Necrosis - "Realms Of Pathogenia" (1991)

Początki kanadyjskich mistrzów techniczno-brutalnego death metalu, szerzej oczywiście znanych jako Cryptopsy, sięgają takich nazw jak Obsessive Compulsive Disorder, Necrosis oraz Gomorra. Spośród nich jedynie ta środkowa zarejestrowała trochę muzyki, która została uwieczniona demówkami i - co najciekawsze - albumem (choć wydanym w formie kasety). Na tym ostatnim, czyli "Realms Of Pathogenia", można bowiem dokładnie prześledzić jak wyglądały pierwsze kroki tej ekipy, drastycznie inne od tego, z czego Cryptopsy później zasłynęło. Wtedy zresztą skład Necrosis stanowili Dan Greening (później chwalebny Lord Worm), John Todd, Steve Thibault, Dave Galea (tutaj zagrał jedynie w jednym utworze) oraz Mike Atkin. Generalnie, ludzie, którzy pobyli w Cryptopsy stosunkowo krótko (lub też w ogóle).

Na etapie "Realms Of Pathogenia", Kanadyjczycy wycinali stosunkowo prosty i nieokiełznany thrash metal z deathowymi dodatkami. Niestety, ich jedyny longplay nie należy do zbytnio udanych. Główny jego problem to...długość utworów. Zdecydowanie za długich! I tak przy ponad 5-minutowych kawałkach (których upchnięto na początku aż 3) pomysłów starcza mniej więcej na połowę ich czasu trwania. Poza tym, nie pomaga "Realms..." bardzo duża ilość prostych rytmów (nawet gdy pojawiają się blasty), średnio zadziornych riffów (a dokładnie to, że mało co się z nich wbija w pamięć), szczekliwych wokali Dana (niby zalążek dla późniejszych growli, ale jeszcze mocno nieoszlifowany) oraz piwniczna produkcja (przez którą całości brakuje mocy). Co ciekawe, najlepsza jest tu końcówka pod postacią "Carrion For The Wind", "Subject To Persecution" (w nim kwestie wokali akurat lepiej przemilczeć) oraz "Plutonic Enclosure", gdzie zespół - jak na ironię! - potrafi zagrać równocześnie rasowo jak i interesująco (ostatnie tyczy się w szczególności basu). Aha, na miano najlepszego wpisywałby się tutaj także "Morbid Dependencies", ale gdyby pozbyć się jego początkowego riffu - łudząco podobnego do tego z "In My Darkest Hour" Megadeth.

Zanim więc o Cryptopsy usłyszało szersze grono odbiorców brutalnej jazdy bez trzymanki, kapela ta miała przed sobą thrash/deathowy rozdział pod inną nazwą, gdzie zdołała stworzyć jeden album. Ten, jak wspominałem wyżej, średnio porywa, aczkolwiek świetnie ukazuje jaki progres ta formacja uczyniła ledwie 3 lata później. W tym również olbrzymia zasługa pojawienia się w 1992 roku perkusisty Flo Mouniera, z którym ekipa Necrosis jeszcze w tym samym roku postanowiła zmienić nazwę na Gomorra, a chwilę potem na - później rozchwytywaną - Cryptopsy.

[English version]

The beginnings of Canadian masters of brutal/technical death metal, more widely known of course as Cryptopsy, go back to such names as Obsessive Compulsive Disorder, Necrosis and Gomorra. Of these names, only the middle one recorded some music, which was immortalized with demos and - most interestingly - with an album. On the last one, i.e. "Realms Of Pathogenia", you can see exactly what the first steps of this band looked like, drastically different from what Cryptopsy later became famous for. At that time, the Necrosis line-up consisted of Dan Greening (later the glorious Lord Worm), John Todd, Steve Thibault, Dave Galea (but he played in only one track here) and Mike Atkin. Generally, people who stayed at Cryptopsy for a relatively short time (or not).

At the times of "Realms Of Pathogenia", Canadians show relatively simple and untamed thrash metal with deathy additions. Unfortunately, their only lp is not very successful. The main problem of it is...the length of the songs. Definitely too long! And so, with more than 5-minute songs (of which 3 were thrown in the beginning), the ideas are enough for about half of their duration. Besides, "Realms..." does not help very large amount of simple rhythms (even when there are blasts), medium pugnacious riffs (or more precisely, that few of them are remembered), Dan's barking vocals (like a announcment for later growls, but still heavily unpolished) and the basement-like production (which makes the whole album lacking power). Interestingly, the best here is ending: "Carrion For The Wind", "Subject To Persecution" (in which it's better not to mention vocals) and "Plutonic Enclosure", where the band - ironically! - can play both racially and interestingly (the last one applies especially to the bass). Oh, the best would also be "Morbid Dependencies" here, but if you get rid of its opening riff - confusingly similar to that of Megadeth's "In My Darkest Hour".

So before Cryptopsy was heard by a wider group of recipients of brutal/technical death metal in really extreme proportions, the band had a thrash/death chapter under a different name, where they created one album. This one, as I mentioned above, is moderately captivating, although it perfectly shows what progress this formation made only 3 years later. This is also due to the appearance of drummer Flo Mounier in 1992, with whom the Necrosis band decided to change the name to Gomorra in the same year, and then to - later in demand - Cryptopsy.

Rating: 5/10

Komentarze

  1. niby jest to traktowane jako album ale dla mnie to jest demo. Album to album, a tutaj to wszystko takie amatorskie

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty