Incantation - "Unholy Deification" (2023)

Ciągnąć do emerytury jakoś trzeba więc John McEntee ze swoim Incantation skutecznie dostarcza kolejne, stroniące od zmian i zbliżone do siebie stylistycznie materiały, mniej więcej, co trzy lata. Nie inaczej sprawa wygląda z ich dwunastym longplayem, "Unholy Deification", po którego okładce (ponownie - oczywiście - autorstwa Elirana Kantora) w ciemno można zgadywać, że tendencję tę będzie podtrzymywał, a już bez otoczki okładkowej, że ów longplay nie będzie jakkolwiek wyrastał ponad wypracowaną wcześniej formułę. Nie ma w tym podejściu jednak większych powodów do zmartwień! Lżejsze oraz bardziej przystępne (?) oblicze Incantation także i tutaj może przypaść do gustu na dłuższe posiedzenia.

Tak samo bowiem jak poprzednim razem, na "Unholy Deification" przeważa rzemieślnicze i profesjonalne podejście do death/doomowego wymiotu, dryfujące wokół dobrze znanych patentów, prezentujące ich muzykę w wyraźnie łatwiej przyswajalnym wydaniu. Do tego drugiego, wyjątkowo nie mam zbytnio zastrzeżeń, bo zarówno te prostsze jak i łagodniejsze rozwiązania nie rozbijają spójności z ogólnie siarczystym i dość przytłaczającym klimatem płyty. Ponownie, polerka i dbałość o detale nie zabiła doszczętnie naturalności i ciężaru muzyki Incantation. "Unholy Deification" trudno zatem uznać za longplay skrojony z nieprzystających do siebie skrajności, gdzie całości materiału przewodzi poprawne i ładnie brzmiące deathowe granie pozbawione ducha piwnicy. U Incantation wygląda to zgoła inaczej. Ba, dwunastka ma tę przewagę nad "Sect Of Vile Divinities", że nieco płynniej operuje ona przejściami między poszczególnymi motywami (tj. dając odpowiednio wybrzmieć danej partii, bez nagłego ucinania na rzecz kolejnej), ma lepiej dopasowane solówki (bo pojawiła się świeższa krew pod postacią Luke'a Shively'ego), a także dyskretniej podchodzi do tematu klarownej produkcji, przez co nawet jeśli album brzmi dość sterylnie, to nie tak płasko co jego poprzednik. 

Czy w związku z powyższym "Unholy Deification" przebija "Sect Of Vile Divinities"? Wydaję mi się, że niekoniecznie - najrozsądniej jest powiedzieć, że lokuje się na tym samym pułapie. Bo są tutaj porządne numery pokroju "Offerings" (dosyć intensywny i bardzo esencjonalny), "Megaron" (z feelingiem, który pasowałby do obecnego Memoriam!), "Altar" (mocno doomujący, ale bez zbędnego przeciągania) czy "Circle" (z wykrzyczanym na parę głosów refrenem), choć na całości albumu nie brakuje również niestety tych bardziej drętwych fragmentów, gdzie zespół skupia się na banalnie prostych rytmach lub nieco odpuszcza pod kątem przyłożenia. Jest jeszcze na zachętę dodatkowa symbolika ukryta w tytułach i cyfrach, aczkolwiek ten element przypasuje już tylko największym i najbardziej wnikliwym ultrasom.

Incantation w 2023 roku zatem niczym szczególnym nie zaskakuje, aczkolwiek dowodzi, że wciąż potrafi trzymać równy poziom oraz dostarczać jakościową, nową muzykę w oparciu o swoje wypracowane brzmienia. "Unholy Deification" to kolejna niezła płyta w dorobku Johna McEntee i spółki, która o dziwo sensownie spuszcza z tonu, ukazując, że w bardziej przystępnych rejonach, grupa również czuje się jak ryba w wodzie.

Ocena: 7/10


[English version]

To retire, John McEntee with his Incantation effectively delivers new, stylistically similar and shunning materials, more or less every three years. The situation is no different with their twelfth longplay, "Unholy Deification", whose cover art (again - of course - by Eliran Kantor) you can blindly guess that it will continue this style, and without the cover art topic, that this longplay will not follow in any way over the previously developed formula. However, there is nothing to worry about in this approach! The lighter and more accessible (?) face of Incantation may also appeal to longer sessions here.

Just like last time, "Unholy Deification" is dominated by a standad and professional approach to death/doom metal, drifting around well-known patents, presenting their music in a clearly more digestible version. I have no objections to the latter, because both simpler and milder solutions do not break the consistency with the overall heavy and quite overwhelming climate of the album. Again, polishing and huge attention to details did not completely kill the naturalness and heaviness of Incantation's music. Therefore, "Unholy Deification" can hardly be considered as a longplay made of incompatible extremes, where the whole material is led by correct and pretty-sounding death metal, which devoid of the spirit of the underground. In the case of Incantation, it looks quite different. In fact, "Unholy..." has the advantage over "Sect Of Vile Divinities" that it operates the transitions between individual motifs a bit more coherently (i.e. giving the parts a proper duration, without suddenly cutting off in favor of the next one), has better-matched solos (because there is younger blood in the form of Luke Shively) and also takes a more discreet approach to the subject of clear production, so even if the album sounds quite sterile, it's not as flat as its predecessor.

So does "Unholy Deification" beat "Sect Of Vile Divinities"? It seems to me that not necessarily - the most reasonable is to say that it's located on the same level. Because there are decent numbers like "Offerings" (quite intense and very essential), "Megaron" (with a feeling that would suit the current Memoriam!), "Altar" (very gloomy, but without sleepy atmosphere) or "Circle" (with shouted chorus), although the whole album unfortunately does not lack those more numb fragments, where the band focuses on trivially simple rhythms or slightly loosens up in the case of brutality. There is also additional symbolism hidden in the titles and numbers of tracks, although this element will suit only the largest and most insightful maniacs.

Incantation in 2023, therefore, does not surprise with anything special, although it proves that it can provide high-quality, new music based on the sounds it has developed earlier. "Unholy Deification" is another good album by John McEntee's band, which surprisingly sensibly lowers the tone, but showing that in more accessible areas, the group also feels natural.

Rating: 7/10

Komentarze

Popularne posty