Meshuggah - "Obzen" (2008)
Spośród najlepszego grona w dyskografii Meshuggah, tj. "Nothing"-"I"-"Catch Thirtyfree"-"Obzen", ostatni z wymienionych to ich najbardziej rozchwytywany krążek, a to w sporej części z tego powodu, że bardzo szybko zyskał on miano...memicznego. Wszystkiemu winien bowiem utwór "Bleed", którego zaczęto określać nowym odpowiednikiem slayerowskiego 0-0-0-0 (kto orientuje się w dźwiękach ten wie na ile ten mem jest miarodajny...) i objawieniem wśród gitarowych jutuberów parających się bardziej nowoczesnymi odmianami metalu. Na szczęście, równie błyskawicznie się okazało, że "Bleed" to nie jedyna rzecz, jaką "Obzen" ma do zaoferowania. Otóż, szósty longplay kapeli Fredrika Thordendala pokazał, że grupa ta pomimo dużej ilości znakomitych płyt (bez wliczania na nowo nagranego "Nothing"), jest w stanie stworzyć kolejny, wyśmienity krążek na równie wystrzałowym poziomie co wcześniej.
Na "Obzen" zespół porzucił więc format concept albumu i powrócił do podziału na normalne utwory. Sama muzyka z kolei nie odbiega tu zbyt drastycznie od patentów z trzech poprzednich płyt, choć stawia na jeszcze większy groove i pokręcony klimat (tak by przygnieść 8-strunowym soundem słuchacza jak się tylko da), a w znacznie mniejszym stopniu na dziwactwa i awangardowe wyskoki. Ten ruch...ma tu jednak sens! "Obzen" jest bowiem jednym z najtłustszych oraz najlepiej wyważonych (pod względem djentowania i progresji) albumów w dyskografii tych Szwedów. Oznacza to tyle, że nawet jeśli zespół prezentuje - w znacznej większości - swoje firmowe patenty, to jest w nich poukrywane wystarczająco sporo smaczków (feelingowych, progresywnych czy klimatycznych), by nie dało się określić tej płyty jako powtarzalnej czy będącej kalką z poprzednich. "Combustion", "Dancers To A Discordant System", tytułowy, "Bleed" (sic!) czy "Electric Red" to raptem część z przykładów, w których od razu idzie wyłapać owy osobny charakter i zamysł na rozwinięcie wcześniejszego stylu. No a przy tym, że bez silenia się na odkrywanie nowego ja (wszak raz się już udało), da się tworzyć wyśmienite utwory.
"Obzen" jest zatem jednym z najważniejszych albumów u późnego Meshuggah. Grupie Fredrika Thordendala udało się bowiem na nim utrzymać ultra-wysoki poziom z poprzedniczek, a jednocześnie pokazać, że da się jeszcze pewne aspekty w obrębie djentowego stylu ulepszyć i zrobić nieco inaczej. To też dobitnie pokazały ich następne płyty, które - w większości - podzielały podobne podejście co do komponowania.
Ocena: 10/10
[English version]
From among the best group in Meshuggah's discography, i.e. "Nothing"-"I"-"Catch Thirtyfree"-"Obzen", the last of them is their most sought-after album, largely due to the fact that it quickly gained...meme status. The song "Bleed", which began to be called the new equivalent of Slayer 0-0-0-0 (who knows the music theory, knows how reliable this meme is...) and a revelation among guitar youtubers dealing with more modern types of metal, owes everything. Fortunately, it turned out just as quickly that "Bleed" is not the only thing that "Obzen" has to offer. Well, the sixth longplay of Fredrik Thordendal's band showed that this group, despite a large number of excellent albums (not including the newly recorded "Nothing"), is able to create another, excellent album at an equally outstanding level as before.
So on "Obzen" the band abandoned the concept album format and returned to the normal separated songs. The music itself, in turn, does not deviate too drastically from the patents from the three previous albums, although it focuses on an even greater groove and twisted atmosphere (so as to overwhelm the listener with 8-string sound as possible), and to a much lesser extent on weirdness and avant-garde jumps. This move...makes sense here though! "Obzen" is one of the most massive and best balanced (in terms of djent and progression) albums in the discography of these Swedes. This means that even if the band presents - in the vast majority - their company patents, they contain enough minor inserts (like feeling, progressive patterns or atmosphere) to make it impossible to describe this album as repetitive or as a copy from the previous ones. "Combustion", "Dancers To A Discordant System", title track, "Bleed" (sic!) or "Electric Red" are just some of the examples in which it's immediately possible to catch this separate character and the ideas to develop their earlier style. Well, at the same time, these Swedes, without trying to discover a new self excessively (after all, they've already managed to do it once), again showed that they can create brilliant, djent songs in their own characteristic way.
"Obzen" is therefore one of the most important albums of the late Meshuggah. The Fredrik Thordendal's band managed to keep the ultra-high level of their predecessors on it, and at the same time show that it's possible to improve some aspects within the djent style and do a bit differently. This was also clearly demonstrated by their next albums, which - for the most part - shared a really similar approach to composing.
Rating: 10/10
Ja powiem szczerze i bez ogródek, że nie byłem przekonany do Meshuggaha, aż usłyszałem cover Bleed w wersji disneyowskiej. Dopiero wtedy doceniłem klimat zespołu i zrozumiałem o co im chodzi. Ggachy mają dużo kultowych albumów na koncie, ale ta płyta trochę wyprzedza epokę. Jest to coś wyjątkowego, nawet jeśli nie lubi się nowoczesności
OdpowiedzUsuńCzyli poniekąd memicznośc zrobiła swoje
Usuń