Marduk - "Memento Mori" (2023)

Nie pamiętam już kiedy ostatnio jakiś premierowy krążek z 2023 roku był mi tak obojętny co piętnasty, studyjny album Marduk. Winowajcy doszukiwałbym się w jego poprzedniku, "Viktorii", którego zawartość dość mocno mnie rozczarowała i sprawiła, że przestałem jakkolwiek uważnie śledzić losy kapeli. Od tamtego momentu upłynęło jednak 5 nie najkrótszych lat, przez które m.in. wyraźnie pozmieniał mi się styl pisania i przelewania swoich przemyśleń na klawiaturę, a także - co najważniejsze - z biegiem czasu owe rozczarowujące odczucia à propos "Viktorii" poszły w siną dal z poczuciem, że nie było czym się właściwie przejmować; wszak powinąć się noga może każdemu. Czy coś się zmieniło w tej materii in plus wraz z wydaniem "Memento Mori"? Zdecydowanie tak, bo tym razem o rozczarowaniu nie ma mowy.

Na "Memento Mori", Szwedzi bowiem pozostali na swojej dość dobrze wydeptanej drodze, tyle że odstawili oni tematykę wojenną na drugi plan, znacząco zwiększyli dynamikę muzyki, popracowali nad jakością wstawek klimatycznych i - przede wszystkim - zaniechali opierania utworów o rażąco proste motywy. Naturalnie, zespół nie wyzbył się wolniejszych, nieco snujących się i takich-se, rozmemłanych melodycznych fragmentów, aczkolwiek tego typu kwiatków nie ma na "Memento Mori" jakoś dużo, a same kawałki z tymi naleciałościami po prostu kwalifikują się jako mocno średnie, ale do przełknięcia; nie zaś nużące, miałkie i zbyt minimalistyczne, jak to było na "Viktorii". Sporo większe peany nasuwają się co do brutalniejszego i blastującego oblicza kapeli. I nie to, żeby tu o samą rzeźnie się rozchodziło, a jej przemyślany i dość zróżnicowany charakter. W szczególności przodują pod tym względem "Blood Of The Funeral", "Year Of The Maggot", "Charlatan" czy "Red Tree Of Blood", w których najlepiej słychać na ile Szwedzi z głową podeszli do tematu intensywności, klimatu (np. poprzez wykorzystanie trąb oraz delikatnych, ambientowych szumów) oraz obmyślania motywów, by nie zlewały się między sobą. Ciekawe jest też spokojniejsze zakończenie albumu, "As We Are", gdzie pojawiają się nieco bardziej industrialne, nastawione na wprawienie w trans brzmienia. Dobre słowa nasuwają się również co do nowego, perkusyjnego nabytku, Simona Schillinga, który godnie podołał mardukowym standardom, a także...dużo większy nacisk na wyeksponowanie i ciekawsze zaaranżowanie partii basu!

Można więc powiedzieć, że Marduk wraz z wydaniem "Memento Mori" skierował się ku lepszemu. Tak w istocie jest, bo piętnasty longplay ekipy Morgana Håkanssona, mimo że nie sprowadza do parteru i nie przykuwa w takim stopniu co ich dużo starsze krążki (nie wspominając o tych naj-naj), to jednak wywiera pozytywne wrażenia i słucha się go z przyjemnością. Nawet jeśli mowa o relatywnie chwilowej przyjemności.

Ocena: 6,5/10


[English version]

I can't remember the last time a premiere album from 2023 was so indifferent to me as the fifteenth studio album by Marduk. I would look for a reason in its predecessor, "Viktoria", the content of which disappointed me quite a lot and made me stop following the band's actions in any way. However, 5 not the shortest years have passed since then, during which, among other things, the style of writing and transferring my thoughts to the reviews clearly changed, and - most importantly - these disappointing feelings about "Viktoria" went away with the feeling that there was nothing to worry about; after all, everyone has worse days. Has anything changed in this matter in plus with the release of "Memento Mori"? Definitely yes, because this time there is no disappointment.

On "Memento Mori", the Swedes also stayed on their well-known path, but they put the war theme into the background, significantly increased the dynamics of the music, worked on the quality of the climatic inserts and - above all - rejected grossly simple motifs. Naturally, the band did not get rid of the slower, slightly wandering and so-so, melodic fragments, although there is not much of this type of failures on "Memento Mori", and the songs with these influences simply qualify as very average, but not irritating; and also not arduous, one-dimensional and too minimalistic, as it was on "Viktoria". Much greater paeans come to mind as to the more brutal and blasting face of the band. And it's not about the blasturbation itself, but about its well-thought-out and quite diverse character. In particular, "Blood Of The Funeral", "Year Of The Maggot", "Charlatan" or "Red Tree Of Blood" stand out in this respect, in which it's best heard how cleverly the Swedes approached the subject of intensity, climate (e.g. by the use of trumpets and soft, ambient noises) and creativity. The calmer ending of the album, "As We Are", is also interesting, where there are a bit more industrial sounds, focused on putting you in a trance. Good words also come to mind about the new drummer, Simon Schilling, which perfectly matches Marduk standards, as well as...much more emphasis on exposing and more interesting arrangement of the bass parts!

So it can be said that Marduk with the release of "Memento Mori" headed for the better areas. Indeed, because the fifteenth longplay of Morgan Håkansson's band, although it does not bring you to the ground and does not rivet you to the same extent as their much older albums (not to mention the most ones), it still leaves a positive impression and is a pleasure to listen to. Even when it comes to relatively temporary pleasure.

Rating: 6,5/10

Komentarze

  1. Najpierw trumna w postaci Victorii a teraz gwóźdź do niej
    Marduk zapomniał że dawno temu umarł

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marduk to chodzenie do pracy i zarabianie pieniędzy, by się utrzymać. Czego nie rozumiesz.

      Usuń
  2. This a 9/10 or possibly 10/10 album. 100% their best with Mortuus! My opinion, which is right! haha

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty