Pan.Thy.Monium - "Dawn Of Dreams" (1992)

Idealny przykład, że death metal nie zna absolutnie żadnych granic. Absolutnie żadnych. Sami tylko zwróćcie uwagę. Blasty - ✓, doom metalowe zwolnienia - ✓, solówki gitarowe przywodzące na myśl Pink Floyd - ✓, nieczytelne growle/skrzeki - ✓, odjazdy w jazz - ✓, wtórujący całości saksofon - ✓, motywy, gdzie na pierwszy plan wychodzą klawisze - ✓. A co ciekawe, to ledwie część z atrakcji jakie skrywa przed sobą "Dawn Of Dreams". Taaak, Pan.Thy.Monium to jeden z tych projektów, w przypadku którego nazwanie go progresywnym czy awangardowym może być, hmm...mało precyzyjnym? Muzyka jaka znalazła się na debiutanckim krążku Derelicta, Mourninga, Äaga, Wintera oraz Daya DiSyraaha była bowiem na tyle niecodzienna i nietuzinkowa, że nawet dziś sprawia ona nie mniej problemów niż wtedy, gdy się ukazała. Ba, na "Dawn..." jest na tyle trudno i nieprzystępnie, że tylko bardzo wąskie grono słuchaczy może wyrobić tu za pomysłowością piątki szwedów.

Całość longplaya to - tak fachowo ujmując - wyższe stadium awangardy. Szwedzi mieszają tu między progiem, deathem, doomem oraz wpływami spoza metalu. Wystarczy wsłuchać się w otwierający "Dawn Of Dreams" epicki pierwszy kawałek (bez tytułu, jak wszystkie). Już na "dzień dobry" otrzymujemy blisko aż 22-ie minuty cholernie pokręconej muzy. Mało tego, kwintet ponad klasyczny zestaw instrumentów (gitara/bas/perkusja) zdecydował się na całym krążku wykorzystać instrumenty z metalem powszechnie niezbyt związane (m.in wspominany saksofon, ale też skrzypce oraz klawisze). No i żadna to tam kwestia przypadku czy sztuki dla sztuki, u Pan.Thy.Monium taka kombinacja doskonale trzyma się kupy i nadaje muzyce takiego zróżnicowania, że kopara sama opada!

W pierwszym kawałku zaskakuje niemal wszystko, nawet te prostsze patenty jak choćby cykający zegar, czyste gitary, deklamacje, różne dziwne stuki czy inne zniekształcone efekty dźwiękowe. Sposób w jaki zespół operuje tymi urozmaiceniami jest wprost niesamowity, barrrdzo unikatowy i totalnie do niczego niepodobny. Na tym jednak nie koniec odjazdów, do tego dochodzą jeszcze mocno porąbane solówki gitarowe Äaga (i basowe DiSyraaha także!), wspomniane jazzowe wstawki czy nawet blackowe patenty (w szczególności przy blastach). Różnorodność po byku, a przecież to ledwie początek płyty. 

Następne utwory trwają już wprawdzie znacznie krócej (przeważnie od trzech do pięciu minut), choć nie oznacza to, że dzieje się w nich mniej. Zwracają uwagę m.in. rewelacyjnym wykorzystaniem skrzypiec ("trójka"), saksofonu ("siódemka"), plemiennych brzmień ("dwójka") czy bardzo ciekawą zabawą rytmem ("czwórka"). Kolejna ważna sprawa to oczywiście klimat płyty, mam wrażenie, że wprost idealnie dopasowany do okładki i tytułu krążka - tj. klimacik chmurek i różnorakich, trudnych do pojęcia abstrakcji. 

Chłopaki z Pan.Thy.Monium stworzyli zatem na swoim pełnym debiucie po prostu bardzo unikalną i nowatorską muzykę, bez zamykania się na konkretne style, doskonale odbiegającą od wielu znanych wówczas standardów, tym samym tworząc zupełnie nową jakość. Czas zresztą pokazał, że "Dawn Of Dreams" to jedna z najlepszych i najciekawszych awangardowych pozycji w ekstremalnym graniu, a zarazem po dziś dzień niedościgniona i...trochę jednak zapomniana.

Ocena: 10/10

[English version]

A perfect example that death metal knows absolutely no boundaries. Just pay attention. Blasts - ✓, doom metal slowdowns - ✓, guitar solos reminiscent of Pink Floyd - ✓, illegible growl/harsh - ✓, some jazz - ✓, saxophone - ✓, themes where keyboards come to the fore - ✓. In short, eclecticism beyond belief. What's even more interesting is only some of the attractions that "Dawn Of Dreams" hides. Yeah, Pan.Thy.Monium is one of those projects where calling it progressive or avant-garde might be, hmm...imprecise? The music that was on the debut album of Derelict, Mourning, Äag, Winter and Day DiSyraah was so unusual and unusual that even today it causes no less problems than when it was released. Well, on "Dawn..." it's so difficult and inaccessible that only a very small group of listeners can understand here the ingenuity of five Swedes. 

The entire longplay is - professionally defining - the higher stage of the avant-garde. The Swedes mix here between prog, death, doom and non-metal influences. Just listen to the epic opening track of "Dawn Of Dreams" (untitled, like all of them). Already at the beginning, we get nearly 22 minutes of incredibly unconventional music. Not only that, the quintet, above the classical set of instruments (guitar/bass/drums), decided to use instruments with metal that are not commonly related (including the mentioned saxophone, but also violin and keyboards). And it's not a matter of chance or being too avant-garde, with Pan.Thy.Monium such a combination perfectly sticks together and gives the music an incredible variety (and paradoxically, non-metal influences attract attention the most!). 

In the first track, almost everything surprises, even the simpler patents, such as a ticking clock, clean guitars, declamations, various strange knocks or other distorted sound effects. The way the band uses these variations is amazing, even spatial (as the cover might suggest). But this is not the end of the breakouts, there are also crazy Äag guitar solos (and DiSyraah bass solos too!), the mentioned jazz inserts or even black metal patents (especially with blasts). And this is just the beginning of the album! 

The following songs are much shorter (usually from three to five minutes), although it does not mean that there is less going on in them. They note, among others sensational use of the violin ("III"), saxophone ("VII"), tribal sounds ("II") or a very interesting play with rhythm ("IV"). Another important thing is, of course, the atmosphere of the album, I have the impression that it is perfectly suited to the cover and title of the album. Such a "vibe" of clouds and various abstractions is given to us here for the entirety of 44 minutes - merit to the keys, but also the intricacy of non-metal inserts. 

The guys from Pan.Thy.Monium created a very unique and innovative music on their full debut, without limiting themselves to specific styles, perfectly diverging from many known standards at the time, thus creating a completely new quality. Anyway, time has shown that "Dawn Of Dreams" is one of the best and most interesting avant-garde cds in extreme playing, and at the same time unsurpassed and...a little forgotten.

Rating: 10/10

Komentarze

Popularne posty