Obliveon - "Carnivore Mothermouth" (1999)

Oddalenie się w groove'owe klimaty nie przystopowało Kanadyjczyków z Obliveon, by przesunąć granicę dalej, w kierunku jeszcze bardziej radykalnych i mniej lubianych przez ogół zmian. Po kilku latach od wydania "Cybervoid", kwintet bowiem zawędrował w kolejne trendy, które nawiedziły ówczesny metal na skraju poprzedniego tysiąclecia. Mianowicie, wstrzelili się oni w hybrydę groove/industrial/nu, czyli porządnie znienawidzonych wpływów, które nawet w czasach swojego boomu wywoływały raczej skrajne opinie i sporą krytykę. I cóż, gdyby tylko te nurty wyglądały w takim guście co wydany w 1999 roku czwarty longplay Obliveon pt. "Carnivore Mothermouth", to być może owe style nie cieszyłyby się na tyle kiepawą renomą.

Po raz pierwszy w historii bloga, zdarza się sytuacja, że optymistycznie wypowiem się o albumie z kręgu nu metalowej estetyki w przypadku zespołu, który niegdyś mógł przecierać szlaki progresywnego spojrzenia na death metal razem z Atheist, Cynic, Pestilence czy najbardziej właśnie z Death. Powód jest jednak prosty takiej a nie innej opinii - może nawet trochę wbrew mojemu własnemu gustowi. Jakościowo, podobny ruch Kanadyjczykom świetnie wyszedł już przy okazji "Cybervoid", a na "Carnivore Mothermouth" nie jest jakoś znacząco gorzej. No właśnie, paradoksalnie do tego, o czym mówiłem powyżej, pomimo tak silnych zmian, również i tutaj kwintet bardzo fajnie odnalazł się w nowych stylach, a dla równowagi pojawiają się drobne nawiązania do wcześniejszych, normalniejszych płyt. Drugiego elementu nie ma wprawdzie dużo, a najczęściej tyczy się to technicznych niuansów, klimatu i realizacji, gdyż głównym rdzeniem "Carnivore..." jest granie mechaniczne, szarpane, zdyscyplinowane i przy tym w sam raz...do potupania nóżką! 

Na "Carnivore Mothermouth" da się więc odczuć liczne skojarzenia z brzmieniami w typie Korn, Slipknot, Rammstein czy - wspominanymi przy okazji poprzedniej recki - Pantery, Fear Factory oraz Machine Head, aczkolwiek Obliveon od ww. ma tę przewagę, że jest jeszcze bardziej różnorodny i techniczny oraz mniej przewidywalny. Oczywiście, bez znajomości "Cybervoid" odradzam jakikolwiek kontakt z tym wydawnictwem, bo zmiany są na nim (na nich?) niekiedy zbyt obrazoburcze i odległe od progresywnych wątków, a także pozbawione jakiegokolwiek deathowego pierwiastka. Mimo tego, grupa ma tu pomysł na siebie, jak na ironię, nie wymięka przez większość czasu, a klimat jest równie wciągający co przed laty. No chociażby posłuchajcie jaką mielonkę lub odjechaną cyber-atmosferę proponuje zespół w "Fatal Induction", "Devil In My Eyes", "Polarity", "Coercive Currents", "Technocarnivore Mothermouth" (podtytuł i rytm utworu dość jasno sugeruje, jaki byłby następny album, gdyby powstał po omawianym) czy w całości po francusku zaśpiewany "Désert Incorporel" - tego po prostu dobrze się słucha i nie brak w tych kompozycjach haczyków, by poświęcić im więcej uwagi. Są też bardziej jałowe kawałki w typie "Love, Die, Resurrect" czy "Glass Made Of Flesh", aczkolwiek nie drażnią one w takim stopniu co typowy nu metal.

Dochodzimy zatem do ciekawej konkluzji, że w zasadzie każdy z czterech pierwszych albumów Obliveon, pomimo że różne stylistycznie, to kawał wartościowej i przemyślanej muzyki. Z całości tej czwórki, "Carnivore Mothermouth" wypada, rzecz jasna, najsłabiej, ale nie oznacza to, że obniżka jest na nim jakaś drastyczna. Jak na wkroczenie w groove/industrial/nu i ogólne ryzyko z tym związane, zespół uczynił to z klasą oraz nie zaniechał kosmosu z poprzedników. Przykro tylko, że na etapie "Carnivore..." działalność Obliveon została przerwana na długie lata.

Ocena: 7,5/10


[English version]

Moving away into groove metal climates did not stop the Canadians from Obliveon to push the envelope further, towards even more radical changes that were less liked by the general public. A few years after the release of "Cybervoid", the quintet went into subsequent trends that hit metal music at the time on the verge of the previous millennium. Namely, they embraced the groove/industrial/nu hybrid, i.e. thoroughly hated influences that, even in their boom times, caused rather extreme opinions and considerable criticism. And well, if only these trends were in the same taste as the fourth Obliveon longplay released in 1999, entitled "Carnivore Mothermouth", then perhaps these styles would not have such a poor reputation.

For the first time in the history of the blog, there is a situation where I will optimistically speak about an album from the genre of nu metal aesthetics in the case of a band that once could pave the way for a progressive approach to death metal together with Atheist, Cynic, Pestilence and, most of all, Death. However, the reason for this opinion is simple - maybe even a little despite of myself. Qualitatively, a similar move by the Canadians was already great on "Cybervoid" and on "Carnivore Mothermouth" it's not significantly worse. Well, paradoxically to what I said above, despite such strong changes, here too the quintet found themselves in new styles very well and for balance there are small references to earlier, more normal albums. There is not much of the second element, and most often it concerns technical nuances, atmosphere and implementation, because the main core of "Carnivore..." is mechanical, jerky, disciplined and at the same time just right...to the dance!

On "Carnivore Mothermouth" you can feel numerous associations with sounds such as Korn, Slipknot, Rammstein or - mentioned in the previous review - Pantera, Fear Factory and Machine Head, although Obliveon from the above-mentioned has this advantage of being even more diverse and technical and less predictable. Of course, without knowing "Cybervoid" I advise against any contact with this release, because the changes in it (them?) are sometimes too iconoclastic and distant from progressive threads, as well as devoid of any death metal elements. Despite this, the group has an idea for itself, ironically, it a great heaviness and the atmosphere is as addictive as it was years ago. Well, just listen to the intense or with crazy cyber-atmosphere "Fatal Induction", "Devil In My Eyes", "Polarity", "Coercive Currents", "Technocarnivore Mothermouth" (the subtitle and rhythm of the song quite clearly suggest what the next album would be, if it was written after the discussed one) or "Désert Incorporel" sung entirely in French - it's simply good to listen to and there are plenty of high points in these compositions that would make you pay more attention to them. There are also more sterile songs like "Love, Die, Resurrect" or "Glass Made Of Flesh", although they do not irritate as much as typical nu metal.

We therefore come to an interesting conclusion that basically each of the first four Obliveon albums, although stylistically different, is a piece of valuable and well-thought-out music. Of the four, "Carnivore Mothermouth" is, of course, the weakest, but this does not mean that the reduction is drastic. Considering the entry into groove/industrial/nu and the general risk associated with it, the band did it with class and did not abandon the cosmos of their predecessors. It's just a pity that at the "Carnivore..." stage, Obliveon's activities were interrupted for many years.

Rating: 7,5/10

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty