Exhorder - "Slaughter In The Vatican" (1990)
Exhorder z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu mylnie kojarzył mi się w młodzieńczych latach wchodzenia w dosadniejsze, thrashowe klimaty z Demolition Hammer. Na swoje usprawiedliwienie muszę jednak zaznaczyć, że towarzyszy nam tu ta sam data debiutu, równie skromny dorobek z tzw. pierwszego okresu działalności, późniejsze przejście w groove, ale także nieeeco nieszczególne trafienie w czas, gdy to death metal spychał w ekstremie szeroko pojęty thrash na dalsze rewiry. Tak czy owak, początki Exhorder datuje się już na 1985 rok, natomiast oficjalny debiut pod postacią "Slaughter In The Vatican" (nie mylić z demówką z 87') dopiero 5 lat później. Wtedy to właśnie po raz pierwszy ukazał się talent Kyle'a Thomasa, Vinniego LaBelly, Jaya Ceravolo i Chrisa Naila do pisania dość wyziewnych i jadowitych hiciorów.
Na etapie debiutowania, Exhorder jednak nie miał zbyt dużo wspólnego z groovem, o którym bardzo często mówi się w kontekście tej grupy i ogólnego podchwycenia tego stylu na dużo większą skalę przez Panterę. Na "Slaughter In The Vatican" przeważa szybki, zwarty i obfity w gitarowe piłowanie thrash metal, dopuszczający okazjonalne, średnie tempa. Najbardziej z rzekomym groovem może kojarzyć się tu dosyć charyzmatyczny, krzykliwy oraz zaciągany wokal Kyle'a, pomimo że klasycznie thrashowe wyszczekiwanie także na "Slaughter..." występuje. Poza tym, te kilka prostszych, troszkę chwytliwszych riffów czy - generalnie - wolniejszych temp, nie zaciera sedna ówczesnego stylu Exhorder - agresywnego, wyziewnego i intensywnego wpisującego we wściekłą odmianę thrashu.
Bez względu na te przegródki, najważniejsza jest jednak na "Slaughter In The Vatican" muzyka. A ta prezentuje się wyśmienicie, ma odpowiednie jebnięcie i szczerość, a także nie brakuje jej dużej dawki zaczepności. Gitary i perka zasuwają więc z niemałym rozmachem i finezją, Kyle furiacko zdziera gardło, wypluwa słowa z szybkością karabinu maszynowego (końcówka "Desecrator" - totalna miazga!) lub efektownie zaciąga głos (co z dosadnymi i opluwającymi katolskie ścierwo tekstami podbija brutalność krążka), solówki masakrują szybkościami, bas od czasu do czasu dodaje swoje pięć groszy do ogólnej młócki (za jego partie odpowiadają tutaj Vinnie i Jay), a całości przewodzi selektywne, choć szorstkie brzmienie. W tej sytuacji, przykładem może być w zasadzie każdy kawałek, gdyż jednakowo wszystkie z nich trzymają wysoki poziom i stopień agresji, zarówno dłuższe "The Tragic Period", tytułowy czy "Desecrator", jak i krótsze strzały w typie "Homicide", "Exhorder" czy "Anal Lust". No właśnie, co do ostatniego z wymienionych utworów, zespół pokusił się o zabawne pominięcie tekstu w książeczce pod pretekstem zbyt brutalnej treści do druku i dopisania sobie jej wedle własnego uznania. Cóż, nawet wtedy ten temat mógł się trochę zdawać wyolbrzymionym, co jednak nie ujmuje sile wyrazu tegoż kawałka. A tak naprawdę, nie ujmując całej tej płycie.
Debiut Exhorder zatem do dziś wrzyna się w czachę i kopie po słuchaczu, nie ustępując znacząco ówczesnej ekstremalnej konkurencji. "Slaughter In The Vatican" zawiera samą śmietankę dla thrash metalowych dźwięków - agresję, ciężar i dzikość w najczystszej (sic!) postaci. Możliwe że, gdyby ów album ukazał się troszkę wcześniej, debiut Exhorder wymieniałoby się zaraz za epokowymi krążkami Dark Angel, Exodus czy nawet Slayer.
Ocena: 9/10
[English version]
For some inexplicable reason, I mistakenly associated Exhorder with Demolition Hammer in my youthful years of entering the more explicit, thrash metal sounds. However, to justify myself, I must point out that here we have the same debut date and equally modest discography from the first period of activity, the later transition into groove metal, but also not very well located time of release when death metal pushed thrash metal into the background. Anyway, the beginnings of Exhorder date back to 1985, while the official debut in the form of "Slaughter In The Vatican" (not to be confused with the demo from 87) was only 5 years later. It was then that Kyle Thomas, Vinnie LaBella, Jay Ceravolo and Chris Nail's talent for writing rather aggressive and venomous hits first emerged.
At the times of their debut, Exhorder did not have much in common with groove metal, which is often talked about in the context of this group and the general takeover of this style on a much larger scale by Pantera. "Slaughter In The Vatican" is dominated by fast, compact thrash metal with occasional medium tempos. What may be most associated with the supposed groove here is Kyle's quite charismatic, screaming singing a bit in a heavy metal manner, although the classically thrash metal vocals is also present on "Slaughter...". Moreover, these few simpler, slightly catchier riffs or - generally - slower tempos do not erase the essence of Exhorder's style at that time - aggressive, wild and intense, typical of a furious version of thrash.
Regardless of these genre divisions, the most important thing on "Slaughter In The Vatican" is the music. And this one looks great, has the right aggressiveness and also has a lot of dynamics. The guitars and drums move with considerable panache and finesse, Kyle spits out words at the speed of a machine gun (the ending of "Desecrator" - total hit!) or sings impressively (which, combined with explicit lyrics of Catholic absurdity, enhances the brutality of the album), the solos are killer with their speed, the bass adds small inserts to the general aggressiveness (Vinnie and Jay are responsible for these parts), and the whole thing is led by a selective, yet rough sound. In this situation, basically every song can be an example, because they maintain a high level and degree of aggression, both the longer "The Tragic Period", the title track or "Desecrator", as well as shorter songs like "Homicide", "Exhorder" or "Anal Lust". Well, as for the last of the mentioned songs, the band tried to amusingly omit the text from the booklet under the pretext that the lyrics was too brutal for printing and to figure it out for yourself. Well, even then, the topic may have seemed a bit exaggerated, but that does not detract from the expressive power of this song. In fact, the entire album.
Therefore, Exhorder's debut still makes a very positive impression and delights with its compositions, not significantly inferior to the extreme competition of that time. "Slaughter In The Vatican" contains the very essence of such music - pure aggression, heaviness and wildness. It's possible that if this album had been released a little earlier, Exhorder's debut would have been listed right behind the epochal albums by Dark Angel, Exodus or even Slayer.
Rating: 9/10
hellalujah :::
OdpowiedzUsuńBardzo lubię tę okładkę.
Niby nic, a miło się na to patrzy :)
nie zapominaj o muzyce, bo też dobra
Usuńhellalujah :::
UsuńWiadomo.
Musowo trzeba wspomnieć o Panterze, bo multum jest stycznych.
Przy czym , COWBOY FROM HELL ukazało się ledwie parę miesięcy wcześniej, więc – mając na uwadze ile czasu zajmuje przygotowanie materiału na płytę – ciężko mówić nawet o inspirowaniu się ową.
Osobiście, wolę na tym etapie Exhorder.
Płyta PRZE CHUJ!
Od siebie za to dodam, że do 1992 wolę jednak Exhorder od Pantery, o czym rozpiszę się zapewne niebawem. Proszę wyczekiwać cierpliwie ;)
UsuńCzy recki Kotka zagoszczą na blogu, tego nie wiem, na razie nic nie obiecuję. Swego czasu mocno katowałem "Vulgar Display Of Power", "Far Beyond Driven" i "The Great Southern Trendkill" więc szanse są spore, ale zobaczymy. W kolejce mam parę mocno zaległych płyt, jak i perełek, o których trzeba wspomnieć najpierw.