Lykathea Aflame - "Elvenefris" (2000)

W roku 2000 wydany został jeden z najoryginalniejszych, najciekawszych i najbardziej ekscytujących albumów na naszym ziemskim padole, a który nie spotkał się z należytym uznaniem, ba!, wywołał on jakieś poruszenie dopiero lata później (głównie za sprawą chłopaków z Blood Incantation). Wydawnictwo to, zwie się "Elvenefris", za którego autorstwo odpowiadają Czesi z - bardzo egzotycznie brzmiącego w wymowie - Lykathea Aflame. No a ich początek datuje się zaledwie rok wcześniej, kiedy to Petr Tománek, Andy Maresh i Ondra Martínek zamykają rozdział pt. Appalling Spawn, tj. przyjmują nowego perkusistę Tomáša Corna, zmieniają nazwę, nagrywają nową muzykę i sumptem Obscene Productions wydają owy "Elvenefris". Album, który śmiało można uznać za jedno z najlepszych przeżyć muzycznych, jakie się kiedykolwiek ekstremie przydarzyły.

Mocne słowa, ale nie ma się co dziwić. Po prostu nie da się wobec tej płyty nie słodzić i piać z zachwytów. Jedyny album Lykathea Aflame bowiem dewastuje w całej swojej rozciągłości i powoduje opad szczeny przez wszystkie 11 utworów. Okej, w pewnym sensie "Elvenefris" rozwija wątki z "Freedom, Hope & Fury (The Second Spawn)", nawiązuje do egipskich klimatów mogących kojarzyć się z Nile oraz czerpie z brutalności wczesnego Cryptopsy (co ciekawe, razem z charakterystycznym garnkowym pogłosem werbla), ale czyni to wszystko jeszcze lepiej i zawiera masę nietuzinkowych rozwiązań, które u powyższych inspiracji mogłyby się totalnie nie sprawdzić. Tymczasem Lykathea Aflame doskonale operuje skrajnościami mieszając między ultra-szybkim blastowaniem, spokojnymi momentami, różnego rodzaju wokalami (od grindowego bulgotu, poetyckich deklamacji aż po czysty śpiew), klawiszowymi wstawkami i orientalnym klimatem...w przeciągu jednego utworu! By choćby w minimalnym stopniu oddać wielkość tego połączenia rzucę tytułami pokroju "Land Where Sympathy Is Air", "On The Way Home" (riffy riffy riffy!), "Shine Of Consolation", "An Old Man And A Child" (z bardzo wymownym zakończeniem) czy "A Step Closer", choć tak naprawdę, wszystkie z nich powinny zostać wymienione w tym miejscu. Tak samo ma się sprawa z 11-minutowym, ambientowym "Walking In The Garden Of Ma'at", w którym można rozkoszować się dźwiękami keyboardów i natury oraz faktu...czego słuchało się przed chwilą! Nie przeszkadza też w przypadku "Elvenefris" długość, która sięga aż 70 minut. W końcu, przy tak atrakcyjnym spojrzeniu na death metal jest to czas w pełni uzasadniony.

Pośród najoryginalniejszych zespołów parających się ekstremą, "Elvenefris" należy do zdecydowanie najlepszych i najbardziej wyjątkowych. O dziwo, dla samej grupy jednak los nie był zbytnio łaskawy. O albumie zrobiło się nieco głośniej lata później, a szybko po wydaniu owego krążka, ekipa Petra Tománka się rozeszła i już nie powróciła na scenę (a szkoda, bo na żywo również radzili sobie znakomicie). Oczywiście nie umniejsza to jakości "Elvenefris". Zastanawia tylko, że TAKI materiał przepadł w odmętach undergroundu.


Co ciekawe, w 2002 roku grupa Petra Tománka raz jeszcze zmieniła nazwę, tym razem na Lykathé. W wyraźnie odmienionym składzie (chociażby poszerzonego o osobnego wokalistę), planowano wydanie nowego albumu najpierw w 2006 roku, potem w 2009 roku. Na planach - niestety - się skończyło. Otóż, po ukazaniu się "Elvenefris" Czesi zdołali jedynie w 2011 roku wznowić debiut Lykathea Aflame oraz wydali kompilację "All Spawns" zbierającą wszystkie nagrania - jak łatwo się domyśleć - Appaling Spawn. Najdziwniejsze jest też w tym wszystkim to, że według oficjalnych źródeł, Lykathea Aflame...jest nadal aktywna. Z tego względu, nie wiadomo co z grupą dalej, czy kiedykolwiek się coś jeszcze od nich ukaże i pod jakim szyldem.

[English version]

In 2000, one of the most original, interesting and exciting albums on the Earth was released, and which have not received with due recognition, well!, it caused a stir years later (mainly by the guys from Blood Incantation). This release is called "Elvenefris", whose authorship is the responsibility of the Czechs from - very exotic-sounding - Lykathea Aflame. And their beginning dates back only a year earlier, when Petr Tománek, Andy Maresh and Ondra Martínek close the chapter entitled Appalling Spawn, i.e. they hire a new drummer Tomáš Corn, change their band name, record new music and at the expense of Obscene Productions release the "Elvenefris". An album that can be safely considered one of the best musical experiences that extreme music has ever experienced.

Strong words, but no wonder. It's simply impossible to not sweeten with delight in this album. Lykathea's only album is devastating in its entirety and causes shock through all 11 tracks. Okay, in a way "Elvenefris" builds on the themes of "Freedom, Hope & Fury (The Second Spawn)", refers to the Egyptian climate that can be associated with Nile and brutality of early Cryptopsy (interestingly, along with the characteristic snare sound), but it makes it all even better and contains a lot of unusual solutions that could not work at all with the above inspirations. Meanwhile, Lykathea Aflame perfectly operates with extremes, mixing between ultra-fast blasting, calm moments, different types of vocals (from grind gurgles, poetic declamations to clean singing), keyboard inserts and oriental climate...in one track! To even minimally reflect the greatness of this connection, I will mention "Land Where Sympathy Is Air", "On The Way Home" (that riffs!), "Shine Of Consolation", "An Old Man And A Child" (with a very meaningful ending) or "A Step Closer", although really, all of them should be listed here. It's the same with the 11-minute ambient song "Walking In The Garden Of Ma'at" where you can enjoy the sounds of keyboards and nature and the fact...what you just listened to earlier! In the case of "Elvenefris", the length, which reaches up to 70 minutes, does not bother either. After all, with such an attractive look at death metal, it's a time fully justified.

Among the most original extreme bands, "Elvenefris" is by far the best and most unique. Surprisingly, activity was not very colorful to the group itself. The album became a bit louder much years later, and soon after the release of this album, Petr Tománek's band split up and did not return to the stage (which is a pity, because they were also doing great lives). Of course, this does not detract from the quality of "Elvenefris". It's just puzzling that SUCH material got lost in the depths of the underground.

Rating: 10/10

Interestingly, in 2002, Petr Tománek's group changed its name again, this time to Lykathé. With a clearly changed line-up (even with a separate vocalist), it was planned to release a new album first in 2006, then in 2009. The plans - unfortunately - ended. Well, after the release of "Elvenefris", in 2011 the Czechs only managed to re-issue the debut of Lykathea Aflame and released the compilation "All Spawns" collecting all the recordings - as you can easily guess - Appaling Spawn. The strangest thing is that according to official sources, Lykathea Aflame...is still active. For this reason, it's not known what will happen with the group, whether anything else will ever be released from them and under what band name.

Komentarze

  1. Aaaa tak, niecałe 20 lat temu, to nie było osoby, która by się nie jarała tym. Płyta zacna, a czeska scena jest zdecydowanie jedną z bardziej ciekawych. Ja sam to najchętniej bym został czechem, bo lubię czeskie piwo. Czasami to bym też chciał, aby jakiś obskurny polski zespół zyskał tego typu legendarny status na świecie w środowisku metalowym

    mutant

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawa teza z tym, że dużo ludu się niegdyś nimi jarała, ale co ja tam wiem. Na pewno chciałbym, że taki stan był po dziś dzień, mimo że kapela od 2002 nie daje większych oznak życia.

      Z takich unikalnych zespołów warto jeszcze przypomnieć o !T.O.O.H.!. Myślę, że w przyszłym roku coś ich zrecenzuję, bo to bardzo podobnie pojechane granie co Lykathea.

      Spróbuj też czeskiego wina, jest naprawdę bardzo dobre ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty