Death - "Human" (1991)
Najlepsza płyta Death to kwestia wybitnie indywidualna, ale jedno jest pewne, "Human" to jedna z tych, która najbardziej przoduje w określeniu jej jako tej "naj-naj" na tle pozostałych. Powód jest banalnie prosty (choć - paradoksalnie - trafny również na następnych płytach), zajebiście przemyślana muzyka (która powstała w zaledwie rok!), duża ilość zmian, a przy tym brak elementów obnażających całość z ekstremy. Coś trzeba jeszcze dodawać w tak wiadomej kwestii? No może "tylko" tyle, że jak na moje oko (czy raczej ucho), "Human" wydaję się być wręcz wzorcowym przykładem, gdzie Schuldiner osiągnął najbardziej wyrównane proporcje pomiędzy techniką a death metalowym łojeniem. Na tym jednak nie koniec niespodzianek, ponieważ "Human" to znacznie wyższa półka niż mógłby to mój dość zwyczajny opis powyżej sugerować! Mowa bowiem o płycie, którą rozpracowuje się przez kilka(naście) podejść i do której - mimo porządnego przekatowania - wciąż wraca się z olbrzymią przyjemnością.
Przyczynił się do tego oczywiście mocno odmieniony skład. Z poprzedniej ekipy nie ostał się nikt poza samym Schuldinerem, toteż Chuck zwerbował Seana Reinerta i Paula Masvidala z Cynica oraz większości bardzo dobrze znanego Steve'a DiGiorgio. W dużym skrócie, niezwykle utalentowanych muzyków, którzy na omawianym krążku zaprezentowali zupełnie inny feeling i umiejętności od swoich poprzedników - bardziej techniczne, niekiedy wręcz zahaczające o wpływy jazzowe (choć to drugie to trochę uogólnienie, zwłaszcza w stosunku do wydawnictw Cynic). W każdym razie, muzyka Death stała się dużo bardziej złożona, a przy tym nie straciła na mocy i sile przekazu - efektem chociażby znakomite "Vacant Planets", "Suicide Machine", "See Through Dreams" czy "Flattening Of Emotions". Poza tym, "wszystko po staremu, ale lepiej". Warto jeszcze wspomnieć o najbardziej hiciarskim w tym zestawieniu "Lack Of Comprehension" (gdzie znalazło się też miejsce na zaskakująco spokojne wprowadzenie) oraz instrumentalnym "Cosmic Sea" (ze świetną basową solówką w wykonaniu Scotta Carino) - czyli utworach wybijających się znacznie bardziej ponad normę, nawet jak na Death.
No i cóż, podsumowanie może być tylko w tej sytuacji jedno. Dokładniej to, przypomnę to o czym mówiłem na początku recki. Otóż, od "Human" zaczął się najlepszy okres w dyskografii Death, gdzie każda płyta zasługiwała na maksa w ocenie i każda przynosiła spory przełom w twórczości Schuldinera. "Human" to pierwsza z nich, która wywindowała poziom muzyki Chucka na totalne wyżyny. Wystarczy się zresztą pobieżnie wsłuchać jak bardzo do przodu poszła sama realizacja.
Ocena: 10/10
[English version]
The best Death album is an extremely individual issue, but one thing is certain, "Human" is one of those that are the most prominent in describing it as the "best" album compared to the others. The reason is very simple (though - paradoxically - also accurate on the next albums), the music is well thought out, has a lot of changes, and at the same time there are no elements that strip the whole thing out of extremes. Anything else you need to add on such a known issue? Well, maybe "just" but for my eyesight (or rather my hearing), "Human" seems to be a model example, where Schuldiner achieved the most even proportions between technique and classic death metal patterns. But that's not the end of surprises, because "Human" is much higher surprises than my usual description above would suggest! This is because I am talking about an album that you get to know through several approaches and to which - despite my good conversion - still coming back with great pleasure.
Of course, the significantly changed composition contributed to this. There was no survivor from the previous band except Schuldiner himself, so Chuck recruited Sean Reinert and Paul Masvidal from Cynic and most of the well-known Steve DiGiorgio. In a nutshell, extremely talented musicians who presented a completely different feeling and skills from their predecessors on the discussed disc - more technical, sometimes even touching on jazz influences (although the latter is a bit of a generalization, especially in relation to Cynic's releases). In any case, Death's music has become much more complex and at the same time it has not lost its power and strength - the effect of even excellent "Vacant Planets", "Suicide Machine", "See Through Dreams" or "Flattening Of Emotions". Besides, "everything is as old as it is better". It's also worth mentioning the most catchy in this tracklist "Lack Of Comprehension" (where there is also a place for a surprisingly calm introduction) and the instrumental "Cosmic Sea" (with a great bass solo performed by Scott Carino) - i.e. songs that stand out much more above the norm even for Death.
Well, the summary can only be one in this situation. More precisely, I will remind you what I said at the beginning of the review. Well, "Human" started the best period in Death's discography, where each album deserved the maximum and each brought a big breakthrough in Schuldiner's work. "Human" is the first of them which elevated the level of Chuck's music to total heights. It's enough to listen briefly to how far the production itself has gone.
Rating: 10/10
Płytka świetna i pewnie z dzisiejszej perspektywy (choć Death'a od wielu lat nie słuchałem) także jest duża szansa że byłaby moją ulubioną. Nie zgodzę się jednak, że kolejne były tak samo genialne bo zarówno w Symboliku jak i w The Sound of Perseverance dałoby się trochę wad znaleźć, choć pewnie mniej niż 9/10 każdej z nich bym nie dał. Będziesz pisał też reckę jedynego albumu Control Denied? Mógłby być płynnym przejściem choćby do zajęcia się twórczością Nevermore, którzy zresztą z ostatnich dokonań Chucka dość mocno czerpali w XXI wieku.
OdpowiedzUsuńControl Denied będzie, ale Nevermore jeszcze musi sobie solidnie zaczekać. Nie mam ciśnienia na powerowe kapele póki co.
UsuńCholera, ani słowa o POTĘŻNYM brzmieniu tego ALBUMU. Od 1991 roku wiele kapel próbowało powtorzyć takie brzmienie wręcz nachalnie oblegając Morrisound studio i Burnsa. Nikomu to sie nie udało, choć bywało podobnie, nieraz blisko. Nawet samemu Burnsowi nie udało się tego powtorzyć. Osobiście jestem zakochany w brzmieniu gitar na tym albumie, od momentu jego wyjścia. Po latach wciąż tak samo ciosa. W sumie wciąż brakuje mi słów na określenie brzmienia wioseł. Do tej pory po 30 latach nie ma plyty z takimi gitarami.
OdpowiedzUsuńPod koniec wspomniałem ;) Tylko tam mi jakoś pasowało ono do reszty tekstu.
UsuńJak w 1992 wyszła Retribution, to pamiętam na gorąco w jakimś wywiadzie Fasciana mocno wyszczególnił, że Retribution właśnie jest w klasie brzmienia Human, zwłaszcza gitary. Hehe pamietam jak mocno się obśmiałem. Szanuję Fascianę i jego dorobek, ktory mocno wplynął na kształt florydzkiego death metalu, oczywiście mam wszystko, ale facet trochę wtedy pojechał z tą oceną i tym porownaniem hehe. No nic, się uczepilem tego brzmienia. A recenzje masz zajebiste. Uwielbiam czytać. Podro
UsuńFasciana to ogólnie taki pan Fantasta, dużo rzeczy przekręcał i wyolbrzymiał. Muzyka oczywiście fajna na "Retribution" (też sie pojawi), ale inna od "Human" niemal pod każdym względem :D
UsuńDzięki za zaglądanie tutaj, pozdrówka.
Najbardziej przereklamowany zespół świata
OdpowiedzUsuńBłąd autora: bass w tym utworze, łącznie z solówką w środku (tą po "kosmicznym" efekcie) zagrał Steve Di Giorgio. Karino dograł jedynie tzw. "Overdub", dodatkową ścieżkę basu, który słychać potem.
OdpowiedzUsuń