Kreator - "Cause For Conflict" (1995)

Komercyjna klapa i zmieszane opinie związane z "Renewal" w znaczącym stopniu sprawiły, iż niedługo po wydaniu owego albumu z grupą rozstało się aż dwóch jej współzałożycieli, zrażonych takim obrotem spraw - Ventor oraz Rob Fioretti. To jednak nie zniechęciło lidera do kontynuowania działalności zespołu oraz komponowania nowego materiału i wraz z Frankiem Blackfirem, Mille Petrozza zgarnął dwóch nowych muzyków - Christiana Gieslera na bas oraz Joe'a Cangelosiego na perkusję. W takiej oto odświeżonej konfiguracji powstał siódmy longplay Kreatora, zatytułowany "Cause For Conflict" i wydany w 1995 roku, który po fali wcześniejszej krytyki zwrócił zespół ku znacznie brutalniejszym rejonom, choć...nie przekreślając całkowicie pewnych poszukiwań wyniesionych z poprzedniej płyty.

Uściślając, "Cause For Conflict" to powrót do thrash metalowej łupanki, ale w nieco jej nowocześniejszym wydaniu. Tym razem, położono więc nacisk na thrashową agresję, z tą różnicą na tle albumów 1-5, że z uwzględnieniem rwanych riffów (groove metalowa pozostałość po "Renewal"), cyfrowych ozdobników (industrialna pozostałość po "Renewal"), bardziej przyziemnego klimatu (o powrocie do tego siarczystego póki co nie było mowy), a także trochę spychając średnie tempa na dalszy plan. I wbrew powszechnej krytyce wobec "Cause...", muszę przyznać, że tego typu nowo-stara formuła wypada tu na zadowalającym poziomie i bez tylu przeciwności co poprzednio - po kilkunastu przesłuchaniach wręcz trudno pojąć tak negatywne opinie i mieszanie tego krążka z błotem. "Cause For Conflict" to longplay, z którego kipi szczera agresja, ale podana jest ona w bardziej szorstkim, mniej melodyjnym i przystępnym oraz - co za tym idzie - nie tak chwytliwym wydaniu co kilka wcześniej.

Wygar na "Cause For Conflict" jest zatem imponujący, niekiedy wręcz death metalowy - stąd widać, że Niemcy wciąż obserwowali zmiany zachodzące w ekstremie. Brzmienie stało się cięższe, perkusję wysunięto bardziej na przód, gitary nabrały więcej kolorytu, bas zyskał na wyrazistości, Mille wykrzykuje słowa znacznie niżej niż wcześniej, a do samych kompozycji nie trzeba się tyle przekonywać co przy okazji "Renewal"

Jak brutalniejszy jest to krążek od swoich poprzedników najlepiej świadczą "Lost", "Progressive Proletarians", "Bomb Threat", "Hate Inside Your Head", "Men Without God", "Sculpture Of Regret", "Prevail" czy "Dogmatic", które głównie stawiają na bezpośredni wpierdol i ciężar, a także poszczycić się one mogą selektywnym i mięsistym soundem instrumentów, na czele oczywiście z perkusją i jej silnie zaznaczoną w miksie stopką. Właśnie, Joe Cangelosi ze zleconego zadania spisał się wybornie, na niezwykle wysokim poziomie - zagrał dużo ciekawiej i bardziej finezyjnie od Ventora, mimo że wciąż w oparciu o prostą łupaninę. Fajne są też te wolniejsze numery, gdzie przewijają się wpływy z pod znaku groove/industrial lub te klimatyczne z pewną dawką brudu, tj. "Celestial Deliverance", "Isolation" oraz "Crisis Of Disorder", choć nie ma co ukrywać, że to te najbrutalniejsze i nastawione na łomot wypadają na "Cause..." najciekawiej. Minusy...hmm...nie ma tu ich zbyt dużo. Mniej wybijająca się chwytliwość, niektóre próby śpiewu i zbędny hidden track po "Isolation", to w zasadzie drobnostki nieodbierające czerpania radochy z tegoż krążka.

Tak samo jak w przypadku "Renewal", kompletnie nie utożsamiam się z krytyką wobec "Cause For Conflict". Choć siódmy album Kreatora jest wyraźnie inny od swojego poprzednika, bo zwraca się ku bardziej ekstremalnym stronom, to jednak identycznie niesłusznie został uznany on za wtopę i rzekome pogubienie się w poszukiwaniu nowej tożsamości. Mym skromnym zdaniem, "Cause..." należy do najlepszych wydawnictw, jakie ukazały się w eksperymentalnych czasach Kreatora. Bo z jednej strony, Niemcom udało się uchować sensownie, modne wówczas, wpływy z pogranicza groove/industrial i metalu klimatycznego, a z drugiej, z pomyślunkiem zbrutalizować brzmienie i przywdziać tą nowoczesność w rasowe, thrash metalowe kompozycje.

Ocena: 8,5/10


[English version]

The commercial failure and mixed opinions related to "Renewal" significantly caused two of the co-founders to part ways with the band shortly after the release of that album, discouraged by such a result - Ventor and Rob Fioretti. However, this did not discourage the leader from continuing the band's activity and composing new material, and together with Frank Blackfire, Mille Petrozza hired two new musicians - Christian Giesler on bass and Joe Cangelosi on drums. In such a refreshed configuration, the seventh Kreator longplay, entitled "Cause For Conflict" and released in 1995, which, after a previous criticism, turned the band towards much more brutal areas, although...not completely erasing certain explorations from the previous album.

To be precise, "Cause For Conflict" is a return to thrash metal aggressiveness, but in a slightly more modern version. This time, the emphasis was put on thrash brutality, with the difference compared to albums 1-5, that it included simple, rhythmic riffs (groove metal remnant of "Renewal"), digital-like ornaments (industrial remnant of "Renewal"), a more urban atmosphere (there has been no talk of returning to this satanic one so far), and also pushing the medium tempos into the background a bit. And contrary to the common criticism of "Cause...", I have to admit that this type of new-old formula comes out here at a satisfactory level and without as many opposites as before - after several listenings, it's hard to understand such negative opinions and naming this album as a crap. "Cause For Conflict" is an longplay that is really aggressive, but it's presented in a rougher, less melodic and accessible, and therefore not as catchy, version as the previous ones.

Brutality on "Cause For Conflict" is therefore impressive, sometimes even with death metal feeling - from this you can see that the Germans were still observing the changes taking place in extreme. The sound became heavier, the drums were moved more to the front, the guitars gained more differentiation, the bass gained clarity, Mille shouts the words much lower than before, and the compositions themselves do not require as much convincing as on the "Renewal".

How much more brutal this album is than its predecessors is best demonstrated by "Lost", "Progressive Proletarians", "Bomb Threat", "Hate Inside Your Head", "Men Without God", "Sculpture Of Regret", "Prevail" or "Dogmatic", which mainly focus on direct punch and heaviness, and they can also boast a selective and fleshy sound of instruments, led of course by the drums and their strongly marked kick drum in the mix. Joe Cangelosi did an excellent job with the assigned task, at an extremely high level - he played much more interestingly and with more finesse than Ventor, although still based on simple patterns. The slower tracks are also cool, with influences from the groove/industrial or the atmospheric ones with a dose of filth, such as "Celestial Deliverance", "Isolation" and "Crisis Of Disorder", although there's no hiding the fact that the most brutal and focused on speed come out the most interesting on "Cause...". The downsides...well... there aren't many of them here. The less striking catchiness, some attempts at clean singing and the unnecessary hidden track after "Isolation" are basically minor issues that don't take away from the joy of this album.

As with "Renewal", I completely disagree with the criticism of "Cause For Conflict". Although Kreator's seventh album is clearly different from its predecessor, because it turns to more extreme sides, it was just as wrongly considered a flop and an alleged loss in search of a new identity. In my humble opinion, "Cause..." is one of the best releases that came out during Kreator's experimental times. Because on the one hand, the Germans managed to sensibly preserve the then fashionable influences from the groove/industrial and atmospheric genres, and on the other, they thoughtfully brutalized the sound and transformed this modernity in aggressive, thrash metal compositions.

Rating: 8,5/10

Komentarze

  1. Ta płyta mocno kojarzy mi się ze Slayerowym Divine Intervention

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I też jest jednym z moich ulubionych ich wydawnictw, obok tych najbardziej rozchwytywanych

      Usuń
  2. Zajebisty album, czuć wkurwienie Mille. Szkoda, że nie poszli tą drogą.

    OdpowiedzUsuń
  3. To i dwie kolejne to są najlepsze płyty Kreatora, oczywiście to kontrowersyjna opinia, ale to właśnie było super, że zaczęli wyłamywać się ze schematów, jeszcze violent revolution była elegancka, a potem już mówiąc delikatnie,nie dla mnie, pozdro

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zupełnie się nie zgadzam. CfC się jeszcze, broni choć jakimś wielkim fanem tego albumu nie jestem, ale Outcast to grube rozczarowanie biorąc pod uwagę, kto tam był drugim gitarzystą Kreatora. Endorama jest za to mocno nierówna. Ogólnie to poza Renewal nie podchodzi mi specjalnie eksperymentalny okres historii Kreatora.

      Usuń
  4. A mi w ogóle nie podchodzi ten zespół, pozatym jest przereklamowany jak Sepultura ,Slayer,Metallica i Megadeth

    OdpowiedzUsuń
  5. Obituary to muzyka dla Ludzi, thrash to strasznie nudna muzyka, tylko death metal jak już moi drodzy ewentualnie jazz i muzyka klasyczna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1-nikt ci nie każe czytać tych recenzji 2- Obituary jest tu całe zrecenzowane, 3- odwal się od thrashu bo jest zajebisty

      Usuń
    2. Metallica życiem!!!!

      Usuń
  6. Hola! Bracia i siostry, co tu się odwala, ten kto poznał tajniki śmierci i okultyzmu nie potrzebuje żadnej Muzyki w swoim życiu

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty