Testament - "Demonic" (1997)

O mały włos, a realizacja "Demonic" nie doszłaby do skutku. Po wydaniu "Low", na którym grupa Erica Petersona ukierunkowała się w stronę bardziej nowoczesnych i cięższych brzmień, skład z tamtej płyty bardzo szybko się posypał, zaś promocja albumu - w porównaniu do poprzednich krążków - kulała pod każdym możliwym względem. Zespół stanął więc na granicy rozpadu. Szczęśliwie, Chuck Billy i Eric Peterson nie zdecydowali się na składanie broni i wraz z basistą Derrickiem Ramirezem (miał swój krótki epizod jeszcze za czasów, gdy grupa funkcjonowała pod szyldem Legacy) oraz perkusyjnym ultra-zdolniachą Genem Hoglanem, kontynuowali oni działalność zespołu i sprokurowali właśnie "Demonic" - swój siódmy longplay. Jeden z najbardziej nietypowych, jakie wylądowały pod szyldem Testament.

Najprościej rzecz ujmując, "Demonic" rozwija tematy znane z "Low", aczkolwiek w dużo bardziej radykalnej formie, gdzie deathowe inklinacje towarzyszą przez znaczną większość albumu. Co prawda, dalej nie przypomina to powszechnie kojarzonego spojrzenia na death metal z intensywnym blastowaniem na czele, a wpływy groove'u pozostały dość wyraźne zwłaszcza pod kątem niektórych, nieco jazgotliwych riffów, tyle że zespół wyśmienicie podkręcił dawkę ciężaru i ogólnego mięcha. Właściwie, tak gęsto Testament nie zabrzmiał na żadnej swojej płycie jak na "Demonic" - ani wcześniej ani później! Całość bowiem przytłacza do tego stopnia tłustym dźwiękiem, że początkowy kontakt z tym krążkiem może sugerować styczność z...dość nieprzystępnym materiałem, pozbawionym przebojów na miarę poprzednich płyt i na siłę zbrutalizowanym. 

Na szczęście, "Demonic" to jednak nieco inna para kaloszy - błyskawicznie przekreślająca powyższe, mylne przypuszczenia. Numery są bowiem na nim wolne, nastawione na kroczącą rytmikę, z rzadka przyspieszające do typowo thrashowych temp (w zasadzie...jedynie w "Murky Waters"). Co więcej, przeważa w nich grizzlowaty growling Billy'ego, znacznie mniej melodyjności (dla kontrastu głównie pojawia się ona w "Hatreds Rise", "John Doe" i "New Eyes Of Old") oraz solówkowego wymiatania, a o fragmentach balladowych wręcz można tu zapomnieć. Ma to jednak wszystko swój sens. Muzyka wciąga swoim przytłaczającym klimatem, riffy są zróżnicowane i niepozbawione wcześniejszego, charakterystycznego czadowania, okazjonalne, lżejsze momenty nie rozbijają spójności z brutalniejszym obliczem, z kolei dużo bardziej rozbudowany i połamany drumming Gene'a Hoglana dodatkowo odświeża styl grupy po prostszym bębnieniu jego poprzedników. Zasadniczo, jedynie do czego się można tu przyczepić, to do końcówki krążka, która nie jest aż tak wyrazista jak pierwsze sześć utworów. Na dodatek, Amerykanie ponownie zdecydowali się na niekoniecznie potrzebne outro - tym razem pod postacią "Nostrovia".

Po dosyć kiepsko promowanym "Low", ekipie Erica Petersona zatem udało się pozbierać i kontynuować wcześniejsze zmiany w kierunku większej nowoczesności i brutalności. Na "Demonic" zespół bowiem postanowił podążać tą drogą jeszcze odważniej, dociążając brzmienie i redukując piosenkową przyswajalność. W efekcie, powstał im jeden z najmniej typowych i najbrutalniejszych krążków, jakie wylądowały pod szyldem Testament. Może nie perfekcyjny i koniec końców słabszy od "Low", ale z pewnością bardzo intrygujący.

Ocena: 7,5/10


[English version]

It was a close call that the production of "Demonic" would not have come officially. After the release of "Low", on which Eric Peterson's group turned towards more modern and heavier sounds, the line-up from that album fell apart very quickly and the promotion of the album - compared to previous albums - failed in every possible way. So the band was really close to split-up. Luckily, Chuck Billy and Eric Peterson didn't give up, and along with bassist Derrick Ramirez (an old friend from the Legacy days) and ultra-talented drummer Gene Hoglan, they continued the band's activity and released "Demonic" - their seventh longplay. One of the most unusual in the Testament discography.

To put it simply, "Demonic" expands themes known from "Low", albeit in a much more radical form, where death metal inclinations accompany the vast majority of the album. Admittedly, it still doesn't resemble the traditional view of death metal with intense blasting that this genre is often associated with, and the groove metal influences remained quite clear, especially in terms of some slightly squeaky riffs, but the band perfectly turned up the dose of heaviness and general fleshy sound. Actually, Testament didn't sound as heavy on any of their albums as on "Demonic" - neither before nor later! The whole thing overwhelms with its greasy sound to such an extent that the initial contact with this disc may suggest contact with...quite inaccessible material, devoid of hits like previous albums and forcefully brutalized.

Fortunately, "Demonic" is a slightly a different kettle of fish - instantly breaking the above, wrong assumptions. The songs on it are slow, focused on a walking-like rhythm, occasionally accelerating to typical thrash metal paces (basically...only in "Murky Waters"). What's more, Billy's grizzly growling predominates in them, the whole album contains much less melodiousness (in contrast, it mainly appears in "Hatreds Rise", "John Doe" and "New Eyes Of Old") and solos, and about the ballad fragments even you can forget here. However, it all makes sense. The music is interested in its overwhelming climate here, the riffs are varied and not devoid of the earlier, characteristic power, occasional, lighter moments do not break the coherence with the more brutal face, while the much more extensive and technical drumming of Gene Hoglan significantly refreshes the group's style after the simpler drumming of his predecessors. Basically, the only thing that can be faulted here is the end of the album, which is not as expressive as the first six tracks. In addition, the Americans again decided on a not necessary outro - this time in the form of "Nostrovia".

After the rather poorly promoted "Low", Eric Peterson's band created a new line-up and continued their earlier changes towards more modernity and brutality. On "Demonic" the band decided to follow this direction even more boldly, adding heaviness to the sound and reducing the song's catchiness. As a result, they created one of the least typical and most brutal albums that landed under the name of Testament. Maybe not perfect and at last worse than "Low", but certainly very intriguing.

Rating: 7,5/10

Komentarze

  1. Zawsze mnie zastanawiało z czego wynikał ten ich flirt z Death Metalem. Nie żebym narzekał

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty