Obliveon - "Cybervoid" (1995)
Pójść z duchem czasu próbowało zaprawdę wielu - zarówno te niszowe, niedoceniane, jak i większe nazwy. Przykłady można by tylko mnożyć, choć trudno się do końca temu dziwić; wszak od połowy lat dziewięćdziesiątych było to dość popularne zjawisko. Podobna przypadłość zresztą dotknęła stojący nieco na uboczu i - niestety - niezbyt popularny kanadyjski Obliveon. Po dwóch genialnych i bardzo wyjątkowych albumach, bohaterowie recki bowiem również zapragnęli tego typu ryzykownych zmian, a tym samym porzucenia prog death/thrashowych ram na rzecz stylów bardziej na czasie i przystępniejszych dla przeciętnego ucha. Rozszerzając skład do kwintetu, pośród którego pojawił się wokalista Bruno Bernier (a Stéphane Picard głównie zajął się basem), Kanadyjczycy wraz z wydaniem w 1995 roku swojego trzeciego albumu, "Cybervoid", zeszli w nabierające ówcześnie rozmachu mechaniczne, groove metalowe klimaty.
Jednakże, "Cybervoid" jest o tyle ciekawym przypadkiem, że to płyta, do której z początku zupełnie nie byłem w stanie się przekonać, a wszelkie obcowanie z nią kończyło się gdzieś w połowie wydawnictwa (w dodatku z totalnym zdegustowaniem), by po jakimś dłuższym czasie, ów album...bardzo polubić i docenić oddalenie się od wcześniejszego kursu! Cóż, niekiedy po prostu musi upłynąć mylne, pierwsze wrażenie na skumanie danej płyty - na co tutaj można się złapać. Otóż, na "Cybervoid" Kanadyjczycy wstrzelili się w prostszą, odhumanizowaną i szarpaną stylistykę w typie Fear Factory, Pantery czy nawet Machine Head, choć jako że był to 1995 rok, skojarzenia z popularniejszymi nazwami w tym miejscu są wybitnie umowne - bardziej obrazują ukierunkowanie się w inny target. Oczywiście, pewne techniczne punkty wspólne z "Nemesis" także na "Cybervoid" występują, aczkolwiek stanowią one tło dla groove'owego rdzenia. Starsze składowe skrywają się jedynie tam gdzie pojawia się bardziej zaawansowany temat i thrashowe piłowanie lub okazjonalnie bas wysuwa się na pierwszy plan. Poza tym, towarzyszy nam na "Cybervoid" granie ciężkie, zdyscyplinowane, o bardzo cyfrowym klimacie, choć całkiem zróżnicowane i nie takie ubogie jak z pozoru mogłoby się wydawać.
Co zatem przemawia za tak pozytywnym spojrzeniem na ten krążek, a w zasadzie nie powinno? Duża ilość hitów (spokojnie mogących konkurować z ww. nazwami), wciągający koncept albumu, tłuściutki sound instrumentów, wysoka pomysłowość oraz - analogicznie - spora ilość przykuwających patentów. Przodują choćby pod tym względem "Downward", "Subgod", "Android Succubus", tytułowy, "Deus Ex Machina", "Perihelion" czy w większości po francusku zaśpiewany "Biomécanique", czyli całkiem pokaźna ilość utworów. Równie dobre wrażenie wywołuje bardziej eksperymentalna, industrialna końcówka krążka pod postacią "Psychomatrix" oraz "Drift Of The Spheres", gdzie znalazło się dużo więcej miejsca dla zawiłych dźwięków i lepiej odczuwalnej tytułowej cyberpustki. No a jeszcze à propos wokali, nowy nabytek, Bruno Bernier, spisał się naprawdę nieźle - nie ma startu do poprzedniej wyziewności, ale jego skandowanie i próby śpiewu pasują do takiej zautomatyzowanej wizji muzyki. Nawet czyste wokalizy, kolejna nowość (choć w wykonaniu Picarda), w "Sombre Phase" pasują do całości klimatu krążka.
Pomimo więc drastycznych zmian i przybrania groove metalowej łatki, "Cybervoid" wypada naprawdę solidnie. Bo choć styl zespołu stał się tu dużo prostszy, rytmiczny i znacznie bardziej industrialny, to Kanadyjczykom udało się zachować niekonwencjonalne i zawoalowane struktury kompozycji. Może nie do tego stopnia co wcześniej, ale wciąż wyrastając ponad przeciętną w gatunku - również pośród szeroko pojętego groove'u.
Ocena: 8,5/10
[English version]
Many bands have tried to keep up with the times - both niche, underrated and larger names. The examples could only be multiplied, although this is hardly surprising; after all, it has been quite a popular phenomenon since the mid-1990s. A similar problem affected the Canadian Obliveon, which is a bit out of the way and - unfortunately - not very popular. After two brilliant and very unique albums, these guys also wanted this type of risky changes and thus abandoning the prog death/thrash in favor of styles that are more current and more accessible to the average ear. Expanding the line-up to a quintet, including vocalist Bruno Bernier (and Stéphane Picard mainly played bass), the Canadians, with the release of their third album, "Cybervoid", in 1995, moved into the mechanical, groove metal atmosphere that was gaining momentum at that time.
However, "Cybervoid" is an interesting case in that, because it's an album that I was not able to get into at all at first and all contact with it ended somewhere in the middle of the album (and with total disgust), and after some time, I...really like this album and appreciate the departure from the previous course! Well, sometimes you just have to make a false first impression of a specified album - a trap you can fall into here. On "Cybervoid", the Canadians stepped into simpler, dehumanized and jerky style, such as Fear Factory, Pantera or even Machine Head, although as it was 1995, associations with more popular names here are highly conventional - they more clearly illustrate a different direction target. Of course, some technical points common to "Nemesis" also appear on "Cybervoid", although they constitute a background for the groove core. The older patterns are only hidden where there is a more advanced theme and thrashy riffing or occasionally the bass is audible. Moreover, on "Cybervoid" we are accompanied by heavy, disciplined metal with a very digital atmosphere, although quite diverse and not as poor as it might seem.
So what speaks for such a positive view of this album and in fact it shouldn't? A large number of hits (that can easily compete with the above-mentioned names), an engaging album concept, a really great production, high creativity and - similarly - a large number of ear-catching patterns. The leaders in this respect include "Downward", "Subgod", "Android Succubus", the title track, "Deus Ex Machina", "Perihelion" and sung mostly in French "Biomécanique", which is quite a large number of songs. An equally good impression is made by the more experimental, industrial ending of the album in the form of "Psychomatrix" and "Drift Of The Spheres", where there is much more space and feeling for intricate sounds and the title cyber-void. And by the way of the vocals, the new vocalist, Bruno Bernier, did really well - he's nothing compared to the previous aggressiveness, but his singing fit such an automated vision of this music. Even the clean vocals, another novelty (although performed by Picard), in "Sombre Phase" fit the overall atmosphere of the album.
So despite the drastic changes and the departure into groove emtal, "Cybervoid" is really solid. Although the band's style became much simpler, rhythmic and much more industrial, the Canadians managed to maintain unconventional and veiled composition structures. Maybe not to the same extent as before, but still rising above the average in the genre - also among the broadly understood groove metal.
Rating: 8,5/10
Komentarze
Prześlij komentarz