Autopsy - "Severed Survival" (1989)

"Scream Bloody Gore" wielkim krążkiem jest, ale jak pokazuje debiut Autopsy, dało się w tym stylu stworzyć coś jeszcze lepszego. Do takich wniosków doszedł też najwidoczniej sam Chris Reifert, mózg (hehe) Autopsy, ponieważ jego wizja death metalu była zupełnie odmienna od tej Chucka Schuldinera. Większy nacisk na surowiznę, pierwotność i dużo wyraźniejszy nekro-klimat, to jedne z kilku rzeczy, od których Schuldiner szybko się odżegnywał, a które chłopaki z Autopsy przechwycili do swojego grania i nadali im nowej jakości. No i jak zazwyczaj takie upraszczanie mnie nie rajcuje, tak w przypadku Autopsy absolutnie zdało to egzamin. Ba, moim zdaniem, powstała im z tego jedna z najlepszych płyt jaka wylądowała pod tym szyldem!

Przede wszystkim, wynika to z kilku prostych, aczkolwiek - przynajmniej przeze mnie - bardzo pożądanych rzeczy w tym stylu, o które czasem ciężko, tj. pomysłowości, zróżnicowania, chorego klimatu i sporej dawki oryginalności. Mimo, że nie o technikę w temacie "Severed Survival" (czy w ogóle Autopsy) się rozchodzi, to jednak Eric Cutler i Danny Coralles nie podeszli do partii gitar na zasadzie samych uproszczeń czy klepania nudnawych schematów, a ogólny feeling i melodie (w solówkach nawet na rockowo!) dobrali takie, że perfekcyjnie pasują one do obranej przez nich "chorej" stylistyki. Kolejne co nadaje niezwykłej wartości "Severed..." (choć znów, bardziej samemu zespołowi) tyczy się osoby Chrisa, który...postanowił sobie objąć rolę zarówno perkusisty i wokalisty! Perka pozostała więc w stylu "Scream Bloody Gore", ale wokale Reiferta to już spore odstępstwo od tych z Death - te są zdecydowanie bardziej "obłąkane" i patologiczne. Na koniec moje ulubione i nadające "Severed..." największej wyjątkowości, czyli sprawa basu. Ten został tutaj nagrany bowiem przez samego Steve'a DiGiorgio (choć wkładka sugeruje Kena Sorvari'ego), co przy takiej personie z automatu oznacza muzykę jeszcze ciekawszą i bardziej pomysłową. No i nie inaczej stało się z debiutem Autopsy, gdzie o liniach basu można śmiało powiedzieć, że są jego najmocniej zróżnicowanym punktem.

Wszystko to - razem z wirtuozerskim basem - przełożyło się na kawał znakomitego death metalu, gdzie liczy się głównie brud, surowizna i ohyda. Mimo tego, każdy kawałek zawiera nieco inny pomysł, nie skupia się na przesadnie szybkich tempach, a przy tym stawia na fajny, "nieprzyjazny" klimacik, porządne riffy czy nawet dosyć liczne death/doomowe zwolnienia. Warto wspomnieć w tym miejscu chociażby o "Gasping For Air", "Critical Madness", "Disembowel" czy "Service For A Vacant Coffin", ale przede wszystkim o kapitalnym "Ridden With Disease", którego klimat i główny motyw przewijający się przez całość kawałka po prostu wymiatają. Jak dla mnie esencja Autopsy i dobitny pokaz czym tak właściwie ten zespół jest.

No a w znacznej większości jest znakomitą odpowiedzią na to, jakie mogłoby być Death, gdyby Schuldiner zdecydował się pozostać przy stylistyce "Scream Bloody Gore". Taka "kontynuacja" ukazała się jednak pod innym szyldem i dała początek kapeli, która również sporo sensownej muzyki zdołała nagrać (nawet po reaktywacji). Inaczej bym przecież nie brał jej tutaj na ruszt.

Ocena: 9,5/10

[English version]

"Scream Bloody Gore" is a great album, but as Autopsy's debut shows, it was possible to create something even better in this style. Chris Reifert himself, the leader of Autopsy, apparently came to such conclusions, because his vision of death metal was completely different from that of Chuck Schuldiner. Greater emphasis on rawness, primordiality and a much clearer necro-vibe are some of the few things that Schuldiner quickly rejected and which the guys from Autopsy intercepted for their playing and gave them a new quality. And as usually I don't like such simplification, in the case of Autopsy it absolutely worked. In my opinion, they made one of the best albums that landed under this name! 

First of all, it results from a few simple, but - at least by me - very desirable things in this style, which are sometimes hard to find, i.e. creativity, differentiation, a sick climate and a large dose of originality. Although the technique in the case of "Severed Survival" (or Autopsy at all) does not diverge, Eric Cutler and Danny Coralles did not approach the guitar part on the basis of simplifications or boring patterns, the general feeling and melodies (in even rocky solos!) they chose such that they perfectly match their "sick" style. Another thing that adds extraordinary value to "Severed..." (though again, more to the band himself) concerns Chris, who...decided to take on the role of drummer and vocalist! Drums stayed in the "Scream Bloody Gore" style, but Reifert's vocals are quite a departure from those from Death - these are definitely more "insane" and pathological. Finally, my favorite and making "Severed..." the most unique, that is the matter of bass. This one was recorded here by Steve DiGiorgio himself (although the booklet suggests Ken Sorvari), which with such a person means even more interesting and inventive music. And it was no different with Autopsy's debut, where you can safely say that the bass lines are its most diverse point. 

All this - together with the virtuoso bass - fitted into a great piece of death metal, where mainly dirt, rawness and hideousness count. Nevertheless, each track contains a slightly different idea, does not focus on excessively fast paces, and at the same time focuses on a nice, "unfriendly" atmosphere, decent riffs or even quite numerous death/doom slowdowns. It's worth mentioning here, for example, "Gasping For Air", "Critical Madness", "Disembowel" or "Service For A Vacant Coffin", but most of all about the brilliant "Ridden With Disease", the atmosphere and main theme of which runs through the whole song just rules. For me, this is the essence of Autopsy and a perfect show how good this band actually is. 

And in the vast majority of cases it is an excellent answer to what Death could have been if Schuldiner decided to stick to the "Scream Bloody Gore" style. Such a "continuation" was released under a different name, but gave rise to a band that also managed to record a lot of sensible music (even after reunion). Otherwise, I wouldn't review it.

Rating: 9,5/10

Komentarze

  1. Ta i Mental uwielbiam, potem bywalo różnie

    OdpowiedzUsuń
  2. Opowieść o Autopsy wbrew pozorom można prowadzić długo, bo zespół oprócz pełnej dyskografii ma tez kilka epek a także składanek na których dorzucał sporo niepublikowanego nigdzie indziej materiału. No i jeszcze możesz pokusić się o recenzję płyt Abscess, który jest przerywnikiem między starymi a nowszymi dokonaniami Autopsy. Wybierasz opcję prostą recek czy bardziej ambitną z większą dawką opisywanego materiału?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Planuję zrecenzować wyłącznie "główne" płyty - więc raczej ta prostsza wersja. Epki czy składanki ocenię na rymie gwiazdkowo, tutaj wolałbym się skupiać na pełnych płytach. Wiadomo przy takim Sodom niewskazane byłoby pomijać pierwszą epke, ale w przypadku Autopsy sprawa wygląda inaczej, lepiej o tym wspomnieć w którejś z innych recenzji jako przypis czy coś w tym stylu. Abscess raczej się nie pojawi.

      Usuń
  3. Bass ma takie gumowe brzmienie i za głośno w mixie jak dla mnie, gitary za bardzo schowane pod sekcją. Digiorgio to czarodziej, jednak tutaj odnosze wrażenie, że linie basu na siłę rozbudowywane, tym samym odstaje od reszty. Budowa, czy konstrukcja sekcji rytmicznej polega na uzupełnianiu się basu z bębnami jak to np było w Death kiedy Digiorgio tworzył sekcje z Reinertem czy potem z Hoglanem i w Control z Christy. No niestety, na moje ucho jedno z drugim musi się aranżacyjnie zazębiać. Piszę tu o rozbudowanych formach basu, nie tylko granie unisono z gitarami. A tutaj mamy jednak trochę rozbudowane basy i z takimi bebnami słabo to sie uzupełnia. Tym samym w całosci odbioru albumu sprawia wrażenie przeklejonego z innej płyty. Brzmieniowo tzn charakterem brzmienia bas też nie pasuje do brzmienia gitar. No tak, zawsze wdziera sie do mojego sluchania analiza brzmienia. Czekam na reke Mental, lubię chyba jednak bardziej. Jest dzika i chropowata jak zardzewiały trup, Severed jest bardziej muzyczna. Ale to subiektyw, wiadomo. Pozdr.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie napisałem jeszcze 2 drobiazgów, że Digiorgio dużo akcentuje w swojej grze, zdarzają się synkopy. To musi mieć odbicie w liniach bębnów. Chociaż pewno nikt na to nie zwraca uwagii.

      Usuń
    2. Perka prosta i bez szaleństw, ale chyba nikt nie liczył tu na drugiego Sandovala :) Najważniejsze, że razem z tym "falującym" basem tworzy to bardzo ciekawe połączenie. A takie płyty nieczęsto jednak się zdarzają.

      Pozdro

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty