Adramelech - "Terror Of Thousand Faces" (2005)
Okoliczności związane z powstawaniem "Terror Of Thousand Faces" przysporzyły kapeli Jarkka Rantanena na tyle wiele przeszkód, że owy longplay...mógł się właściwie nie ukazać! Problemy z funduszami, realizacją, wydaniem (aż 3 lata po tym jak krążek już był gotowy w 2002 roku) czy składem (to akurat żadna nowość) to tak z grubsza, co się działo u Adramelech po ukazaniu się "Pure Blood Doom". Co ciekawe, wszystkie te przeciwności jednak nie przełożyły się na longplay aż tak mocno oderwany od stylistyki tych Finów czy przynoszący kolejną obniżkę formy. Wbrew powszechnej (i niesłusznej - jak zaraz udowodnię) krytyce, "Terror..." prezentuje się wyraźnie lepiej od swojego poprzednika.
"Terror Of Thousand Faces" bowiem znacznie częściej powraca w przytłaczające rejony, całkiem nieźle nawiązując do duchoty z "Psychostasii". I tutaj należałoby pochwalić przede wszystkim Jariego Laine, który od poprzedniej płyty sensownie się wyrobił i zdołał znaleźć wypośrodkowanie pomiędzy riffami z debiutu oraz tymi z "Pure...". Powróciły bowiem zasyfione patenty oraz przytłaczający klimat, a wszystko to udało się osiągnąć przy zachowaniu większej brutalności niż za czasów wokalowania Rantanena i bez żadnych technicznych trików. Nie są też te elementy w takim prowadzeniu jak za czasów "Psychostasii" (czy nawet "Seven"), aczkolwiek "Terror..." naprawdę niewiele doskwiera, by wystawiać niską notę, a takie utwory jak "Book Of Flesh", "Bleeding For Supremacy", "Slain In The Grace Of Thy Name" czy "Orphica Holodemiurgia" (najbardziej klimatyczny i mój zdecydowany top1 z tego albumu) z miejsca urzekają ponurą atmosferą i klasycznie, death metalowymi brzmieniami. Owe minusy to okazjonalna jednostajność (zwłaszcza na początku albumu), niezbyt unikalne wokale Marko Silvennoinena (choć i tak lepsze od Aliego) i nieco dziwaczne brzmienie (w szczególności perkusji - mniej soczyste niż poprzednio). Generalnie, malutko i bez przysłaniania plusów, których tu zdecydowanie nie brakuje.
Nieciekawe wydarzenia, jakie dotknęły Adramelech na przełomie XX i XXI w. - o dziwo - nie przełożyły się na obniżenie lotów. Otóż, Finom na "Terror Of Thousand Faces" udało się nagrać bardzo sensowny, death metalowy krążek w swoim dość charakterystycznym stylu. Niestety, determinacji nie starczyło na dalej. "Terror Of Thousand Faces" to bowiem ostatnie wydawnictwo u Adramelech na długie lata.
Ocena: 8/10
Z tego co wyczytałem, w 2010 roku planowano serię koncertów i wydanie czwartego albumu. Cóż, nic z tego jednak nie wypaliło, a o samym zespole szybko słuch przepadł (właściwie, już za czasów omawianego tu krążka). Co ciekawe, w 2020 ukazała się kompilacja, pt. "Recoveries Of The Fallen", na której znalazły się wszystkie nagrania z czasów od "Human Extermination" do "The Fall". Dzięki niej, dostęp do tych nagrań w postaci fizycznej stał się jeszcze łatwiejszy. Z drugiej strony, po tylu latach chciałoby się coś więcej niż odgrzewanego kotleta.
[English version]
The circumstances related to the recording of "Terror Of Thousand Faces" caused Jarkko Rantanen's band so many obstacles that this lp...could not be released! Problems with funds, production, release (as many as 3 years after the disc was ready in 2002) or the line-up (this is nothing new) are roughly what happened at Adramelech after "Pure Blood Doom" was released. Interestingly, all these adversities did not come into an lp that was detached from the style of these Finns or brought another reduction in form. Contrary to widespread (and wrong - as I will prove in a moment) criticism, "Terror..." looks much better than its predecessor.
"Terror Of Thousand Faces" much more often returns to overwhelming regions, neatly referring to the stuffiness of "Psychostasia". And here we should praise first of all Jari Laine, who made a sensible gain from the previous album and managed to find a golden mean between the riffs from their debut and those from "Pure...". The filthy patents and the overwhelming atmosphere are back, and all of this was obtained with more brutality than in the days of Rantanen's vocals, and without any technical tricks. Of course, these elements are not as good as in the times of "Psychostasia" (or even "Seven"), although "Terror..." really doesn't bother to give a low note, and such songs as "Book Of Flesh", "Bleeding For Supremacy", "Slain In" The Grace Of Thy Name" or "Orphica Holodemiurgia" (the most atmospheric and my definite top1 from this album) immediately captivate with their gloomy atmosphere and classic death metal sounds. Disadvantages are the occasional uniformity (especially at the beginning of the album), not very unique vocals by Marko Silvennoinen (although better than Ali anyway) and a bit weird production (especially the drums - less juicy than before). Generally, tiny of disadvantages and without obscuring the pluses, which are definitely not missing here.
Surprisingly, the uninteresting problems that affected Adramelech at the turn of the 20th and 21st centuries did not come into a reduction of overall level. Well, the Finns on "Terror Of Thousand Faces" managed to record a very sensible, death metal album in their characteristic style. Unfortunately, the determination was not enough to continue. "Terror Of Thousand Faces" is Adramelech's last release for many years.
Rating: 8/10
From what I've read, in 2010, a series of concerts and a fourth album were planned. However, none of these plans worked out, and the band itself was quickly lost (actually, at the time of the album discussed here). Interestingly, in 2020, a compilation was released, entitled "Recoveries Of The Fallen", which includes all the recordings from "Human Extermination" to "The Fall". By this release, access to these recordings in physical form has become even easier. On the other hand, after all these years, you would like more than an hoary old chestnut.
zdecydowanie lepszy album, niżli mogło się wydawać. sam tak trochę podchodziłem od niechcenia, a tu proszę. co ciekawe, moje faworyty są zupełnie inne, bo ja z kolei lubię "Halls of Human Tragedy", "Suicide, Terrorize", "I Don't Care About Your Murder" i tytułowy track. Ale tak to bywa z gustami. Zdecydowanie miła niespodzianka i dobre zwieńczenie solidnej dyskografii.
OdpowiedzUsuń