Edge Of Sanity - "The Spectral Sorrows" (1993)
Szczytowe osiągnięcie Edge Of Sanity? Można by się w sumie pokusić o takie stwierdzenie, choć trzeba mieć na uwadze, że wszystkie ich materiały z lat 92-96 są co najmniej zacne i - na swój sposób - przełomowe. "The Spectral Sorrows" to przede wszystkim pierwszy krążek kapeli Dana Swanö, na którym pojawiły się elementy/wpływy oraz same utwory tak odważnie wykraczające ponad melo-death. Wiadomo, te nowinki nie wyparły cięższej strony ich muzyki (bo jednak to ta przykuwa tutaj najbardziej i wypada najlepiej), ale w fajny sposób pokazały, że nie obce są zespołowi inne brzmienia niż te ciężkie.
Kolejna ważna rzecz - klimat płyty. Po jednej stronie, stał się bardziej melodyjny (nawet w najbardziej ekstremalnych momentach) i zróżnicowany (vide: odstępstwa od death metalu), po drugiej zyskał jeszcze więcej szwedzkiego "chłodu", a co za tym idzie, jeszcze więcej piaszczystego BOSSa HM-2w. Na samym początku może to oczywiście wydawać się czymś mocno niespójnym czy nieskładnym, ale trzeba wyraźnie podkreślić, że jeśli pojawiają się na "The Spectral Sorrows" przeskoki jakościowe (czy raczej stylistyczne), to nie ma ich aż tak dużo, a pasują one dość nieźle do "tradycyjnej" strony krążka. No a ta, obfituje w same świetne utwory, zarówno tam gdzie zespół dociąża ("Jesus Cries", "Darkday", "Livin' Hell"), stawia na większą chwytliwość ("Waiting To Die", "The Masque", "Lost") czy wprowadza bardziej rozbudowane struktury ("On The Other Side", "Across The Fields Of Forever") do melo-deathowego grania.
Uroku nie sposób też odmówić - wspomnianym na początku - psikusom, mocno odbiegającym od stylistyki EoS. Pierwszym z nim nich jest świetnie odegrany cover Manowar "Blood On My Enemies", w którym Dan Swanö doskonale wchodzi w manierę czystego, podniosłego śpiewu, z kolei drugim nie mniej ważnym jest "Sacrificed", utwór stylizowany na The Sisters Of Mercy - tj. z niskim, gotyckim śpiewem, ale też z ejtisowo brzmiącymi klawiszami, oszczędnymi gitarami i perkusją przypominającą automat. Ostatnią niespodzianką jest "Feedin' The Charlatan", wyjątkowo zaśpiewaną przez gitarzystę Andreasa Axelssona - utwór nawiązujący do grania z pod znaku hardcore'a/grindcore'a, będący jednak najsłabszym ogniwem spośród całości "The Spectral Sorrows". Ogólnie spory rozstrzał gatunkowy, ale w aż 2 przypadkach na 3, z pewnością warty uwagi i pokazujący talent Szwedów.
To samo właściwie można powiedzieć...o całej tej płycie. Na "The Spectral Sorrows" zespół Dana Swanö pokazał się z jeszcze lepszej i ciekawszej strony względem "Unorthodox", a przy tym z odpowiednim zachowaniem ekstremalnego charakteru muzyki. Należy pamiętać, że jak na melo-deathowe standardy nie jest to przecież codzienność.
Ocena: 9/10
[English version]
Edge Of Sanity peak achievement? One could be tempted to make such a statement, although you have to bear in mind that all their materials from the years 92-96 are at least respectable and - in their own way - groundbreaking. "The Spectral Sorrows" is primarily the first album of Dan Swanö's band, on which there were elements/influences and the songs themselves so boldly going beyond melo-death. Obviously, these novelties did not replace the heavier side of their music (because it's the one that attracts the most and is the best here), but they showed in a nice way that the band is no stranger to other sounds than the heavy ones.
Another important thing - the atmosphere of the album. On the one hand, it has become more melodic (even in the most extreme moments) and varied (vide: deviations from death metal), on the other hand it has gained even more Swedish "coolness", and thus, even more sandy BOSS HM-2w. At the very beginning it may seem something very inconsistent or incoherent, but it must be clearly emphasized that if there are qualitative (or rather stylistic) leaps on "The Spectral Sorrows", there are not that many of them, and they fit quite well to the "traditional" side of the music. Oh yea, it's full of great songs, both where the band comes more heavily ("Jesus Cries", "Darkday", "Livin' Hell"), focuses on greater catchiness ("Waiting To Die", "The Masque", "Lost") or introduces more elaborate structures ("On The Other Side", "Across The Fields Of Forever") to melo-death music.
The charm cannot be denied to - the aforementioned - pranks, strongly deviating from the EoS style. The first of them is a well-played cover of Manowar "Blood On My Enemies", in which Dan Swanö perfectly enters the manner of pure, sublime singing, while the second, no less important, is "Sacrificed", a song stylized to The Sisters Of Mercy - i.e. with low, gothic singing, but also with eighties-sounding keyboards, modest guitars and drum programming-like percussion. The last surprise is "Feedin' The Charlatan", a song exceptionally sung by guitarist Andreas Axelsson, referring to playing in style of hardcore/grindcore, but being the weakest among all "The Spectral Sorrows". Generally, it was a great style shoot, but in as many as 2 out of 3, it's certainly noteworthy and shows the talent of the Swedes.
The same can actually be said...about this entire album. At "The Spectral Sorrows", Dan Swanö's band showed themselves from an even better and more interesting side to "Unorthodox", while maintaining the extreme nature of the music. It should be remembered that, by melo-death standards, this is not daily.
Rating: 9/10
Ja np nie trawię Manowar ani Sisters of Mercy, dlatego Blood Of My Enemies i Sacrificed inspirowany Sisters są dla mnie jak sól w oku przy słychaniu tej płyty. W osobistej playliście tego albumu te kawałki wywalilem, nie ruszając kolejności numerów PRAWIDŁOWYCH na tej plycie i słucha mi się jej idealnie. Ale Unorthodox dla mnie numer jeden u EOS. Póżniejsze krążki różnie zmieniają kolejność, zależy od nastroju. A dobudowany Crimson II też bardzo trafił w moje gusta. Liczę że Swano kolejny raz przebudzi EOS i bedzie coś nowego, bo od 2003 trochę już minęło. Oczywiście EOS z pierwotnym logiem na froncie nowej płyty. Oby ...
OdpowiedzUsuńMam obydwie Witherscape, fakt czuć EOS nieraz mniej nieraz bardziej. Czego mi najbardziej brakuje na metalowych tworach Swano to interwałów gitarowych, ktore były na 4 płytach od Nothing do Purgatory. Włos się jeżył i wciąż się jeży jak tego słucham. To takie ważne dla mnie elementy, jednak większość ludzie nie wie o co kaman hehe. Te elementy zniknęły do Crimson i już się nie pojawiły. Liczylem że wrócą na Crimson II, no i się przeliczyłem, nie pojawił się ani jeden. Więc już ich nie będzie. Muszę to przeżyć...
Usuń