Beherit - "Drawing Down The Moon" (1993)

Historia pierwszego black metalowego zespołu z Finlandii nie należała do najbardziej fortunnych. Zanim bowiem owy "Drawing Down The Moon" ukazał się jako oficjalny debiut Beherit, kapela Marko Laiha (a właściwie Nuclear Holocausto Vengeance'a) zaliczyła falstart pod postacią albumu "The Oath Of Black Blood", na którym znalazł się, wbrew woli zespołu, kompilacyjny materiał pod postacią epki "Dawn Of Satan's Millennium" oraz trzeciego dema "Demonomancy", co zresztą szybko skwitował sam lider grupy jako gówno w 99 procentach. Mimo tego dość nieczystego zagrania ze strony Turbo Music (choć istnieje też wersja, że zespół przepił i przećpał środki przeznaczone na nagrania tamtego wydawnictwa), Nuclear Holocausto Vengeance postanowił odbudować zespół (również za sprawą dema z 1992) i na nowo zadebiutować pod postacią wspomnianego "Drawing...". Tym razem także nie obyło się bez pewnych kontrowersji, ale - na szczęście - już głównie za sprawą muzyki.

Co właśnie najciekawsze, mimo inspirowania się Venom, Sodom, Sarcofagó, Samael, Slayer czy Possessed, "Drawing Down The Moon" prezentowała wówczas dość oryginalne spojrzenie na black metal. Przede wszystkim, muzyka Beherit wypadała znacznie bardziej transowo i zawierała nieco odmienne patenty na złowieszczą atmosferę, a to z kolei zasługa dużej ilości rytualnych wstawek (w "Summerlands" i "Nuclear Girl" niemal w całości poświęcono się tej stylistyce), awangardowo brzmiących klawiszy (!) czy demoniczno-szepczących wokalach. Naturalnie, poza tą pokręconą częścią krążka, druga składowa albumu to już black metal w postaci prymitywnej i bez wybiegania ponad 2-3 proste akordy i darcie mordy, aleee obmyślony został na tyle sensownie, że świetnie przeplata on między sobą motywy bardziej dziwaczne jak i te totalnie prostackie. Przykładem m.in. "Black Arts", "Salomon's Gate", "Nocturnal Evil" czy "The Gate Of Nanna". Zastrzeżenie wobec "Drawing..." jest jedno, ale istotne: ilość utworów, a właściwie ich nadmiar. Cóż, przy 13 kawałkach i, niestety, nie tak częstym przemycaniu wspomnianych dziwactw, tego typu prosta sieka dużo lepiej wypadałaby, gdyby zamykała się w 8-9 numerach. No a tak bywa, że chce się przeskoczyć o kolejny utwór.

Mimo wszystko, finalny debiut Beherit to ciekawa pozycja w nurcie prymitywnego black metalu. Finowie na "Drawing Down The Moon" bowiem pokazali swoją własną wizję na takie granie - okultystyczną i w oparciu o oszczędne wykorzystanie gitarowo-perkusyjnego instrumentarium. W ten sposób widać ile też robi klimat.


Na koniec jeszcze kolejna dziwna anegdotka z historii debiutowania Beherit. Otóż, w 2012 roku ukazał się krążek pt. "At The Devil's Studio 1990", który w domyśle miał być oficjalną debiutancką płytą Beherit. Na jej zawartość składają się numery z dem, jeden z "Drawing Down The Moon" oraz dwa niewydane wcześniej kawałki, zarejestrowane w dwuosobowym składzie (Nuclear Holocausto Vengeance i Sodomatic Slaughter) i w wyraźnie innych wersjach. Jak jednak głosi następna plotka, nie jest to - rzekomo - zaginiony materiał.

[English version]

The history of the first black metal band from Finland was not the most fortunate. Before "Drawing Down The Moon" was released as the official debut of Beherit, Marko Laiha's band (or rather Nuclear Holocausto Vengeance's) had a false start in the form of the album of "The Oath Of Black Blood", on which against the will of the band, there were a compilation material in the form of the ep "Dawn Of Satan's Millennium" and the third demo "Demonomancy", which was quickly summed up by the group leader himself as 99 percent shit. Despite this rather impure performance on the part of Turbo Music (although there is also a version that the band drunk through the funds allocated for the recordings of that release), Nuclear Holocausto Vengeance decided to rebuild the band (also by the demo from 1992) and re-debut as the aforementioned "Drawing...". This time it was also not without some controversy, but - fortunately - mainly because of the music.

What is most interesting, despite being inspired by Venom, Sodom, Sarcofagó, Samael, Slayer or Possessed, "Drawing Down The Moon" presented a rather original look at black metal at that time. First of all, Beherit's music was much more trance-like and contained slightly different patents for an ominous atmosphere, and this in turn is due to a large number of ritual inserts (in "Summerlands" and "Nuclear Girl" almost entirely devoted to this style), avant-garde-sounding keyboards (!) or demonic-whispering vocals. Naturally, apart from this twisted part of the disc, the second component of the album is black metal in a primitive form and without going beyond 2-3 simple chords, buuut it's made so sensibly that it perfectly interweaves more bizarre motifs and those totally simple. An examples among others are "Black Arts", "Salomon's Gate", "Nocturnal Evil" or "The Gate Of Nanna". The objection to "Drawing..." is one but important: the number of songs, or rather their excess. Well, with 13 tracks and, unfortunately, not that frequent smuggling of the aforementioned weirdnesses, this type of primitive black metal would be much better if it were limited to 8-9 numbers. Well, it happens that you want to skip to the next song.

After all, the final debut of Beherit is an interesting position of primitive black metal. On "Drawing Down The Moon", the Finns showed their own vision of such style - occult and based on the sparingly use of guitar and percussion instruments. This way you can see how much the climate does the whole rating.

Rating: 7,5/10

Finally, another strange anecdote from Beherit's debugging history. Well, in 2012, the album entitled "At The Devil's Studio 1990", which was supposed to be Beherit's official debut album. Its content consists of songs from demos, one from "Drawing Down The Moon" and two previously unreleased, recorded in a two-person line-up (Nuclear Holocausto Vengeance and Sodomatic Slaughter) and in clearly different versions. However, as the next rumor says, this is not - allegedly - missing material.

Komentarze

  1. hellalujah:::
    Ciężko sobie wyobrazić bardziej toporną płytę niż ta.
    Prostactwo jest aż ciężkie do opisania.
    Ale ta płyta ma swój rytm. Prymitywny i zły.
    Zło…
    I hymny takie jakby choćby „The Gate of Nanna”
    Dla mnie - subiektywnie - dycha.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciezko sobie wyobrazić kult wiszący nad beherit, znam zespół od początku i większego gówna nie slyszałem, jest jeszcze brazylijskie blasphemy, kolejny gniot, ktory obrósł w kult, Stanowczo stoję za kultem made in Darkthrone, Mayhem czy Burzum. Tyle w temacie

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty