Autopsy - "Morbidity Triumphant" (2022)

Wydawać, by się mogło, że od czasu powrotu Autopsy na scenę i ich hurtowego wydawania nowszych płyt, ekipa Chrisa Reiferta - jak mało która większa nazwa - zdoła utrzymać taką dość niecodzienną przypadłość częstego tworzenia muzyki. Tymczasem po ukazaniu się "Tourniquets, Hacksaws And Graves" stało się coś odwrotnego...kwartet zaczął sprawiać wrażenie jakby nieco wypryskał się z pomysłów. No bo jak inaczej określić okres epek z 2015 i 2017, z których spokojnie dałoby się ulepić jeden, sensowny longplay? Na szczęście, apetyt jednak został zaspokojony w 2022 roku, gdy ukazał się owy "Morbidity Triumphant" i pokazał, że grupa dalej potrafi zainteresować swoją nowszą muzyką, mimo wypracowanego latami stylu.

Właśnie, wypracowany latami styl to pierwsze co przychodzi na myśl podczas odsłuchu ósmego albumu Autopsy. Nie dziwota. Amerykanie są już na takim etapie, że nie muszą nikomu nic udowadniać czy drastycznie się zmieniać (nawet jak to u nich bywało w myśl progresu przez regres). Przeważa więc deathowa zgnilizna, wisielczy nekro-klimat, bardzo ekspresyjne wydzieranie się Reiferta (zresztą, to jeden z głównych atutów tego zespołu), stosunkowo proste bębnienie, dużo kąśliwych riffów (z szalonymi solówkami!) oraz zaskakująco wyrazisty bas (w wykonaniu Grega Wilkinsona - następcy Joe'a Allena). Najlepszym przykładem "Flesh Strewn Trail", "Stab The Brain", "Slaughterer Of Souls" i "Final Frost". Okazjonalnie zdarzają się też małe wyjątki, ale nie są one czymkolwiek, co by do Autopsy nie pasowało. Owe rodzynki to bujające "The Voracious One" i "Born In Blood", przy których zespół stawia na dużo większą, rozrywkowo-rock'n'rollową atmosferę. Troszkę słabiej prezentuje się tu końcówka (tak po "Tapestry Of Scars"), gdzie zespół po prostu miesza między swoimi poprzednimi, trzema płytami i rzadziej proponuje tak wystrzałowe motywy jak na początku krążka. Wprawdzie nie ma tych średnizn dużo, ale skłamałbym mówiąc, że każdy utwór leży mi na "Morbidity..." tak samo. Przyczepić się za to nie da do produkcji, która brzmi naprawdę dobrze - mięsiście i czytelnie, ale nie sterylnie.

8 lat longplayowej ciszy nie przełożyło się u Autopsy na obniżenie lotów. "Morbidity Triumphant" to bardzo dobre wydawnictwo, które świetnie obrazuje, że ta amerykańska ekipa nadal ma pomysły i ambicje na tworzenie kolejnej, death metalowej muzyki na miarę starych czasów. Teraz tylko należałoby się łudzić, że tego typu dłuższe przerwy nie staną się u nich pewną tradycją.

Ocena: 7,5/10


[English version]

It would seem that since Autopsy's return to activity and releasing their newer albums in bulk, Chris Reifert's band - like hardly any other bigger name - will be able to managed to maintain frequent music releases. Meanwhile, after the release of "Tourniquets, Hacksaws And Graves", the opposite happened...the quartet started to seem a bit out of ideas. How else can you describe the period of eps from 2015 and 2017, from which they could easily make one meaningful lp? Fortunately, the appetite was satisfied in 2022, when the "Morbidity Triumphant" was released and it showed that the group is still able to interest with their newer music, despite the style developed over the years.

Exactly, the style developed over the years is the first thing that comes to mind when listening to the eighth Autopsy album. No wonder. Americans are already at such a period that they do not have to prove anything to anyone or change drastically (even as it used to be in line with progress through regression). So the most important thing are: death metal rottness, necro-atmosphere, very expressive screaming vocals by Reifert (which is one of the main advantages of this band), relatively simple drumming, a lot of biting riffs (with crazy solos!) and a surprisingly expressive bass (performed by Greg Wilkinson - successor of Joe Allen). The best example of this approach are "Flesh Strewn Trail", "Stab The Brain", "Slaughterer Of Souls" and "Final Frost". There are occasional small exceptions, too, but they're not anything out of place for Autopsy style. These rarities are "The Voracious One" and "Born In Blood", where the band focuses on a much larger, rock'n'roll-like atmosphere. The ending looks a bit weaker here (after "Tapestry Of Scars"), where the band simply mixes between their previous, three albums and less frequently proposes such explosive motifs as at the beginning of the disc. Admittedly, there aren't a lot of these averages, but I'd be lying if I said that every track is on "Morbidity..." the same good. However, it's impossible to skip a production that sounds really interesting - fleshy and legible, but not sterile.

8 years of releasing silence did not come into lower regions at Autopsy style. "Morbidity Triumphant" is a very good album, which perfectly illustrates that this American band still has ideas and ambitions to create another death metal music as good as it used to be in older times. Now one should only hope that such longer breaks will not become a certain tradition for them.

Rating: 7,5/10

Komentarze

  1. kawusia będzie. ja powiem tyle że Headless Ritual był najlepszym albumem z nowego Autopsy. ja go oceniłbym na 9/10. tego jeszcze nie słuchałem, ale na pewno go będę mieć. warto wspomnieć że w latach 2010-2012 była istna autopsymania. Gdzie się nie spojrzało, to każdy gadał o Autopsy. Reifert zarzekał się nawet, że ni chu chu, nie będzie powrotu, ale jak widać, powrót był i to przyjęty z miłością. Ale to dobrze, bo wreszcie facet poczuł się doceniony bo przez większość życia był traktowany jak g... to na starość przynajmniej zobaczył, że to co robił miało sens i ma gorącą publikę, która akceptuje i kocha Autopsy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kawka doceniona. Ja również preferuję najbardziej "The Headless Ritual" z tych powrotnych - największe stężenie patologii i zaskakująco duży power z tych utworów się wylewa w zestawieniu z ich klasycznymi albumami. No i też trzeba dodać, że ich te nowsze materiały, generalnie lepiej siadają niż "Shitfun" czy "Acts...".

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty