Cannibal Corpse - "Violence Unimagined" (2021)

W drodze przebytej od czasów "Red Before Black" do "Violence Unimagined", czyli stosunkowo szybko jak na zespół o takim stażu, Amerykanie narobili smaka bardziej niż przy poprzednich, bardzo dobrych przecież, albumach. Zaledwie tak - pozornie - drobna zmiana na stanowisku wioślarza (zmagającego się z organami ścigania Pata O'Briena zastąpił Erik Rutan - z którym pozostała czwórka zna się jak łyse konie) napędziła sporo zainteresowania. Otóż, błyskawiczne zajawki w nowym składzie zaczęły budzić nadzieje, że Cannibal Corpse z frontmanem Hate Eternal w roli drugiego gitarzysty zyska nieco inne oblicze czy może nawet drugą twarz.

O dziwo, mniej więcej o czymś takim można tu mówić - mimo że z Rutana bohater na tym krążku raczej drugoplanowy. "Violence Unimagined" to bowiem kolejny, z nowszych albumów Cannibal Corpse, który robi jeszcze lepsze wrażenie niż te starsze i który nie należy do ich najbardziej typowych. Zmiany - tradycyjnie - nie są kolosalne, aczkolwiek cieszy większa różnorodność materiału (a razem z nimi ilość motywów), żywiołowość, koncertowa chwytliwość czy ciekawsze popisy solowe (tutaj brawa zwłaszcza dla Erika, że nie przefolgował). Czuć też, że dołożono wiele starań, by "Violence..." nie nużył, a wszelkie drobne smaczki/nowinki (tj. hateeternalowa melodyka, basowe wstawki, krocząca rytmika, thrashowe przyspieszenia Mazurkiewicza etc.) nie były wstawione od czapy i nie zdominowały całości krążka. Za przykład niech posłużą chociażby "Follow The Blood", "Condemnation Contagion", "Overtorture" czy "Slowly Sawn", które pod tym względem naprawdę interesująco odświeżają znajome patenty. Nad pozostałymi składowymi "Violence..." nie ma się co specjalnie pastwić; Amerykanie zachowali znakomity poziom z poprzedników i utrzymali wcześniejsze standardy. Tak więc, powtórzyli swoje najbardziej cenione atuty i oprawili je w sensowną, świeższą oprawę.

Cannibal Corpse wraz z wydaniem "Violence Unimagined" po raz kolejny stworzyli godny uwagi materiał na wyśmienitym poziomie. Nagrali album, który nie odbiega od poprzednich, a przy tym zawiera - jak na nich - pewne nieoczywistości. Tym większe robi to wrażenie, gdy uwzględni się, że "Violence Unimagined" to już ich piętnasty longplay.

[English version]

From the times of "Red Before Black" to "Violence Unimagined", which is relatively quickly for a band with such a discography, the Americans made a taste more than the previous, after all, very good albums. With that - seemingly - a minor shift in the position of a new guitarist (where Pat O'Brien has been messy with law enforcement to be replaced by Erik Rutan - whom the other four know as thick as thieves) has generated a lot of interest. Well, the quick teasers in the new line-up began to raise hopes that Cannibal Corpse with the frontman Hate Eternal as the second guitarist will gain a slightly different style or maybe even a second face

Surprisingly, more or less something like that can be found here - despite the fact that the hero of Rutan is rather of a background on this album. "Violence Unimagined" is another of the newer Cannibal Corpse albums, which makes an even better impression than the older ones and which is not one of their most typical ones. The changes - traditionally - are not colossal, although we are pleased with the greater variety of material (and the number of motifs with them), spontaneity, concert-catchiness and more interesting solo performances (here applause especially for Erik, for good feeling). You can also feel that a lot of effort has been made so that "Violence..." is not boring, and all small novelties (i.e. Hate Eternal-like melodies, bass insertions, rolling rhythms, Mazurkiewicz's thrash acceleration etc.) are not inserted without ideas and do not dominate the whole disc. Examples include "Follow The Blood", "Condemnation Contagion", "Overtorture" or "Slowly Sawn", which in this respect really refresh the familiar patents. There is nothing to be tormented over the other components of "Violence..."; the Americans kept the excellent standard of their predecessors and maintained their previous patterns. So, they repeated their most valued advantages and put them in a meaningful, fresher setting. 

Cannibal Corpse with the release of "Violence Unimagined" once again created remarkable material at an excellent level. They recorded an album that does not differ from the previous ones, and at the same time contains - as for them - some non-obvious features. It's even more impressive considering that "Violence Unimagined" is their fifteenth lp.

Rating: 9/10

Komentarze

  1. No i w końcu w produkcji cofnęli trochę bębny, tzn są ciszej niż na większości ich albumów. Lepiej to brzmi jako całość.

    OdpowiedzUsuń
  2. Poproszę o recenzje całej dyskografii Meshuggah, włącznie z Ep, bo są odmienne od albumów i zdecydowanie wartościowsze od Ep wielu kapel, które je wydają na wyciąganie kasy. Tutaj jest inaczej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pojawi się, ale jeszcze nie wiem kiedy. Na razie będzie na blogu przeważać death metal.

      Usuń
    2. meshuggah można spokojnie traktować jako death/thrash

      Usuń
    3. Myślę, że po Obscurze gdzieś ich wcisnę

      Usuń
  3. kilka rzeczy które trzeba powiedzieć. kupiłem sobie płytę jak normalny fan - zero liryków w książeczce. sama okładka jest wersją ocenzurowaną, pierwotna okładka pokazująca feministkę w akcji jest tylko w limitowanym nakładzie. jak to jest że 30 lat od butchered at birth jest coraz gorzej jeśli chodzi o cenzurę? Od czasów Kill CC nie miało ani jednej kontrowersyjnej okładki ani tekstów.

    moootant

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty