Necrophagist - "Epitaph" (2004)

Ultra-techniczna wizja Muhammeda Suiçmeza na granie death metalu poskutkowała sporym zainteresowaniem w stosunku do "Onset Of Putrefaction", choć jak się okazuje był to ledwie przedsmak największej popularności tego zespołu. Wydany 5 lat później "Epitaph" przyniósł bowiem niemiecko-tureckiemu wizjonerowi jeszcze więcej sukcesów. Do pierwszych z nich należałoby zaliczyć tu znakomicie zgraną (i tym razem żywą), nową ekipę towarzyszącą Suiçmezowi pod postacią perkmana Hannesa Grossmanna, gitarzysty Christiana Münznera oraz basisty Stephana Fimmersa, do drugich zaś (ale nie ostatnich!), same kompozycje, które zagwarantowały Necrophagist tak duży sukces komercyjny. Na caaałe szczęście, nie było w tym niczego złego, co mogłoby zacząć wpisywać kapelę w najgorszy sort mainstreamu! Względem debiutu, poziom muzyki pozostał niezachwiany, za to sam styl rozwinął się bardzo interesująco i, przede wszystkim!, znów przełożył się na wybitny album.

O geniuszu "Epitaph" przesądza oczywiście wiele czynników, ale wydaję mi się, że w pierwszej kolejności należałoby wyróżnić tu niesamowitą swobodę, z jaką kwartet porusza się pomiędzy łamańcami a melodyjnością - bez koniobijstwa czy odrzucania brutalniejszej strony tego stylu. Po drugiej stronie...pojawia się znacznie prostszy wniosek! Otóż, drugi album Necrophagist może się poszczycić tak po prostu kapitalnie i inteligentnie napisanymi kompozycjami - takimi, które podejdą nawet przeciętnemu słuchaczowi. Za przykład niechaj posłużą: "Only Ash Remains" z ciekawym cytatem z Prokofieva, walcowaty, nieco zalatujący Morbidami "The Stillborn One", bardzo chwytliwy "Seven", wgniatający "Diminished To B" czy niezwykle zwięzły, choć poniekąd klasyczny w budowie dla Necrophagist "Stabwound". Na olbrzymi plus należy również odnotować kwartetowi, że właściwie każdy kawałek mógłby tutaj być tym najbardziej/najlepiej reprezentatywnym. Żaden z tych utworów bowiem w niczym nie odstaje i niemal każdy z nich mógłby ukazywać, gdzie tkwi właściwe sedno technicznego death metalu - na tyle, by nie uznać tego grania za bezmyślne popisywanie się umiejętnościami.

"Epitaph" jest zatem doskonałym rozwinięciem formuły z "Onset Of Putrefaction". Wyraźnie słychać, że podczas tworzenia utworów na "dwójkę" pomysły Muhammedowi i spółce dopisywały oraz że bez najmniejszych problemów byli oni w stanie zachować wcześniejszy, bardzo wysoki poziom. Dziwi więc tylko jedno. Że owy longplay okazał się być ostatnim dziełem, jakie wydano pod szyldem Necrophagist

Ocena: 10/10

Co ciekawe, plotka głosi, iż trzeci album Necrophagist faktycznie miał się pojawić. Ba, ku potwierdzeniu grupa parę lat po premierze "Epitaph" wykonywała nowy utwór pt. "Dawn And Demise". Niestety, z biegiem czasu (tj. w latach 2006-2010), Muhammed Suiçmez stopniowo tracił zainteresowanie graniem i nieoficjalnie zdecydował się on zakończyć karierę swojego zespołu. Nie wiadomo więc czy z obozu Necrophagist jeszcze kiedykolwiek pojawi się jakiś nowy materiał.

[English version]

Muhammed Suiçmez's ultra-technical vision of playing death metal resulted in a lot of interest in "Onset Of Putrefaction", although as it turns out it was only a foretaste of the band's greatest popularity. "Epitaph", published 5 years later, brought the German-Turkish visionary even more success. The first of them should include a perfectly harmonized (and this time alive) new line-up accompanying Suiçmez in the form of drummer Hannes Grossmann, guitarist Christian Münzner and bassist Stephan Fimmers, and the second (but not the last!) - compositions that guaranteed Necrophagist such a big commercial success. Fortunately, there was nothing wrong with that this would start putting the band in the worst mainstream format! Compared to the debut, the level of music remained unwavering, but the style itself developed very interestingly and, above all!, again came into an outstanding album.

The genius of "Epitaph" is of course determined by many aspects, but it seems to me that the first thing that should be distinguished here is the incredible ease with which the quartet moves between technicality and melodiousness - without technical masturbation or rejecting the more brutal side of this style. On the other side...there's a much simpler conclusion! Well, the second album of Necrophagist can boast of such brilliantly and intelligently written compositions - those that will appeal even to the average listener. Examples include: "Only Ash Remains" with an interesting quote from Prokofiev, "The Stillborn One", much slower, a little bit similar to Morbid Angel, very catchy "Seven", overwhelming "Diminished To B" or extremely concise, though somewhat classic in construction for Necrophagist "Stabwound". On a huge plus, it should also be noted to the quartet that virtually every song could be the most/best representative here. None of these songs stand out at all and almost each of them could show the essence of technical death metal - enough to not consider this playing as a thoughtless show off of skills. 

"Epitaph" is therefore a perfect extension of the formula from "Onset Of Putrefaction". You can clearly hear that while creating the songs for the "Epitaph", the ideas of Muhammed and the rest of the band were added and that they were able to maintain the previous, very high level without any problems. So only one thing is surprising. That this lp turned out to be the last cd to be released under the Necrophagist name.

Rating: 10/10

Interestingly, rumor has it that Necrophagist's third album was actually going to be released. In fact, a few years after the premiere of "Epitaph", the group performed live a new song entitled "Dawn And Demise". Unfortunately, over time (i.e. in 2006-2010), Muhammed Suiçmez gradually lost interest in playing death metal and unofficially decided to end his band's career. So it's unknown whether any new material will ever appear from the Necrophagist band.

Komentarze

  1. hellalujah:::
    Nigdy na ten temat nie czytałem.
    Wiadomo dlaczego Muhammed przestał grać?
    Pielgrzymka do Mekki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Studia i motoryzacja, jak kolejna plotka głosi ;)

      Tutaj dobry materiał nieco rozjaśniający sytuację: https://youtu.be/NMHSHXLEUX0

      Usuń
  2. Swego czasu album ten był czczony przez kindermetali (którzy dzisiaj są subiektywni - przepraszam za żarcik). Dziś na szczęście zapomniany. Zawsze się zlewałem z tej płyty, bo to co się tam odwala to komedia. Ja sam jestem w stanie pisać tego typu piosenki na kolanie. Jak dla mnie to jest to Cyrk Death Metal

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta, a ja jakbym chciał to bym wywijał jak Maserak.

      Mam wrażenie, że po prostu wymagasz od nich czegoś zupełnie innego. Nie podchodzi Ci i tyle, co tu więcej drążyć.

      Zapomniany też zdecydowanie nie jest. Poprzeglądaj fora, fb, yt i poczytaj/pooglądaj. Fanbase Necrophagist nadal ogólnie jest dość aktywny.

      Usuń
    2. Jak ktoś pisze, że „ Ja sam jestem w stanie pisać tego typu piosenki na kolanie.”, to mnie porwała ciekawość. Szanowny wirtuozie, a może wirtułozie, zapodaj w linku próbki Twojej twórczości, niekoniecznie takiej zlewczej jak Necrophagist. Dawaj, mam chęć posłuchać coś niezlewczego. Hmm, pewno nieczego takiego nie ma. Ale chcę wierzyć że jest hehehe

      Usuń
    3. nie wiem czy można nazwać necrophagist wirtuozerią. jest to bardzo proste jechanie windą po gitarze, góra/dół niekoniecznie prawo-lewo i może to jest ten problem. Necrophagist jest dobry, ale wiele ludzi daje się nabierać na to, że gitarzysta cały czas jechał na jednym patencie, bo brzmi to świetnie, więc pewnie musi być świetne jeśli chodzi o skomplikowaność? niekoniecznie. Ale jeśli ktoś lubi, to spoko, bez sensu atakowanie z tego powodu

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty