Disma - "Towards The Megalith" (2011)

Trochę zajęło nim Craig Pillard zdecydował się powrócić na death metalowe poletko, ale udało się to za sprawą Dismy, a dokładniej "Towards The Megalith". Ba!, omawiany krążek śmiało można wskazać za idealny przykład tego jak wracać do gry po wielu latach posuchy - zwłaszcza z perspektywy tego pana. Co więcej, "Towards..." jednak nie samym Pillardem może się poszczycić! Tak naprawdę cały zespół weteranów zdołał uniknąć tu zbyt oczywistych nawiązań czy wszelkiego jechania na sentymentach, a pokazał on, że dało się stworzyć album o potwornie masywnym dźwięku i z rozkładającymi na łopatki utworami. Na debiucie Dismy powstała bowiem bardzo wyjątkowa muzyka zawierająca niesamowity, przytłaczający klimat, na miarę klasyków z lat 90.

Przepis na death/doom w wykonaniu Dismy jest szczególnie ciekawy: ma być ciężko, rodem z krypty, ale jednocześnie dość zróżnicowanie i pokrętnie. Najciekawszy atut tego krążka to jednak ostatnie z wymienionych. Otóż, Amerykanom bardzo często zdarza się tutaj skręcać w rejony bliższe...fińskiego death metalu! Motoryka, klimat, mniej typowa konstrukcja riffów - to wszystko od razu nasuwa skojarzenia z tamtejszą, ekstremlną sceną. No więc, obok patentów mogących kojarzyć się z Incantation oraz Funebrarum pojawiają się luźno związane z Rippikoulu, Demigod czy Abhorrence. Potwierdzeniem są stosunkowo wolne tempa (co więcej, te z blastami zredukowano do minimum), bardzo dużo dołów (co słychać też po strojeniu gitar), wyziewowy, niski growl Craiga i porządnie podupczona atmosfera krążka. Przekładając to na kawałki - wszystkie zasługują na wyróżnienie. Zawężając, "Chaos Apparition", "Vault Of Membros" (z niemal funeral doom metalowym wstępem), "Of A Past Forlorn" czy - przede wszystkim! - "Chasm Of Oceanus" (ultra-hicior), które wyśmienicie miażdżą grobowym klimatem i porażają niezwykle ciężkim soundem. Co tu więcej owijać, wobec "Towards The Megalith" po prostu przejść się obojętnie nie da - każdy z utworów to idealny death/doomowy masakrator.

Debiut Dismy jest zatem krążkiem kompletnym i przemyślanym w każdym calu. Udało się na nim zawrzeć zarówno geniusz amerykańskiej jak i fińskiej sceny, a przy tym pokazać, że nawet obecnie da się wnieść do takiego połączenia własne ja. Wyszło to na tyle znakomicie, że piątka Amerykanów wraz z "Towards The Megalith" dotarła do ściany...

Ocena: 10/10

[English version]

It took a while for Craig Pillard to return to death metal, but it was possible by Disma, and more specifically "Towards The Megalith". Well, the discussed disc can be safely indicated as an ideal example of how to return to the death metal after many years of non-existence - especially from the perspective of this dude. What's more, "Towards..." is not the only appearance of Pillard that can be proud of! In fact, the whole line-up of "veterans" managed to avoid too obvious allusions or all sentimentality, and it showed that it was possible to create an album with a monstrously massive sound and with songs that break down - like the classics. On Disma's debut, unique music was created containing an amazing, overwhelming atmosphere and which is equally captivating. 

The recipe for death/doom performed by Disma is particularly interesting: it has to be heavy, straight from the crypt, but at the same time quite diverse and twisted. The most interesting advantage of this disc is the last one mentioned. Well, Americans very often turn here into regions closer to...Finnish death metal! Paces, climate, unusual design of riffs - all this immediately brings to mind the local scene at the beginning of the death metal boom. Next, patents that may be associated with Incantation and Funebrarum, there are also patents loosely related to Rippikoulu, Demigod or Abhorrence. The confirmation is the relatively slow paces (moreover, the ones with blasts have been reduced to a minimum), a lot of lows (which can also be heard after tuning the guitars), Craig's cadaverous, low growl and the well-distorted atmosphere. Putting it into songs - they all deserve a mention. Narrowing down, "Chaos Apparition", "Vault Of Membros" (with an almost funeral doom metal introduction), "Of A Past Forlorn" or - above all! - "Chasm Of Oceanus" (ultra-hit), which if they don't move someone, there is really no point in starting the rest of the album (or listening to this style in general). Because in the case of "Towards The Megalith" it's just impossible to listen to it indifferently - each of the tracks makes a great impression. 

Disma's debut is therefore a disc thought out in every inch and on every level. It shows a different approach to classics (including the previously mentioned Incantation), it boasts excellent compositions and a perfect, stuffy atmosphere. It turned out so attractive that Americans in the following yeras of their activity with "Towards The Megalith" reached the wall...

Rating: 10/10  

Komentarze

  1. Odnośnie tego zespołu mała ciekawostka, choć nie wiem czy wypada o tym pisać. Craig Pillard ma skrajnie anty-eskimoskie poglądy i z tego też względu, gdy one wypływają, to zespół go wyrzuca ze składu. Po czym jak sprawa ucicha, to go wpuszczają z powrotem. Jest to troszkę zabawne, ale zastanawiam się zawsze nad tym, kto jest konfidentem i kabluje, bo nie da się ukryć, że wiele zespołów, również tych weteranów typu CC jest zazdrosny o Disma i to oni najczęściej donoszą do prasy, jak ma być jakaś większa trasa koncertowa. Na pochybel konfidentom!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty