Cannibal Corpse - "Torture" (2012)

Chciałoby się, żeby tak właśnie wyglądały tortury - jako muzyka bezwzględna i dająca porządny wycisk na narządzie słuchu! No okej, dla moherowych beretów czy fanów k-popu będą one na równi nie do przyjęcia co te tradycyjne, aczkolwiek wszelcy słuchacze minimalnie używający mózgownicy zatopią się w "Torture" z prawdziwą rozkoszą. Tak jak i na "Evisceration Plague" Amerykanie bowiem utrzymali tu zdumiewająco wysoki poziom, dokonali pewnych starań, by "Torture" nie był kopią poprzedników, a przy tym - paradoksalnie - nie przefolgowali z odstępstwami od ich klasycznego stylu (uprzedzę, że jest tego dosłownie kilka). Niezmienne pozostało też, że to kolejna z późniejszych płyt Cannibal Corpse, która podoba mi się bardziej...niż spora część ich starszych!

Taka opinia jednak nie wzięła się znikąd. Znów, album może poszczycić się sensownie przemyślanymi, death metalowymi kompozycjami (do których jeszcze wrócę), solidnym brzmieniem, z miejsca rozpoznawalną mozolnością Paula Mazurkiewicza, rozbudowanymi zagrywkami Roba Baretta, Pata O'Briena i Alexa Webstera, porządnie zdzierającym gardło Corpsegrinderem oraz bardzo dużą dawką...żywiołości! Słucha się więc tego równie fajnie co "Evisceration...", tj. na jednym wydechu, ale żeby się zbędnie nie powtarzać, nie będę "Torture" szczególnie rozkładał na czynniki pierwsze - po jako tako szerszy opis odsyłam właśnie do recki dotyczącej "Evisceration...". Poza standardami wyniesionymi z poprzedniej płyty, które oczywiście z miejsca przypadną do gustu death metalowym maniakom, warto skupić się na największych perełkach "Torture". Z tych należałoby tu wyróżnić: walcowaty "Scourge Of Iron", bardzo koncertowy "Crucifier Avenged" oraz "As Deep As The Knife Will Go", "The Strangulation Chair" i "Caged...Contorted" z riffami mocno przypominającymi...Morbid Angel! I co do tego ostatniego nasuwa się pewien, luźny wniosek. Otóż, nie miałbym nic przeciwko, gdyby kapeli Mazurkiewicza i Webstera zdarzyłoby się w dalszej przyszłości machnąć cały album na bazie morbidowych patentów. Na "Torture" wyszło im to na tyle naturalnie, że w żadnym przypadku nie można tu mówić o utracie tożsamości.

W kwestiach podsumowania zatem nie wniosę niczego, o czym już czytelnicy moich recek na temat Cannibal Corpse nie słyszeli. Powiem krótko, "Torture" to album nieodbiegający drastycznie od stylistyki z poprzednich dwóch płyt, a przy tym krążek sensownie rozwinięty o kilka drobnych i nawet dość nieoczywistych jak na nich (patrz wyżej) nowinek. Z tego względu, "Torture" solidnie wyróżnia się spośród reszty dyskografii tych Amerykanów.

[English version]

It would be very nice if tortures would look like this - as ruthless music that gives a decent impression on the hearing! Okay, for old women or k-pop fans they will be as unacceptable as the traditional ones, although any listeners who use their brains minimally will plunge into "Torture" with real delight. As on "Evisceration Plague", the Americans maintained an amazingly high level here, made some efforts to ensure that "Torture" was not a copy of its predecessors, and at the same - paradoxically - did not deviate from deviations from their classic style (I warn you that this is literally a few). It also remains unchanged that this is another of the later Cannibal Corpse albums, which I like more...than some of their older ones! 

Such an opinion, however, did not come out of nowhere. Again, the album boasts sensibly thought-out death metal compositions (to which I will come back later), solid sound, instantly recognizable laboriousness of Paul Mazurkiewicz, extensive pattents by Rob Barett, Pat O'Brien and Alex Webster, a bearish growls of Corpsegrinder and a very large dose of...passion! So it's as fun to listen to as "Evisceration...", i.e. in a single breath, so in order not to repeat themselves unnecessarily, I will not analyze "Torture" into small parts - for a more extensive description, refer to my review about "Evisceration...". Apart from the standards taken from the previous album, which of course will appeal to death metal maniacs, it's worth focusing on the greatest gems of "Torture". Of these, I should distinguish: the sluggish "Scourge Of Iron", straight to headbanging "Crucifier Avenged" and "As Deep As The Knife Will Go", "The Strangulation Chair" and "Caged...Contorted" with riffs strongly resembling...Morbid Angel! And as for the latter, there is a fun conclusion. Well, I wouldn't mind if the band of Mazurkiewicz and Webster happened to record the entire album on the basis of morbidish patents in the future. On "Torture" it came so naturally to them that in any case you cannot speak of a loss of identity. 

In terms of the summary, I will not bring in anything that the readers of my Cannibal Corpse reviews have not heard of. To put it briefly, "Torture" is an album that does not drastically differ from the style of the previous two albums, and at the same time sensibly developed with a few small and even quite not obvious novelties (see above) for them. For this reason, "Torture" stands out solidly from the rest of these Americans' discography.

Rating: 9/10

Komentarze

  1. Pod wpływem twojej recki przesłuchałem dziś Torture i.... z tym morbid angel to faktycznie, genialne ucho masz, że to wychwyciłeś. Tak się trochę człowiek też zmartwił, bo tak słuchałem tej płyty, ale chyba nie dość dobrze, bo nie zauważyłem tego i chyba poza tobą nikt się nie skapnął.

    To jest trochę bolączka CC, że nie można nic im zarzucić pod względem jakości, każdy utwór ma tutaj własny motyw i pomysł, a jednak potrafi się to zlewać w jedną całość i takie smaczki jak riff inspirowany MA potrafi umknąć, a powinien wzbudzić kontrowersje i dyskusje. Inna sprawa, że przy tak astronomicznej ilości grup jakie można teraz słuchać, człowiek nie jest w stanie ogarnąć rzeczy, i jeśli nie jest psychofanem, to nigdy nie poświęci wystarczającej ilości czasu, aby rozkminić daną płytę.

    Innymi słowy, dzięki za reckę, naprawdę trzeba bić pokłony, bo niełatwo jest recenzować tego typu zespół, o którym się nic odkrywczego nie napisze - a jednak ci się to udało i warto było przeczytać reckę

    Ja tylko dodam, że na tej płycie Łebster wyjątkowo zaszalał z basem i to aż w dwóch utworach (*ach*), co mu się rzadko zdarza niestety

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Co do morbidowania to kwestia osłuchania się z tą muzyką, a po drugie, moje korzystanie z gitary, toteż ułatwia mi to rozpoznanie poszczególnych technik w słuchaniu.

      Na takie jednorodne dyskografie jak u Cannibal Corpse jest jedna metoda jeśli chodzi o pisanie recenzji - dorzucaj sobie w międzyczasie jeszcze inny zespół, najlepiej o różnorodnych płytach.

      Usuń
  2. i tak słucham sobie kolejny raz, i teraz zauważyłem że " Scourge of Iron " przypomina bardzo późniejszego Soulfly, zwłaszcza w solówce

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty