Mayhem - "Daemon" (2019)
Czas poprzedzający wydanie "Daemon" to przede wszystkim czas hołdów dla "De Mysteriis Dom Sathanas" i tego typu klimatów pod postacią barrrdzo licznych koncertów. Na samym ogrywaniu do porzygu tamtej płyty jednak się nie skończyło. Otóż, odnosi się wrażenie, że podczas komponowania omawianego albumu...przywiązanie do brzmień z "De Mysteriis..." pozostało równie wysokie i było główną ideą tworzenia tych utworów. Tak więc wniosek z tego prosty, "Daemon" to pierwszy bezpieczny i nie przynoszący większych zmian krążek, jaki znalazł się w dyskografii Mayhem.
Tyle, że nic w tym szczególnie złego! - bynajmniej nie na etapie wydawania tej płyty. Trudno bowiem wymagać, żeby zespół w kółko odkrywał swoje nowe ja, tym bardziej, że w latach 00-07 takowe pojawiało się kilka razy - i warto dodać, że wzbudzało wiele kontrowersji. Muzyka z "Daemon" sugeruje za to, że szukanie nowych dróg Norwegom (oraz Węgrowi i Anglikowi) już szczególnie nie siedzi w głowach. Na szczęście, takie komfortowe podejście nie przełożyło się tutaj na jakoś słabszy poziom muzyki. Kawałki w typie "Worthless Abomination Destroyed", "Falsified And Hated" (najlepszy w zestawie), "Malum", "Invoke The Oath" czy "Bad Blood" można zapodać w ciemno (tj. na wyrywki) i będą się podobać, co więcej!, dzieje się w nich zaskakująco sporo jak na rzekomo zachowawczy materiał.
Wnioski z tego banalne. "Daemon" to po prostu kawał bardzo dobrego black metalu w duchu "De Mysteriis...", całkiem nowocześnie wyprodukowanego (bez tylu brudu co poprzednio) i przy tym dosyć zmyślnie skomponowany (bo bez auto-zrzynek, o co nie trudno przy braku eksperymentów i większych nowości). Wiadomo, w całej swojej wypadkowości "Daemon" może nie powalać czy momentami nawet nużyć, aczkolwiek w ramach ogólnego, blackowego grania szósty longplay Mayhem wypada dość dobrze i potrafi zatrzymać, i to pomimo, że owe wydawnictwo nie ukazuje pełni możliwości tego zespołu.
Ocena: 7/10
[English version]
The time preceding the release of "Daemon" is primarily a time of tribute to "De Mysteriis Dom Sathanas" in the form of very numerous concerts. However, it did not end at the live concerts from this period. Well, one gets the impression that while composing the discussed album...the attachment to the sounds from "De Mysteriis..." remained as high and was the main idea of creating these songs. So the conclusions from this are simple, "Daemon" is the first safe and without major changes album, which was included in the discography of Mayhem.
But there's nothing particularly wrong with that! - not at the period of publishing this album. It's difficult to expect that the band will discover its new face over and over again, especially that it appeared several times in 00-07 years - and it's worth to add, that it aroused a lot of controversy. The music from "Daemon" suggests that looking for new stylistics for the Norwegians (and the Hungarian and the Englishman) are not particularly in the minds anymore. Fortunately, such a comfortable approach did not come into somehow weaker level of music. Songs like "Worthless Abomination Destroyed", "Falsified And Hated" (the best here), "Malum", "Invoke The Oath" or "Bad Blood" can be played blind (i.e. fragmentarily) and they will be liked, what's more!, surprisingly a lot is going on in them for the allegedly conservative material.
The conclusions from this are trivial. "Daemon" is simply a piece of very good black metal in the spirit of "De Mysteriis...", quite modernly produced (without as much dirt as before) and quite cleverly composed at the same time (because without auto-copies, which is not difficult in the absence of experiments and major news). Obviously, in its entire accident rate, "Daemon" may not be overwhelming or may be even boring at times, although the sixth Mayhem longplay is good, despite the fact that this release does not show the full potential of this band.
Rating: 7/10
Szczerze mówiąc - od momentu gdy zobaczyłem Mayhem na żywo jakoś w listopadzie zeszłego roku, nie słuchałem tego albumu chyba ani razu. I jakoś mnie nie ciągnie. Niestety. Nie ma tu tej magii która cechowała poprzednie płyty. Jest bardzo dobrze, ale brakuje po prostu iskry bożej - zresztą w swojej recenzji chwaliłem muzykę na tym albumie, bo jest w większości ciekawa (mimo wtórności), ale nie ma tu czegoś, co nakazywałoby wracać do "Daemon" z wypiekami na twarzy. Co jest w przypadku Mayhem zbrodnią :)
OdpowiedzUsuńTwoje ostatnie zdanie dobrze podsumowuje sytuację i generalnie o to samo mi się rozchodzi.