Rotting - "Crushed" (1998)

Kanadyjski Rotting Christ debiutował w mocno amerykańskim stylu i dokładnie wtedy gdy brutal death metal nabierał rozpędu pod koniec ubiegłego wieku. Teoretycznie, wszystko więc co idealne by wypłynąć na jednej fali razem z Internal Bleeding, Disgorge, Broken Hope i Skinless, a w praktyce średnie promo, inny kraj pochodzenia oraz zwyczajny brak szczęścia i utrzymania składu w ryzach zbyt szybko pociągnęły kapelę do piachu nim zaczęła ona konsekwentnie gnać w takim stopniu jak amerykańscy koledzy. Nie umniejsza to jednak skromnemu dorobkowi, który Gnicie za sobą pozostawiło, a który - jeszcze bardziej w dobie internetu - obrósł niemałym kultem. Na szczęście, ich jedyny longplay z 1998 roku pt. "Crushed" zupełnie nie bez przyczyny uchodzi za perełkę pośród licznego później brutal death metalu - do dziś brzmi świeżo i mało ma sobie równych.

Najlepsze, że "Crushed" nie jest jakąś eksperymentalną czy kontrowersyjną płytą w ramach tego (brutalnego) gatunku. Wręcz przeciwnie, jedynka Rottingów to album z cyklu tych esencjonalnych i pozwalających na łatwiejsze zrozumienie tak wykonywanego łomotu, a jednocześnie, jego próg wejścia nie jest zbyt niski i nie ma on jakiegokolwiek związku z kompromisami. Całość oczywiście poraża ciężarem, brutalnością i tłustym brzmieniem, aczkolwiek równie wspaniale wygląda kwestia hitowości, klimatu i kreatywności. W muzyce Gnicia dzieje się bardzo dużo, z riffów sączy się moc, instrumentaliści nie unikają technicznych wycieczek (są też błyskotliwe/przejmujące solówki), chwytliwość podano ze smakiem, atmosfera krążka przywodzi na myśl początki boomu na death metal, perkusja wie kiedy zagrać gęściej (niemal w death-grindowym stylu) a kiedy nieco prościej, natomiast wokalmen błyszczy rasowym growlem. Czasami przewijają się również pato-interludia, ale w przeciwieństwie do Impetigo czy Mortician nie przejmują one kontroli ponad główną treść muzyki. To, rzecz jasna, spory atut, bo w przypadku takiego grania o brutalną i pomysłową miazgę chodzi przecież najbardziej.

Rzeźnia uskuteczniana przez Rotting nasuwa skojarzenia z mielonką z pod znaku Suffocation (w sumie jedna z podstaw brutal death metalu), ciężarem Cannibal Corpse, ekspresją Grave (mowa o wokalach) i bujnięciem Immolation (na czele z licznymi flażoletami), ale Kanadyjczycy łączą te wpływy po swojemu, są nie mniej brutalni od powyższych nazw i dysponują podobnym kalibrem hiciarstwa. Przykładów nie trzeba daleko szukać. "Sexually Tortured", "Unholy Penetration", "Laid To Rest" (ten slamowy riff!), "Christian Castration", "Let Them Bleed" czy "Soulburn" to kawał zajebiście brutalnego i cholernie chwytającego metalu, od którego trudno uwolnić się na długie godziny. Jak wspominałem wcześniej, Rottingi pokazali na "Crushed" w czym tkwi sedno brutal death metalu, a zarazem przenieśli swoje świeże podejście w porywające, pełne energii i nieprzekombinowane kompozycje.

Mimo szkaradnej (w tym pozytywnym sensie) okładki, "Crushed" to idealna pozycja, by przekonać się, że w brutal death metalu trafiają się interesujące tytuły, które nie są ślepo zapatrzone w Suffocation czy w denny slam. Pełniak kanadyjskiego Rotting z 1998 udowadnia, że da się przy takich założeniach stworzyć wyśmienity materiał i zagrać go na miarę mistrzów gatunku, bez usilnego poszerzania ram ekstremalnego grania. Zdecydowanie warto więc się z "Crushed" zapoznać, w innym wypadku, umknie Waszej uwadze zbyt wiele wartościowej muzyki.

Ocena: 10/10


P.S. Właśnie dobiliśmy do 600 recenzji!

[English version]

Canadian Rotting Christ debuted with a distinctly American sound, just as brutal death metal was gaining momentum at the turn of the last century. Theoretically, they had everything they needed to ride the wave of Internal Bleeding, Disgorge, Broken Hope, and Skinless. In practice, a mediocre promo, a different country of origin and a simple lack of luck and line-up control quickly brought the band to split-up before they could consistently achieve the same level of success as their American counterparts. However, this does not diminish the modest discography that Rotting left behind, which - even more so in the internet age - has developed quite a cult following. Fortunately, their only album, 1998's "Crushed", is rightly considered a gem among the numerous brutal death metal acts that followed - it still sounds fresh and unrivaled.

The best part is that "Crushed" isn't some experimental or controversial album within this (brutal) genre. On the contrary, Rotting's first album is one of those essential albums that makes this brutal music performed in this way easier to understand, yet its entry point isn't too low and doesn't involve any compromises. The whole thing is, of course, striking in its heaviness, brutality and fatty sound, although the hitmaking, atmosphere and creativity are equally impressive. There's a lot going on in Rotting's music; the riffs ooze power, the instrumentalists don't hide from technical excursions (there are also brilliant/thrilling solos), the catchiness is tastefully delivered, the album's atmosphere is reminiscent of the early death metal boom, drums know when to play thicker (almost in a death-grind style) and when to play more simply, while the vocalist shines with a genuine growl. Occasionally, pato-interludes also appear, but unlike Impetigo or Mortician, they don't overtake the main content of the music. This is, of course, a significant advantage, because in this type of music, brutal and inventive mashups are paramount.

Rotting evokes associations with the brutality of Suffocation (essentially one of the foundations of brutal death metal), the heaviness of Cannibal Corpse, the expressiveness of Grave (referring to the vocals), and the exuberance of Immolation (with its numerous harmonics), but the Canadians blend these influences in their own unique way, are no less brutal than the aforementioned bands and possess a similar caliber of hitmaking. You don't have to look far for examples. "Sexually Tortured""Unholy Penetration""Laid To Rest" (that slam riff!), "Christian Castration""Let Them Bleed" czy "Soulburn" are full of incredibly brutal and entrancing metal that's hard to escape for hours. As I mentioned earlier, Rotting showed on "Crushed" what the essence of brutal death metal is, and at the same time transferred their fresh approach into captivating, energetic and uncomplicated compositions.

Despite its hideous (in a good way) cover art, "Crushed" is the perfect release to demonstrate that brutal death metal has interesting albums that aren't blindly obsessed with Suffocation or typical slam metal. The 1998 full-length from Canadian band Rotting proves that it's possible to create excellent material with such an approach and play it to the standards of the genre's masters, without necessarily stretching the boundaries of extreme music. Therefore, "Crushed" is definitely worth checking out; otherwise, you'll miss out on too much valuable music.

Rating: 10/10

P.S. We just hit 600 reviews here!

Komentarze

  1. Ooooo i za to cię kocham stary. Też uważam, że ta płyta zasługuje na taką notę. Ogólnie Kanada jest niedocenionym krajem i w środę będzie u mnie post o Aggression, który polecam. Dodam, że nie jestem fanem tego typu okładek, ale ta płyta miażdży i jest arcydziełem.

    Prowadzę sobie notatki odnośnie każdego zespołu w mojej kolekcji. Oto co ja napisałem o Rotting w swoich notatkach:
    "Niemalże w tym samym czasie zbiegły się re-edycje od dwóch firm: Hells Headbangers, oraz Morbid Generation. Kierując się różnymi czynnikami, w tym przede wszystkim jakością wydania, zdecydowanie wygrywa pierwsza opcja, nie tlyko jeśli chodzi o poligrafię, ale również jakość remastera. Kanadyjczycy zresztą zasługują na jak najlepszą pamiątkę dokumentującą ich twórczość. Grupa grała stosunkowo brutalnie, choć nie aż tak, jak inne zespoły w latach 1998-2002, a ponadto umieli inkarnować mój ukochany duch starej szkoły. Jakby tego było mało, dbali o to, żeby utwory nie tylko nie zlewały się w całość, ale też aby nie traciły na sile przekazu. Co ciekawe, najlepsze utwory to te najdłuższe, gdzie normalnie bywa na odwrót. Tego typu formuła powinna była być skazana na sukces, ale tak się oczywiście nie stało. Na szczęście Rotting pozostawił po sobie dowód, że da się grać ostro, ale z głową."

    I jak będziecie widzieć gdzieś w sklepach, to patrzcie się na firmę, która dokonała re-edycji, bo są 2 wersje, ja polecam brać wersję Hells Headbangers. Ma liner notes, bonusy i lepszą poligrafię, począwszy od logo na okładce.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękujemy Ci serdecznie Mutancie jak zawsze za szczegółowe opisy

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty