Hate Eternal - "Infernus" (2015)

O tym, że Hate Eternal od dłuższego czasu nagrywa coraz to lepsze albumy i poziomem wyprzedza kilka większych nazw (z grzeczności nie będę wskazywał których), nie trzeba się specjalnie rozwodzić i powoływać na wielkie teorie - bo to wiadomo już od paru ładnych lat. Najlepsze w tym wszystkim, że swoboda z jaką Erik Rutan z resztą kolegów tego dokonuje z płyty na płytę nie jest czymś tak pospolitym jak na tak intensywny death metal. Tak się właśnie ciekawie składa, że "Infernus" przebija poprzednie longplaye Hate Eternal bardziej niż solidnie, a przy tym wydaje się być jedną z ciekawszych pozycji z 2015 roku w ogóle.

Przede wszystkim, największych zasług doszukiwałbym się tu w znakomicie przemyślanych kompozycjach, w których wciąż przeważa obfite blastowanie, ale i nie mniejsza dawka morbidowych riffów, melodyjnych solówek, duża dawka chwytliwości czy okazjonalne zwolnienia. Każde z tych elementów wypływa na tej płycie zespołowi naturalnie, niczego nie jest za dużo, a pomimo ogólnie morderczych temp, zespół wie kiedy przyłożyć wolniejszym utworem (jak np. w tytułowcu, gdzie Amerykanie świetnie nawiązują do stylistyki Nile). Miałem wprawdzie trochę obaw co do osoby Chasona Westmorelanda jako świeższego nabytku w Hate Eternal, ze względu na jego udzielanie się w Fallujah i The Faceless (na live'ach), ale absolutnie niesłusznie! Styl bębnienia Chasona pozostał w typie tego co na poprzednich krążkach, tj. blasty, blasty i okazjonalne zwolnienia. No a przy tym wyraźnie słychać, że Westmoreland odnalazł się w tej stylistyce zdecydowanie na luzie i bez robienia czegokolwiek wbrew sobie, tak więc tylko pogratulować Rutanowi i Hrubovcakowi tego wyboru.

O samych utworach powiem pokrótce, toć mowa o hateeternalowym standardzie z pewnymi ulepszeniami/innymi akcentami, toteż źle czy słabiej być nie może. Przeważają zajebiście szybkie i sensowne strzały w typie "Locust Swarm", "The Chosen One" czy "La Tempestad", a z cyklu wolniejszych na chwilowy odpoczynek znalazły się tu dwa pod postacią "Zealot, Crusader Of War" oraz tytułowca. Dodam tylko, że "Infernus" wchodzi jeszcze lepiej, gdy po wielkich dawkach brutalności nie oczekuje się wyłącznie bezmyślnej sieki; owy krążek to właśnie zaprzeczenie takich nudnych frazesów. "Infernus" to po prostu prawdziwy pokaz umiejętności wszystkich trzech muzyków, a przy tym jedna z najlepszych pozycji jaka została wydana pod szyldem Hate Eternal - i mówię to ja, osobnik, który niesamowicie oddanym fanem tego zespołu nie jest.

Ocena: 9/10

[English version]

The fact that Hate Eternal has been recording better and better albums for a long time and is ahead of several larger names (out of politeness I will not indicate which), I do not need to extend and refer to great theories - because this has been known for several years. Best of all, the ease with which Erik Rutan and the rest of the band do it from album to album is not something as common as in such an intense death metal. It just so interesting that "Infernus" beats previous Hate Eternal lps more than reliably, and at the same time seems to be one of the most interesting cd from 2015 in general. 

First of all, I would find the greatest merits here in well-thought-out compositions, in which abundant blasting still predominates, but also no smaller dose of morbidish riffs, melodic solos, a large dose of catchiness or occasional slowdowns. Each of these elements comes naturally to the band on this album, nothing is too much, and despite the generally murderous tempos, the band knows when to hit with a slower track (like in the title track, where the Americans perfectly refer to Nile's style). Admittedly, I had some concerns about Chason Westmoreland as a newer member to Hate Eternal due to his involvement in (live) Fallujah and The Faceless, but absolutely wrong! Chason's drumming style remained the same as on the previous discs, ie. blasts, blasts and occasional slowdowns. And at the same time it's clearly audible that Westmoreland found himself in this style definitely at ease and without doing anything against himself, so just congratulate Rutan and Hrubovcak on this choice. 

I will talk briefly about the songs themselves, this is about a Hate Eternal standard with some improvements/other accents, so it can't be bad or weaker. Fast and sensible shot songs like "Locust Swarm", "The Chosen One" or "La Tempestad" predominate, and from the slower to temporary rest there are two in the form of "Zealot, Crusader Of War" and the title track. I will only add that "Infernus" comes even better when after huge doses of brutality is not expected a meaningless blasting and nothing more; this album is a contradiction of such boring cliche. "Infernus" is simply a real show of the skills of all three musicians, and at the same time, one of the best songs that has been released under the Hate Eternal name - and that's my opinion, from person who is not an incredibly devoted fan of this band.

Rating: 9/10

Komentarze

  1. różnica między H.E. z okresu Earache a okresem Metal Blade jest taka, że wtedy grali ultraszybko, brutalnie i monotonnie nudno, a teraz coś kombinują, ale dalej jest monotonnie nudno. Nie zmienia faktu, że człowiek sobie kupuje i kolekcjonuje, ale niespecjalnie wie po co. Nawet grafika jest jakaś taka nijaka i mało ciekawa. Zawsze brakowało w H.E. życia, bo zamiast tego koncentrują się w 100% na technicznych umiejętnościach

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty