Testament - "Low" (1994)

Premiera "The Ritual" przysporzyła kilka istotnych zawirowań wokół ekipy Erica Petersona. Pierwsze, to zboczenie w rejony komercyjnego, bardzo lajtowego thrashu już po całości w przeciwieństwie do wcześniejszych, skromniejszych prób filtrowania z tym stylem; drugie, jeszcze poważniejsze, to rozsypka pierwszego, oficjalnego składu Testament. O dziwo, problemy te nie zniechęciły Amerykanów do dalszego działania. Chuck Billy, Eric Peterson i Greg Christian zaledwie rok po ukazaniu się "The Ritual" zwerbowali bowiem do składu perkusistę Johna Tempestę i samego maestro gitarowego wymiatania, czyli Jamesa Murphy'ego. Z nimi już w 1994 roku wydany został "Low", krążek, który ukierunkował zespół w wyraźnie inne rejony na tle poprzednich wydawnictw.

Szósty longplay Petersona i spółki otwiera tzw. drugi rozdział w dyskografii Testament - stojący w totalnej opozycji do końcówki pierwszego. Na "Low" i dwóch następnych krążkach (o nich kiedy indziej), Amerykanie bowiem odeszli od wygładzonego, metallikowego thrashu, a zamiast tego w bardzo znaczącym stopniu dociążyli brzmienie (także za sprawą produkcji) i przemycili sporo ówczesnych nowinek spod znaku groove metalu, ale również - w pewnym sensie - deathu. Co najlepsze, zmiany te jak najbardziej trzymają się kupy i pomimo ogólnego unowocześnienia stylu, do łask z powrotem zawitało pełne energii i konkretów granie. Fakt, stroniące od szybkości i pierwotnej zadziorności znanych chociażby z "The New Order", ale mające powiązanie z techniką i czadowaniem wypracowanym przez Erica Petersona wcześniej, a także oferujące sporą dawkę tłustego ciężaru - co świetnie odświeża po leciutkim "The Ritual". Nowe oblicze wespół ze starym wyśmienicie wypada w "Hail Mary", "Legions (In Hiding)", "Dog Faced Gods", "Ride", tytułowym czy "P.C.", a trzeba zaznaczyć, że...to tylko część z przykładów. Otóż, przy tych wyraźnych wpływach spod znaku szarpanego groove'u, całość płyty i tak odznacza się dużą ilością wystrzałowych, thrashowych riffów, mistrzowskich solówek (z podobną wirtuozerią znaną z płyt Death, Obituary i Cancer), dobrej dawki łojenia, niezłego drummingu (wciąż dosyć prostego, ale odrobinę bardziej finezyjnego od Louiego Clemente'a) i nienagannych melodii, zaś pod kątem odwoływania się do wspomnianego death metalu jest skromniej, bo temat ten głównie rozbija się o Chucka Billy'ego, który obok hetfieldowego zaciągania i czystego śpiewania udanie dorzucił tu growlowane wokalizy, choć nie znaczy, że nie mniej atrakcyjnie. Wszystkie z tych nowinek bardzo naturalnie wpasowały się do thrash metalowego rdzenia.

Na "Low" trafiły się też dwa szczególne odmieńce na tle pozostałego repertuaru - "Trail Of Tears" oraz "Urotsukidōji". Pierwszy z nich to łagodna, dość zwiewna ballada nawiązująca do poprzednich wydawnictw, zaś drugi utwór to bardzo nietypowa oraz zakręcona improwizacja, gdzie każdy z gitarzystów poszalał solowo, a w szczególności oczywiście James Murphy. I są to mocne punkty albumu, mimo że odrobinę rozbijające spójność z brutalniejszą stroną krążka. Aha, jest jeszcze równie mało typowy "Last Call", tyle że jego zapętlony charakter na kształt outra bardziej usypia niż wnosi cokolwiek sensownego do płyty. 

W każdym razie, pierwsza ucieczka w thrash zabarwiony groove i death metalem wyszła ekipie Petersona bardzo na plus - w przeciwieństwie do znacznej większości zespołów, które zdecydowały się na podobny ruch. "Low", otwierając drugi etap w dyskografii Testament, przywrócił bowiem na tamtą chwilę wysoki poziom muzyczny, a jednocześnie, zaskakująco świetnie urozmaicił ich starszą stylistykę o bardzo sensowne, nieco modniejsze rozwiązania. Tak naprawdę, do pełni szczęścia zabrakło jedynie lepszej promocji i...utrzymania składu w ryzach.

Ocena: 9/10


[English version]

The premiere of "The Ritual" caused some significant fuss around the Eric Peterson's band. The first is a huge step into the realm of commercial, very light thrash metal, in contrast to earlier, more modest attempts at filtering with this style; the second, even more serious, is the split of the first, official line-up of Testament. Surprisingly, these problems did not discourage the Americans from further activity. Chuck Billy, Eric Peterson and Greg Christian, just a year after the release of "The Ritual", recruited drummer John Tempesta and guitar maestro James Murphy. With them already in 1994 "Low" was released, an album that directed the band into clearly different areas compared to previous releases.

The sixth longplay of Peterson's band opens the second chapter in the discography of Testament - standing in total opposition to the end of the first. On "Low" and next two albums (about them in other reviews), the Americans moved away from smooth, Metallica-like thrash, and instead they made much heavier sound (also due to the production) and smuggled in a lot of groove metal innovations of the time, but also - in a sense - death metal. Best of all, these changes are consistent and despite the general modernization of the style, full of energy has come back to the band. A fact, avoiding the speed and original aggressiveness known from "The New Order", but having a connection with the technique and heaviness created by Eric Peterson earlier, and also offering a large dose of fleshy sound - which perfectly refreshes after the "The Ritual". The new face together with the old works great in "Hail Mary", "Legions (In Hiding)", "Dog Faced Gods", "Ride", title track or "P.C.", and it must be noted that...it's only a part from examples. Well, with these clear, groove metal influences, the whole album is still characterized by a lot of explosive, thrash metal riffs, masterful solos (with a similar virtuosity known from the albums of Death, Obituary and Cancer), a good dose of energy, good drumming (still simple, but a bit of more sophisticated than Louie Clemente) and impeccable melodies. Okay, in terms of references to the aforementioned death metal it's more modest, because this topic mainly focuses on Chuck Billy, who, next to clean and Hetfield-like singing, successfully added growled vocals here, although does not mean that it's no less attractive. All of these innovations fit very naturally into the thrash metal core.

"Low" also featured two special songs compared to the rest of the repertoire - "Trail Of Tears" and "Urotsukidōji". The first one is a soft, quite calm ballad referring to previous releases, and the second one is a very unusual and twisted improvisation, where each of the guitarists played unconventionally, especially James Murphy. And these are the strong points of the album, although a bit breaking the consistency with the more brutal side of the album. Oh, and there is also close untypical "Last Call", except that its looped outro-like character puts you to sleep more than it brings anything meaningful to the album.

Anyway, the first escape into thrash colored with groove and death metal turned out very well for Peterson's band - unlike the vast majority of bands that decided to make a similar move. "Low", opening the second chapter in Testament's discography, restored a high level of music for that moment, and at the same time, surprisingly brilliantly colored their older style with very sensible, slightly more fashionable solutions. In fact, the only thing missing was better promotion and...keeping this line-up for longer.

Rating: 9/10

Komentarze

  1. Ten album idzie w bardzo podobnym stylistycznie kierunku jak debiut Machine Head. Pamiętam zresztą że w bardzo podobnym czasie wyszły te płyty i tak jak w przypadku Burn My Eyes wytwórnia zrobiła wszystko by zrobić z tego krążka legendę, tak w przypadku Low promocja mocno kulała. Szkoda bo to jedna z ciekawszych a przy tym najlepszych płyt w dorobku Testamentu. No i faktycznie nie jest to już Stary Testament ale jeszcze nie zaczął się Nowy Testament, który panowie uprawiają od 2008 r.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty