Incantation - "Diabolical Conquest" (1998)
Prawdopodobnie jedna z trudniejszych recenzji w mojej blogowej karierze. Tak się niefortunnie dla mnie składa, że "Diabolical Conquest" to album monolit, którego wielkość trudno przelać na klawiaturę - na tyle żeby czegoś nie pominąć. Co więcej, w mojej skromnej opinii omawiany krążek należy do ulubionych death metalowych płyt ever (a na pewno, gdybym pokusił się o wskazanie swojego top10 z tego nurtu). Imponujące jest to też o tyle, że zespół po wydaniu "Mortal Throne Of Nazarene" zaczął mieć sporo problemów ze składem (co niestety dużo później stanie się rutyną) i z wydaniem kolejnego albumu dość mocno zwlekał (bo w zasadzie 4 lata). Mogło to budzić obawy o poziom, jakość i ogólną przełomowość (czyli jej ewentualny brak), ale...odnowionemu obliczu Incantation w 1998 roku udało się wyjść z tego zadania wprost doskonale!
Skoro rzekło się o "Diabolical Conquest" w kontekście najlepszych ever, myślę, że to wystarczająco nakreśla format tego wydawnictwa. Jeśli zaś nie, zachętą powinna być w tym wypadku jeszcze większa dawka zgnilizny, brutalności i wszechobecnego zła, co przy intensywności poprzednich krążków zakrawa wręcz na niemożliwe! Właśnie, po tym jednak poznaje się wielkie zespoły - potrafią one wprowadzać sensowne zmiany przy jednoczesnym utrzymywaniu bardzo wysokiego poziomu.
Nowa jakość na "Diabolical..." to w większości pojawienie się dwóch osób: perkusisty Kyle'a Severna, mocno podkręcającego tutaj brutalniejsze jak i te bardziej doomowe fragmenty oraz następcy Craiga, czyli Daniela Corchado (podebranego z The Chasm) - bardzo wyraźnie różniącego się od swojego poprzednika. No i co najciekawsze, w osobie Corchado widzę najwięcej atutów, dlaczego to moje ulubione Incantation. Poprzednim razem zachwalałem Pillarda i jego nieczytelne growle, w przypadku "Diabolical..." o dziwo mogłoby nie być tak ciekawie, gdyby tu zaśpiewał - co słychać było na epce "The Forsaken Mourning Of Angelic Anguish", gdzie znalazł się jeden numer z omawianej płyty. Przede wszystkim, wokale Corchado to znacznie więcej ekspresji i różnorodności - a dokładniej mówiąc, wokale od tradycyjnie niskiego growlu poprzez pomruki czy maniakalne wrzaski.
W takiej sytuacji nie pozostaje więc nic innego jak powiedzieć, że absolutnie nie ma na tym krążku słabszych strzałów - wszystkie rozpieprzają w drobny mak (nawet dający chwilę wytchnienia "Unheavenly Skies" od nich nie odstaje). Na poparcie tych słów, zarzucę chociażby "Disciples Of Blasphemous Reprisal", "Impending Diabolical Conquest", "Shadows Of The Ancient Empire" no i największą perełką tego wydawnictwa, czyli ponad 16-minutowym, kapitalnym "Upon Infinite Twilight/Majesty Of Infernal Damnation", który wbrew swojej objętości ani przez moment nie zamula - wręcz fascynuje od pierwszych sekund, a w samej końcówce - mówiąc dosadnie - rozpierdala. Mimo tego, i tak najlepiej po prostu sprawdzić całość "Diabolical Conquest" i przekonać się na własnej skórze z jak potężnym podziemiem ma się tu do czynienia - wszak do takiego poziomu zbliżyli się bardzo nieliczni.
Po paru latach posuchy od czasu wydania "Mortal Throne Of Nazarene", ekipie Johna McEntee udało się bowiem nagrać longplay, którego wielkość najlepiej oddałaby cudaczna nota 11/10. Co prawda, zespół z Danielem Corchado w składzie pofunkcjonował stosunkowo krótko (coś koło 3 lat), ale jednocześnie dobitnie to pokazało, że możliwym było przebicie poprzednich, doskonałych dzieł. Pokazały to również kolejne albumy, które choć wciąż dobre lub bardzo dobre, nie zdołały wskoczyć na taki pułap jak "Diabolical Conquest".
Ocena: 10/10
[English version]
Probably one of the toughest reviews in my blogging "career". It's so unfortunate for me that "Diabolical Conquest" is a monolithic album, in the size of which is difficult to transfer it to the keyboard - enough not to miss something. What's more, in my humble opinion, the discussed album is one of my favorite death metal albums ever (and certainly, if I tried to point out my top10 from this trend). It's also impressive because the band after releasing "Mortal Throne Of Nazarene" started to have a lot of problems with the line-up (which, unfortunately, will become a routine much later) and they "delayed" quite a lot with the release of the next album (basically 4 years). This could raise concerns about the level, quality and general breakthrough (i.e. its possible lack), but...the renewed face of Incantation in 1998 managed to get out of this task perfectly!
Since "Diabolical Conquest" was mentioned in the context of "the best ever", I think that it's sufficient to describe the format of this release. If not, the encouragement in this case should be an even greater dose of rottenness, brutality and omnipresent evil, which is almost impossible given the intensity of the previous albums! Well, this is how you get to know great bands - they can introduce meaningful changes while maintaining a very high level.
The new quality on "Diabolical..." is mostly the appearance of two people: drummer Kyle Severn, who strongly tweaks more brutal and more doom-like fragments here, and Craig's successor, Daniel Corchado (from The Chasm) - very clearly different from his predecessor. And what's the most interesting, in Corchado I see the most advantages, why is it my favorite album of Incantation. Last time I praised Pillard and his illegible growls, in the case of "Diabolical..." surprisingly it might not be so interesting if he sang here - what could be heard on "The Forsaken Mourning Of Angelic Anguish", where there was one song from the discussed cd. First of all, Corchado's vocals offer much more expression and variety - more precisely, the vocals range from traditionally low growls to grunts and maniacal screams.
In such a situation, I should also mention each of the tracks, because there are absolutely no weaker ones here - they are all perfect (even "Unheavenly Skies" does not stand out from them, even giving a moment of respite). And to confirm my words, I will mention "Disciples Of Blasphemous Reprisal", "Impending Diabolical Conquest", "Shadows Of The Ancient Empire" and the greatest gem of this release, that is over 16-minute long, i.e. "Upon Infinite Twilight/Majesty Of Infernal Damnation", which, despite its length, never gets boring for a moment - even fascinates from the first seconds, and in the very end there are no words to describe this hell. Nevertheless, it's the best to just check the whole "Diabolical Conquest" and see for yourself how powerful the underground is here - after all, very few have approached this level.
After a few years since the release of "Mortal Throne Of Nazarene", John McEntee's band managed to record an lp, the size of which would be best reflected by the bizarre 11/10 note. It's true that the band with Daniel Corchado in the line-up functioned relatively shortly (about 3 years), but at the same time it clearly showed that it was possible to beat the previous, excellent cds. It was also shown by subsequent albums, which, although still good or very good, did not manage to jump to such a level as "Diabolical Conquest".
Rating: 10/10
Komentarze
Prześlij komentarz