Voivod - "War And Pain" (1984)
Voivod to jedna z TYCH wpływowych i legendarnych kapel, które skutecznie stawiały na ciągły progres, a jednocześnie bardzo sprawnie spinały to w porywające, (najczęściej) metalowe kompozycje o chłodnym, kosmiczno-post-apokaliptycznym klimacie. Ich początki były jednak nieco bardziej tradycyjne. Kapela powstaje z inicjatywy gitarzysty Piggy'ego już w 1981 roku, aczkolwiek jeszcze w tym samym roku się rozpada - towarzyszący mu basista Blacky oraz perkusista Away nie domagają pod kątem umiejętności i zmuszeni zostają się podszkolić. Raptem rok później zbierają się oni na nowo i - z lepszymi skutkami - zaczynają ponownie wspólnie grać oraz tworzyć własną muzykę. W 1983 roku znajdują oni wokalistę Snake'a, jako kwartet wydają demówkę "Anachronism", a rok później kolejną taśmę pt. "To The Death!" oraz - najważniejszy w tym zamieszaniu - debiutancki album zatytułowany "War And Pain". A debiut to o tyle interesujący, że wyłania nam preludium możliwości i unikalności Voivod.
Wspomniałem, że za czasów "War And Pain" stylistyka, w jakiej obracali się Voivod wyglądała nieco bardziej tradycyjnie. I tak, to prawda, na tym etapie muzyka tegoż kwartetu różniła się od późniejszych, mocniej rozchwytywanych płyt, gdyż sięgali oni prostszych oraz jeszcze nie tak wizjonerskich środków co od trzeciego albumu wzwyż. Na szczęście, nie oznaczało to, iż nawet wtedy nie dało się w graniu Kanadyjczyków odnaleźć ich autorskich zagrywek. Te znaleźć, jak najbardziej można, ale po prostu, jeszcze się one tlą na dalszym planie i skryte zostały pod natłokiem hałasowania. Debiutujący Voivod stawiał największy nacisk na thrash metal w mocno dzikiej oraz niechlujnej oprawie, a ciągoty do odjechanych dźwięków i futurystyczny klimat stanowią akcenty, które ustępują agresywnym i bezwzględnym dźwiękom. Właśnie, "War And Pain" to bardzo agresywna i nieokiełznana muzyka. Co prawda, dało się po Voivod odczuć niemałe fascynacje Motörhead, Venom, Iron Maiden czy Judas Priest, ale na bazie tych inspiracji już na jedynce udało im się nagrać coś innego i - tak jak nadmieniałem - coś dużo bardziej barbarzyńskiego.
Wojna i ból, według Voivoda, przypomina poniekąd ówczesne podejście do grania metalu co u Metalliki i Slayera, z tą różnicą, że Kanadyjczycy wypadali zdecydowanie bardziej furiacko niż swoi amerykańscy koledzy. Całość jest więc bardzo żwawa i szarżująca, rytmy wystukiwane są przez Awaya prosto (ale nie prostacko) i niemal na punkową modłę, Snake niechlujnie zdziera gardło odkrywając jak bardzo niewyżytym młodzieńcem naówczas był, bas Blacky'ego pięknie rzęzi i (jeszcze) boryka się w tle, natomiast Piggy, mimo zabrudzonego soundu gitary, sypie żywiołowymi riffami i solówkami, stawiając na szybsze i bardziej wściekłe dewastowanie gryfu w guście podrasowanego heavy metalu, ale miejscami prezentując również nietypowe, techniczne i dysonansowe zagrywki, z których gitarzysta szerzej zasłynie później. W efekcie, przekłada się to na dziewięć wściekłych i pasjonujących numerów, w których o dziwo nie brak zwrotów akcji, zabawy dynamiką oraz rozbudowanych wstępów i rozwinięć (zalatujących klimatami - nomen omen - wojny nuklearnej), a także punkowego czadu i przyjemniejszych melodii. Wystarczy wyciągnąć na ruszt "Black City", "Voivod", "Suck Your Bone" oraz "Live For Violence", by tego połączenia najlepiej tu doświadczyć.
Debiutancki album Voivod zatem świetnie oddaje gdzie sięgały inspiracje kanadyjskiego zespołu, jak stawiano pierwsze kroki oraz że już w tym 1984 roku kapela potrafiła wypaść rasowo, jak i całkiem pomysłowo. Na "War And Pain" wprawdzie nie ma takiego hiciarstwa jak na debiutach Metalliki i Slayera, zabrudzona realizacja niekiedy przykrywa co fajniejsze detale (pomimo że sam dźwięk i tak jest zadziwiająco czytelny), a czasem brakuje większego zróżnicowania od ciągłych punkowych rytmów do przodu, to jednak już tutaj grupa zaprezentowała się intrygująco oraz zamaszyście przesunęła granicę dzikiego i porywistego thrash metalu. Kwartet jednak nie czuł się wystarczająco nasycony, przez co dwa lata później utrzymali stosunkowo podobne podejście komponowania.
Ocena: 8,5/10
[English version]
Voivod is one of THOSE influential and legendary bands that effectively focused on continuous progress, while at the same time very skillfully combining it into captivating, (most often) metal songs with a cold, cosmic-post-apocalyptic atmosphere. Their beginnings were, however, a bit more traditional. The band was formed by guitarist Piggy in 1981, although they split-up the same year - bassist Blacky and drummer Away did not demand much in terms of skills and were forced to improve. Just a year later they got together again and - with better results - started playing once again and creating their own music. In 1983 they found vocalist Snake, as a quartet they released a demo "Anachronism", and a year later another tape entitled "To The Death!" and - the most important in this discussion - a debut album entitled "War And Pain". And the debut is all the more interesting because it gives us a prelude to the possibilities and uniqueness of Voivod.
I mentioned that during the "War And Pain" era, Voivod's style looked a bit more traditional. And yes, it's true that at that time the music of that quartet was different from the later, more sought-after albums, because they reached for simpler and not yet as visionary means as from the third album onwards. Fortunately, this did not mean that even then it was impossible to find their own original patterns. They can be found, of course, but they are still smoldering in the background and hidden under the mass of noisy and loud thrash metal. Well, the debuting Voivod put the greatest emphasis on thrash metal in a very wild and filthy setting, and the cravings for crazy sounds and futuristic atmosphere are accents that give way to aggressive and ruthless sounds. Precisely, "War And Pain" is very aggressive and feisty piece of music. It's true that Voivod showed considerable fascination with Motörhead, Venom, Iron Maiden and Judas Priest, but based on these inspirations, on their first album they managed to record something different and - as I mentioned - something much more barbaric.
According to Voivod, their war and pain is somewhat reminiscent of the approach to playing metal at that time, as in Metallica and Slayer, with the difference that the Canadians came off as decidedly more furious than their American friends. The whole thing is therefore very lively and charging, the rhythms are tapped out by Away in a simple (but not coarse) and almost punk style, Snake sloppily rips his throat revealing what a full of vigor youth he was at the time, Blacky's bass beautifully wheezes and (yet) stucks in the background, while Piggy, despite the dirty sound of the guitar, surprises with lively riffs and solos, focusing on faster and more furious destruction of the fretboard in the style of more intense heavy metal, but also presenting at some fragments unusual, technical and dissonant patterns, for which the guitarist would later become widely known. As a result, this comes into nine furious and exciting songs, in which, surprisingly, there is no shortage of plot twists, dynamics and extended introductions and developments (reminiscent of the atmosphere of nuclear war), as well as punk rock and more pleasant melodies. Just listen to the "Black City", "Voivod", "Suck Your Bone" and "Live For Violence" to experience this combination best here.
The debut album by Voivod perfectly reflects where the inspirations of the Canadian band reached, how they took their first steps and that even in 1984 the band was able to come out as both aggressive and quite inventive. On "War And Pain" there is not such hits as on the debuts of Metallica and Slayer, the filthy production sometimes covers up the more interesting details (although the sound itself is surprisingly legible anyway), and sometimes there is a lack of greater differentiation from the continuous punk rhythms forward, however, already here the group presented itself intriguingly and boldly pushed the border of wild and feisty thrash metal. Well, the quartet did not feel fully satisfied, which is why two years later they maintained a relatively similar approach of composing.
Rating: 8,5/10
tak tak, Voivod to jest właśnie to!
OdpowiedzUsuńhellalujah :::
OdpowiedzUsuńZ wysokiego C wchodzisz w nowy rok :)
No jest tych płyt do zmielenia.
Teraz Napalm i będziesz miał czas tylko na nowości.
\m/
Z wysokiego C, gdyż ponieważ się przyznam, że Voivod to jedna z moich ulubionych kapel w ogóle, a jej albumy do 1997 roku to nie są "jakieś tam nowatorskie albumy" tylko rzeczy w większości wybitne, przy których bez szczegółowej analizy ani rusz ;)
UsuńNapalm Death swoją drogą, też będzie.
I Love This Band!
OdpowiedzUsuń