Vltimas - "Something Wicked Marches In" (2019)

Takich superprojektów nigdy za wiele! Nawet jeśli średnio zaskakują. Vltimas to coś jakby wprost dla fanów  poszukujących sensownej kontynuacji "In The Flesh". No więc, muzyka na podobnie wysokim poziomie i o (prawie) podobnej konfiguracji, z tą jednak różnicą, że z Davidem Vincentem w roli wokalisty i bez osób trzecich. Właściwie tylko tyle wystarcza, by pokazać inność Vltimas na tle Sadka! No i tylko tyle, by pokazać, że jest to materiał równie fajny co ten wspominany. W każdym razie, efekty wyszły tej trójcy grubo ponad moje oczekiwania. A zwłaszcza w kontekście powrotnych Aniołków i ich wydawnictwa z 2011 roku. 

"Something Wicked Marches In" to - w przeciwieństwie do płyty Morbidów - pozycja nie przyprawiająca o mdłości, w większości nastawiona na brutalność, stworzona z rozsądkiem i bez jakichkolwiek udziwniaczy. Trio zaproponowało na niej - podobnie jak u Sadka - całkiem ciekawą wypadkową patentów bliskich Mayhem, Morbid Angel i Cryptopsy. Znalazło się zarówno wszystko co najlepsze z tych kapel, ale bez popadania w auto-plagiaty. Najłatwiej byłoby ich to granie więc zamknąć w przegródce death-black, choć wydaję mi się, że wypadałoby to jakoś bardziej rozwinąć - bo dzieje się tu znacznie więcej niż się może wydawać! Tak więc, Blasphemer zasuwa riffy jak za czasów "Chimery", Vincent growluje w stylu tego co już można było wcześniej poznać na "Illud Divinium Insanus" (ewentualnie ucieka w - bardzo udany, swoją drogą! - czysty śpiew), a Flo Mounier jak zwykle nie oszczędza się za garami - jego gra jest bardzo techniczna i nie mniej obfita w blasty. 

Doskonale zatem widać pewną zależność. Trzy różne persony, a każda z nich oferuje coś fajnego i...niezwykle spójnego! Nieczęsto przecież w takich projektach można mówić o luzie i pełnej naturalności. Na debiucie Vltimas właśnie te dwa rzadkie elementy dla supergrup jak najbardziej występują! Przechodząc do samych utworów nie będzie chyba zaskoczeniem jeśli powiem, że każdy z nich ma w sobie charakter i jest zajebiście przemyślany. Osobiście, pokusiłbym się w tej wyliczance o szczególne polecenie "Monolilith", "Diabolus Est Sanguis" oraz "Last One Alive Win Nothing", choć tak jak mówiłem, najlepiej sprawdzić wszystkie kawałki i samemu się przekonać ile w tym racji -  a najlepiej byłoby podać całą tracklistę, by pozbyć się dylematu. Trudno zresztą o lepszą rekomendację dla supergrupy. Mając na względzie niektóre, ciekawe intencje innych, o podobnym klimacie projektów, mógł przecież wyjść z tego, nastawiony pod publiczkę i zyski, klops...

[English version]

There are never too many such super-projects! Even if they surprise on average. Vltimas is something just for fans looking for a meaningful continuation of "In The Flesh". Well, music at a similar high level and (almost) similar configuration, with the difference, however, that with David Vincent as the vocalist and without session musicians. Actually, this is only enough to show the "otherness" of Vltimas against the Sadek project! And just enough to show that this material is as cool as the mentioned one. Anyway, the effects of this trio exceeded my expectations. Especially in the context of the returning Morbid Angel and their 2011 release.
 
"Something Wicked Marches In" is - unlike the Angels album - a cd that does not make you sick, mostly brutal, made with sense and without any weird stuff. The trio proposed - just like with Sadek - quite an interesting resultant of patents close to Mayhem, Morbid Angel and Cryptopsy. There was both the best of these bands, but without self-plagiarism. The easiest way to put their style in the death-black regions, although I think it would be better to develop it somehow - because there is much more going on here than you might think! So, Blasphemer plays riffs like in the times of "Chimera", Vincent growls in the style of what could already be known on "Illud Divinium Insanus" (or goes away into - very successful, by the way! - clean singing) and Flo Mounier, as usual, does not spare himself on drums - his playing is very technical and full of blasts. 

Therefore, a certain dependence can be seen perfectly. Three different personas, each offering something cool and...incredibly coherent! After all, it's not often in such projects that you can talk about ease and full naturalness. At the debut of Vltimas, these two rare elements for supergroups are present! Moving on to the songs themselves, it will probably not be a surprise if I say that each of them has a character and is well thought out. Personally, in this list I would make a special recommendation of "Monolilith", "Diabolus Est Sanguis" and "Last One Alive Win Nothing", although as I said, it's best to check all the songs and see (or hear) for yourself how much is right in it - and it would be best to give the entire tracklist to get rid of the dilemma. It's hard to find a better recommendation for the supergroup. Bearing in mind some, interesting intentions of others, with a similar climate of projects, it could be a muuuuch less interesting album...

Rating: 8,5/10

Komentarze

  1. Widzę że dojechałeś wreszcie do końca z opowieścią o Morbid Angel i projektach pokrewnych. Ten album jest bardzo fajny tym niemniej mam do niego dwie uwagi. Pierwsza jest taka że mogłoby być więcej dobrych solówek, których brakuje, bo Blasphemer się ewidentnie oszczędza w tej kwestii. Nie wchodzi nawet w krótkie, bałaganiarskie popisy jakie się swego czasu zdarzały choćby na Chimerze czy Grand Declaration... Niestety brak wymiatacza gitarowego pokroju Azaghthota czy Rutana trochę rzutuje na poziom całości, szczególnie przy porównaniu do Morbid Angel czy Hate Eternal. Druga uwaga jest taka, że mimo wszystko strasznie zachowawczy jest ten krążek, zawiera dokładnie to, czego należy się spodziewać od jego twórców bez żadnych zaskoczeń czy wycieczek w nieznane. Niby to dobrze, ale jednak dawni członkowie Mayhem, Cryptopsy czy Morbid Angel kiedyś bywali dużo bardziej odważni a tutaj jakby strach ich obleciał by nie wyskoczyć z czymś co bardziej kontrowersyjnym i szokującym dla fanów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że w przyszłości panowie odejdą w małe niespodzianki w obrębie tej stylistyki. Na razie wszystko jest gites, a czy stan się ten u nich utrzyma, to już zobaczymy na następnej płycie (którą ponoć zapowiadają).

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty