Cryptopsy - "The Book Of Suffering - Tome I & II" (2018)
Z biegiem czasu (uściślając, w 6 lat po "Cryptopsy"), kapela Flo Mouniera stała się dość oszczędna w wydawanie nowej muzyki i zdecydowała się w głównej mierze skupić na działalności koncertowej. Efektem tego były dwie epki (jedna z 2015 roku, druga z 2018), obecnie scalone jako "The Book Of Suffering - Tome I & II". Sam szczerze mówiąc nigdy nie byłem fanem takiej zawężonej taktyki wypuszczania muzyki (coś jak u Down), ale zaspoileruję, że ich zawartość jest tu na tyle satysfakcjonująca, że daruję sobie wszelkie uszczypliwości i posądzanie zespołu o lenistwo. Wszak pomimo ponownej utraty Jona Levasseura, udało im się w zawężonym składzie zachować sedno stylu Cryptopsy i nagrać kawał konkretnej rzeźni, nawet jeśli po tylu latach można było od nich oczekiwać nieco więcej.
Obie te epki to coś na kształt selftajtla w pigułce. Na szczęście, da się tę okrojoną formułę przeboleć, a co więcej, jest na czym zawiesić ucho. Przeważa więc jazda na najszybszych obrotach, ale w całym tym natłoku, nie brakuje też trochę koncertowej motoryki (choć te quasi-slamowe zwolnienia z "Detritus (The One They Kept)" i "Sire Of Sin" mogli sobie odpuścić), ładnie wyeksponowanej techniki i chwytliwszych momentów (w szczególności tych z solówkami). Ba, sama osoba Matta McGachy'ego nadal daje radę! Chłop całkiem solidnie growluje w niższych rejestrach, mimo że w tych wyższych znów może się jego śpiew kojarzyć z deathcore'owymi kapelami. Warto zwrócić uwagę jak dobrze zgrywają się te rycząco-rozwszerzczane wokale z wybuchowymi i zróżnicowanymi "Framed By Blood", "The Knife, The Head And What Remains" czy "The Wretched Living" - jest w tym power, pomysł i brak litości dla słuchacza! Żeby nie było za słodko, można mieć tu zastrzeżenia wobec produkcji (ten sam temat co przy selftajtlu) i końcówki dwójki (tj. "Fear His Displeasure" oraz "The Laws Of The Flesh"), gdzie zespół rozwadnia brutalność, ale nie ma tego złego tak dużo, by cisnąć kapeli, że wyciskają hajs z fanów niskim nakładem pracy. Owszem, taki skromny format pozostawia pewien niedosyt, aczkolwiek lepsze to niż cały album w wypełniaczach czy gdyby znów eksperymentowali z totalnie obcymi dla siebie stylami.
Zatem tego typu pomniejsze wydawnictwa u Cryptopsy również są warte sprawdzenia - zwłaszcza dla tych, którym wadzą u nich długie przerwy od nowej muzyki. Na dwóch częściach "The Book Of Suffering", ekipa Flo Mouniera nie odkrywa Ameryki (całe szczęście), a zamiast tego prezentuje w dużo krótszej formie, swoją charakterystyczną wizję technicznej oraz brutalnej rozpierduchy. I to z takim zaangażowaniem, że nie idzie ich tu posądzić o odcinanie kuponów!
wydawanie epek w dzisiejszych czasach to dla mnie absurd. jako kolekcjoner to chyba poczekam aż wydadzą jakąś kompilację obu jako jedno
OdpowiedzUsuńepka powinna kosztować połowę płyty, w sumie wydawanie ich razem to bzdura, dwa różne materiały. Na marginesie właśnie jako kolekcjoner powinieneś mieć te dwa wydawnictwa WŁAŚNIE jako oddzielne płytki. Hehe właśnie kolekjonerzy poszukują oddzielne wydawnictwa a tzw kompilacje są dla ludzi, ktorym wydawnictwo jako oddzielna rzecz jest totalnie obojetna. Tak jak kiedys kolekcjonerom zależoalo trafic 2 pierwsze epki Morgoth tj ressurection 89 i eternal 90. Te dwie dosc szybko postanowiono wydac jako jeden album co gorsza z jedną okladka zewnętrzną tej drugiej. Ale to inna historia. W każdym raize mowa o kolekcjonerach tych nie kompilacyjnych.
Usuń