Monstrosity - "In Dark Purity" (1999)
Podobno najlepsze Monstrosity, chociaż czy aby na pewno? Wątpliwości wobec takiej tezy wzbudza już na dzień dobry okładka, która skutecznie odpycha kiczowatą grafiką 3D (mocno charakterystyczną dla końcówki XX w.), ale co jeszcze ważniejsze, podobną niepewność wzbudza tu sama muzyka, spoilerując: wciąż bardzo dobra, ale jednak bez wielkich przeobrażeń czy rzekomej przełomowości. Przy powstawaniu "In Dark Purity" z grupą jedynie pożegnali się Jason Morgan i Corpsegrinder, a na ich miejsce kolejno pojawili się Tony Norman i Jason Avery. Reszta składowych Monstrosity pozostała bez większych zmian, tj. wszystko utrzymano w znajomych rejonach z "Millennium".
Oczywiście nie znaczy to, że "In Dark Purity" jest czymś złym, odtwórczym czy nie wartym polecenia. Ot, brak na nim elementów, o których często można przeczytać w kontekście tej płyty, czyli absolutnie genialnych i powalających niebywałą ekspresją. Takie epitety niespecjalnie do "In Dark Purity" pasują - to po prostu dobry album, ale nie żeby zaraz jakieś objawienie. Muzyka - pomimo że średnio zaskakuje - trzyma tu bardzo równy i wysoki poziom. Amerykanie z Monstrosity ponownie celują więc w średnio-szybki death metal (nieco nawiązujący do Cannibal Corpse - kto by przypuszczał!), choć nieodchudzony z blastów; po drugiej jednak stronie Amerykanie celują również tutaj w death metal całkiem chwytliwy i nie stroniący od (okazjonalnych) melodii - rzecz jasna, na tyle, by nie zaburzać ogólnego ciężaru muzyki. Dobrze sprawdzają się w szczególności rozbudowane i chwytliwe "Perpetual War", tytułowy, "Hymns Of Tragedy" czy "Suffering To The Conquered" oraz stawiające na mocniejsze uderzenie "Destroying Divinity", "Dust To Dust" oraz "Embraced By Apathy" (bardzo kanibalowy!). Generalnie jednak, tak jak wspominałem, bardzo dobry poziom trzyma całość krążka - i to pomimo, że utworów na "In Dark Purity" znalazło się aż 14. Największe zastrzeżenia mam jedynie do "Angel Of Death", coveru, w którym Monstrosity zbytnio nic ciekawego od siebie nie dodali względem slayerowego klasyka.
Co do tematu nowej ekipy. O ile Tony Norman bez zarzutów wpisał się w stylistykę riffów z poprzedniego longplaya, tak wokale Jasona przynoszą pewne zmiany. Jest bardziej normalnie i - co najważniejsze - bez naśladownictwa stylu Corpsegrindera. Tylko tyle i aż tyle.
"In Dark Purity" to zatem stosunkowo udane otwarcie nowego rozdziału dla Monstrosity - co przecież nie musiało mieć miejsca. Bez takich person jak George Fisher i Jason Morgan kapeli Lee Harrisona bowiem udało się zachować ducha poprzednich nagrań jak i stworzyć materiał, który świetnie wykorzystuje sprawdzone środki. I to pomimo że owy krążek nie jest na takim poziomie co ich poprzednie nagrania.
Ocena: 7,5/10
[English version]
Supposedly the best Monstrosity, but are you sure? Doubts about such a thesis are already raised by the cover, which effectively repels with kitschy 3D graphics (very characteristic for the end of the 20th century), although what is even more important, similar uncertainty is aroused by the music itself, in advance: still very good, but without major transformations or the alleged breakthrough. When the Americans were recording "In Dark Purity", Jason Morgan and Corpsegrinder left the band, and they were replaced by Tony Norman and Jason Avery. The rest of the Monstrosity components remained the same, i.e. everything was kept in the familiar to "Millennium" regions.
Of course, this does not mean that "In Dark Purity" is something bad, imitative or not worth recommending. Well, it lacks elements that can often be read in the context of this album, i.e. absolutely genius and overwhelming with incredible expression. Such epithets do not really fit to "In Dark Purity" context - it's just a good album, but not a revelation. The music - although it's on average surprising - maintains a very high level. On their third album, Americans from Monstrosity are focusing in medium-fast death metal (again, a bit like Cannibal Corpse - who would have guessed!), but without letting go the blasting; on the other side, they are focusing in quite catchy and not exaggerated in terms of melodies death metal - of course, just enough not to disturb the overall heaviness of the music. The extensive and catchy "Perpetual War", the title track, "Hymns Of Tragedy" or "Suffering To The Conquered" and the most brutal songs like "Destroying Divinity", "Dust To Dust" and "Embraced By Apathy" (again, strongly inspired by Cannibal Corpse!) are the best examples of this term. Generally, as I mentioned, the whole album keeps a very good level - and this despite the fact that there were 14 tracks on "In Dark Purity". My biggest reservations are only to the "Angel Of Death", a cover in which Monstrosity did not add too much to the Slayer classic.
Regarding the new line-up. While Tony Norman flawlessly matched the style of the riffs from the previous lp, Jason's vocals bring some changes. There is not much of it, but his growls and higher registers are more normal and - most importantly - do not follow the Corpsegrinder style. This is enough to qualify as an advantage.
"In Dark Purity" is therefore a relatively successful opening of a new chapter for Monstrosity - which did not have to be the case. Without people such as George Fisher and Jason Morgan, the band managed to keep the spirit of their previous recordings and create material that uses proven means. And this despite the fact that it's not at the same level as their previous cds.
Rating: 7,5/10
już tłumaczę dlaczego jest to najlepsza płyta Monstrosity - poza tym, że była chętnie dostępna na internetach i p2p, to miała piosenkę Angel's Venom. I ta piosenka wychowała pokolenie poznające metal w 2003-2005 (do którego należę) i to też pokolenie głośno krzyczy najgłośniej. ja bym chciał to mieć wreszcie na CD, jak resztę dyskografii grupy, bo to wielkie jest
OdpowiedzUsuń