Marduk - "Rom 5:12" (2007)
"Rom 5:12" od Marduk, czyli krążek, który powszechnie uznaje się za jeden z najlepszych z Mortuusem w składzie, a moim skromnym zdaniem...to jeden z ich najbardziej przecenionych. Żeby nie było, to wciąż fajna i mająca w zanadrzu trochę wybijających się ponad normę kawałków płyta, tyle, że pomysłowością i umiejętnością trzymania w napięciu na tle "Plague Angel" wypada jednak słabiej. Po mojemu, zespół zaprezentował tu to samo co na poprzednich trzech krążkach (po połowie nawalanki i klimatów), co z automatu przekreśla szanse na nową jakość, a bardziej nasuwa skojarzenia z pójściem na łatwiznę. "Rom 5:12" z tego względu ogólnie zły nie jest, ale nie wprowadza on też praktycznie jakichś większych zmian do dyskografii Marduk - czegoś co zdałoby się oczekiwać po tylu latach. No chyba, że się uwzględni bardziej rozbudowane klimatyczne utwory lub nagrywanie na dwóch drummerów (w większości zagrał wcześniejszy perkman Emil Dragutinović, ale w paru utworach na jego miejscu pojawił się też Jens Gustafsson).
O dziwo, najlepiej w tym zestawieniu wypadają najszybsze strzały pokroju "Vanity Of Vanities", "Cold Mouth Prayer" (z dziwnym Darkthrone'owym wstępem), "Limbs Of Worship" czy "Through The Belly Of Damnation", gdzie poziom ekstremy dorównuje utworom z samego "Panzer Division Marduk". Podejrzewam, że gdyby cała płyta była w tym stylu, to naprawdę można byłoby o niej mówić jako rewelacji, zwłaszcza, że longplay ma bardzo fajną produkcję (jakby bardziej naturalną). Pomysłowe riffy, finezyjne blasty, rozkrzyczany do granic możliwości Mortuus - to wszystko co u nowszego Marduk łyka się bez popity. Są też tu niezłe kawałki w typie "The Levelling Dust" czy "Accuser/Opposer", z tym, że w nich już zdarzają się obok fajniejszych patentów (pokroju tak prostych jak wrzucenie "przemowy" do blackowej rzeźni) te znacznie nudniejsze/przesadnie rozwleczone. Najsłabiej prezentują się na "Rom 5:12" utwory robiące właśnie za "klimat". Tutaj należałoby wymienić chociażby "Womb Of Perishableness", "Imago Mortis" lub "Voices From Avignon", które przodują jako te najbardziej rozwleczone i najmniej ekscytujące, ale również "1651", będący odpowiednikiem "Deathmarch" z poprzednika, który nie jest już tak wciągający co "pierwowzór" i raczej robi tu za jałowy wypełniacz. Zdecydowanie lepiej sprawdzić te, w których przeważa blastowanie i "klasyczny Marduk".
Ocena "Rom 5:12" jest więc dosyć problematyczna, z jednej strony, znalazły się na nim znakomite utwory na miarę ich najbardziej znanych (i to z cyklu tych ekstremalnych), z drugiej, płyta ta jednak zawiera sporo przeoranych i zbyt pospolitych patentów, nawet jak na nich. O porażce oczywiście nie ma mowy, tyle, że...można było do tego mocniej przysiąść, a spokojnie wpadłoby 8/10.
Ocena: 7/10
[English version]
"Rom 5:12" by Marduk, the album that is commonly considered one of the best with Mortuus in the line-up, but in my humble opinion...is one of their most overrated. Okay, it's still a nice album with some extraordinary tracks up its cd, but with ingenuity and the ability to keep in suspense against the background of "Plague Angel" it fares less well. In my opinion, the band presented here style the same as on the previous three albums (half blasting, half atmosphere), which means that it does not allow for a new quality and reminds of taking the easiest way. For this reason, "Rom 5:12" is generally not bad, but it does not introduce any major changes to the discography of Marduk - something that one would expect after so many years. Well, unless you take into account more complex atmospheric songs or recording for two drummers (mostly played by the former drummer Emil Dragutinović, but Jens Gustafsson also appeared in his place in a few songs).
Surprisingly, the fastest songs like "Vanity Of Vanities", "Cold Mouth Prayer" (with a strange Darkthrone introduction), "Limbs Of Worship" or "Through The Belly Of Damnation" fare best in this list, where the level of extremity is as high as the songs from the "Panzer Division Marduk" itself. I suspect that if the whole album was in this style, it could really be called a revelation, especially the lp has a very nice production (more natural). Imaginative riffs, sophisticated blasts, Mortuus shouting to the limit - this is all that the newer Marduk is the best in. There are also nice songs like "The Leveling Dust" or "Accuser/Opposer", except that in them there are already, next to cooler patents (such as simple ones as "speech" into a black metal sounds), much boring/overly stretched. The worst performances on "Rom 5:12" are the songs that are just for the "atmosphere". Here I should mention "Womb Of Perishableness", "Imago Mortis" or "Voices From Avignon", which are the most stretched and the least exciting, but also "1651", which is the equivalent of "Deathmarch" from its predecessor, which is no longer so addictive like "first version" and rather makes a sterile filler here. It's definitely better to check out the ones that are dominated by blasting and "classic Marduk".
The rate of "Rom 5:12" is therefore quite problematic, on the one hand, it includes excellent songs of their most known ideas (and even from the series of the extreme ones), on the other hand, this album contains a lot of shabby and too common patents, even for them. Of course, there is nothing like failure or setback, but...this cd could have been done better, and it would be 8/10.
Rating: 7/10
Komentarze
Prześlij komentarz