Brutality - "When The Sky Turns Black" (1994)
Krew się w człowieku gotuje na myśl, gdy albumy pokroju "Screams Of Anguish" nie są w stanie przebić się do czołówki gatunku, mimo że było przy nich z czym wyjść do ludzi. Ów krążek miał bowiem idealne predyspozycje, by Brutality postawić w jednym rzędzie z najbardziej ikonicznymi nazwami w death metalu - na tyle był to genialny oraz esencjonalny materiał. Powodów takiego nieciekawego stanu - jak się szybko okazuje - niestety nie brakowało (m.in. dość późna data debiutu i taka sobie promocja), aczkolwiek sami muzycy...nie poczuli się tym faktem jakoś szczególnie dotknięci! Wkrótce po ukazaniu się debiutu, grupa pożegnała się z Jayem Fernandezem, a rok później na jego miejsce zwerbowała Bryana Hippa, z którym zespół jeszcze w tym samym roku wydał drugi longplay - "When The Sky Turns Black".
Pierwsze co jednak towarzyszy "When The Sky Turns Black" to odczucia...ambiwalentne, żeby nie powiedzieć wręcz rozczarowujące. Cóż, Amerykanie parę istotnych kwestii tu wyraźnie przewartościowali względem "Screams Of Anguish". Bo o ile autorska, death metalowa strona udanie kontynuuje patenty znane z jedynki (choć całościowo nie jest tak zakręcona i ekstremalna jak wcześniej), tak rozpychanie krążka coverem ledwie na początku trąca dość wątpliwą pomysłowością i spójnością, zaś wszelkie miniaturki i instrumentale nie spajają się z resztą regularnego materiału na tyle dobrze jak na debiucie. W ten sposób, (zbyt) łagodne plumkanie w typie "Awakening" i "Esoteric" potrafi wybić z rytmu (tym razem trochę bardziej bujającego - nie mylić z death'n'rollem!), w "Violent Generation" czuć wyraźny brak wokali (a miejsca nie brakowało), a cover Black Sabbath "Electric Funeral", choć wzorowo odegrany, zupełnie nie pasuje do reszty deathowego repertuaru. Na szczęście, biorąc lupę do łapy, błyskawicznie okazuje się, że te wypełniacze nie odbierają aż tak znacząco mocy z pozostałej części "When The Sky...". Pomimo zmniejszenia obrotów i wybuchowości, muzyka Brutality nadal jest dość intensywna, obfituje w pomysłowe i zróżnicowane patenty (choć z nieco mniejszym masakrowaniem gryfu) oraz zaskakujące zwroty akcji, a także nie brak jej chwytliwości i świetnego wyczucia w ogólnej melodyce. Przykładem błyszczą chociażby "Artistic Butchery", "Race Defects", tytułowy czy "Shrine Of The Master", których w kontekście objętości krążka - po prostu - mogłoby być...nieco więcej, zważywszy na ciężar geniuszu "Screams Of Anguish".
Jakkolwiek by to jednak brutalnie (hehe) nie zabrzmiało, "When The Sky Turns Black" nie utrzymał tego samego, szczytowego poziomu co "Screams Of Anguish". Nie jest to oczywiście zły album, ba, to bardzo dobrze rzemiosło, aczkolwiek przez jego chaotyczne ułożenie i wysoką - jak na nich - ilość zapchajdziur, nie odbiera się tego krążka tak entuzjastycznie co debiut. Wszak na etapie jedynki, cytując własne słowa, wstrzelili się do pierwszej ligi death metalu. Tutaj z kolei, z tego typu odważnymi tezami raczej bym się nie wychylał.
Ocena: 8/10
[English version]
Blood boils at the thought of albums like "Screams Of Anguish" not breaking through to the top of the genre. This album had ideal predispositions to put Brutality in a row with the most iconic names in death metal - it was such a brilliant and essential material. Reasons for such an incurious state - as it soon turns out - were unfortunately not lacking (a.o. too late debut time date and so-so promotion), although the musicians themselves...did not feel particularly affected by this fact! Shortly after the release of the debut, Jay Fernandez left the group, and a year later there appeared in his place Bryan Hipp, with whom the band released their second lp - "When The Sky Turns Black" in the same year.
However, first impressions of "When The Sky Turns Black" are...ambivalent, and even disappointing. Well, the Americans clearly changed some important issues in relation to "Screams Of Anguish". Because while the original, death metal side successfully continues the patents known from the first one album (although as a whole it's not as twisted and extreme as before), a cover barely at the beginning smacks of quite dubious ingenuity and coherence, and all miniatures and instrumentals do not fit to the rest of the regular material as well as on the debut. In this way, (too) soft instrumentals like "Awakening" and "Esoteric" can knock you out of the all rhythm (this time a bit more groovy - not to be confused with death'n'roll!), "Violent Generation" clearly lacks vocals (and - surprisingly - there was a lot of space for it), and the Black Sabbath cover "Electric Funeral", although perfectly reproduced, does not fit the rest of the death metal repertoire at all. Fortunately, delving deeper in this longplay, it immediately turns out that these fillers do not take away so much power from the rest of "When The Sky...". Despite the reduction in explosiveness, Brutality's music is still quite intense, full of inventive and varied guitar ideas (albeit with a slightly less technical) and surprising plot twists, as well as being catchy and a great feel for the overall melody. Examples include "Artistic Butchery", "Race Defects", title track or "Shrine Of The Master", which in the context of the size of the album - simply - could be...a bit more, considering the rank of the genius of "Screams Of Anguish".
However, brutal (haha) it may sound, "When The Sky Turns Black" did not maintain the same peak level as "Screams Of Anguish". Of course, this is not a bad album, but due to its chaotic tracks set and a high - for them - number of stop-gaps, this disc is not received as enthusiastically as the debut. After all, at the times of "Screams...", to quote my own words, they reached the pinnacle of death metal at its early times. Here, I'd rather not make such bold claims.
Rating: 8/10
Komentarze
Prześlij komentarz