Akercocke - "Choronzon" (2003)
Płyta za płytą, szlifowanie własnego, unikalnego stylu do perfekcji oraz cykliczne poszerzanie grona odbiorców - w ten sposób można, mniej więcej, określić pierwsze lata aktywności Akercocke. Taka pracowitość musiała więc imponować, biorąc pod uwagę, że zaledwie tuż po wydaniu "The Goat Of Mendes", który bliski był ideału, ekipa Jasona Mendonçy zaczęła prace nad krążkiem nr 3 i postanowiła rzeźbić na takim pułapie coś podobnie zjawiskowego. Wiadomo, nawet na tamtym etapie styl Akercocke wymagał pewnej otwartości po słuchaczu, to jednak oryginalności, spójnego konceptu i konsekwencji już wtedy tym Brytolom nie dało się odmówić, a zespół miał o tyle dobrze, że na zapleczu dysponował całkiem sensowną promocją, która przekładała się na pewne komercyjne sukcesy. Jak zatem łatwo się domyśleć, trzeci longplay tejże ekipy zatytułowany "Choronzon" ukazał się błyskawicznie, bo w 2003 roku, i ponownie istotnie pozamiatał.
To stąd pochodzi zresztą jeden z (naj)większych hiciorów w dorobku grupy, którego obecność na koncertach Akercocke jest wręcz obowiązkowa, czyli oczywiście "Leviathan". Numer ten wyróżnia bardzo piosenkowa, dwugłosowa zwrotka, intrygująco niepokojący klimat w refrenie, dzikie przyspieszenia, genialnie budowane napięcie do finału z opętańczo wykrzyczanym wersem your blood is my blood oraz nieco melancholijne zakończenie. W skrócie, wizytówka Akercocke, bo w nim można znaleźć wszystko co charakterystyczne dla tych dżentelmenów. Do kawałka szybko powstał też bardzo charakterystyczny, z dzisiejszej perspektywy trochę zabawny teledysk, choć niestety w wersji mocno skróconej, gdzie owe napięcie nie narasta tak stopniowo jak w oryginale. W każdym razie, tyle wystarczyło, by znacząco podbić ogólne zainteresowanie zespołem.
No a przecież "Choronzon" nie jest albumem jednego kawałka. Podobnie jak na poprzednich wydawnictwach, na trójce również dzieje się sporo, gdzie zespół przeplata w swojej wizji grania muzyki pomiędzy blackową surowizną, deathowym ciężarem, progresywnymi strukturami kawałków, lżejszymi momentami, klawiszowymi/elektronicznymi dodatkami (mimo braku regularnego gostka odpowiedzialnego za parapety) oraz mocno satanistycznym klimatem. Świetnie pod tym względem wypadają chociażby wielowymiarowe, pełne diabła i solidnie zakręcone "Son Of The Morning", "Praise The Name Of Satan", "Bathykolpian Avatar" czy "Becoming The Advesary". Okej, "Choronzon" jest o pół oczka mniej ekstremalny od swojego poprzednika, "Scapegoat" zawiera dziwne thrash metalowe naleciałości (nie do końca dopasowane do death/blackowego rdzenia), a także - znów - ma średnio potrzebne przerywniki (mimo że "Goddess Flesh" wyróżnia się klimatem i przestrzennym klawiszem), aleee są to tylko drobnostki niemające wpływu na ogólny, niezwykle dobry odbiór krążka.
Trzeci album Akercocke to zatem kolejny ważny krok w karierze ekipy Jasona Mendonçy. Za sprawą tegoż krążka Brytolom udało się bowiem nagrać następną część swojego garniturowego death-blacku w równie profesjonalnej oprawie co na "The Goat Of Mendes" oraz - bez większych zmian - stworzyć bardzo charakterne kompozycje, które wpisały się do zespołowej klasyki. W końcu, czymże byłaby rozpoznawalność Akercocke bez "Leviathan", hę? Mimo to, jak czas szybko zweryfikował, grupa Mendonçy nie planowała osiadania na tego typu laurach.
Ocena: 9/10
[English version]
Album after album, perfecting your own unique style and cyclically expanding the group of fans - this is how you can, more or less, set up the first years of Akercocke's activity. Such diligence must have been impressive, considering that right after the release of "The Goat Of Mendes", which was close to perfect, Jason Mendonça's band started working on album no. 3 and decided to record something similarly phenomenal on such a level. It's known that even at that times Akercocke's style required openness on the part of the listener, but the originality, coherent concept and consistency of these guys could not be denied. Well, the band itself had a quite reasonable promotion, which it came into some commercial successes. As you can easily guess, the third lp of Akercocke entitled "Choronzon" was released very quickly, because in 2003, and was again a really good record.
This is where one of the (biggest) hits in the group's discography comes from, the presence of which at Akercocke concerts is almost obligatory. I mean, "Leviathan", of course. This track is distinguished by a very song-like, two-voice verse, an intriguingly disturbing atmosphere in the chorus, brutal accelerations, brilliantly built tension until the finale with the madly shouted line your blood is my blood and a slightly melancholic ending. In short, Akercocke's showcase, because there you can find everything typical and great of these gentlemen. A very characteristic, and from today's perspective it's a bit funny, music video was quickly created for the song, although unfortunately in a much shortened version, where the tension does not build up as gradually as in the original. In any case, this was enough to significantly increase general interest in the band.
Well, "Choronzon" is not an album of one song. Similarly to the previous releases, there is also a lot going on on the third album, where the band alternates in its vision of playing music between black metal rawness, death metal heaviness, progressive song structures, lighter moments, keyboard/electronic additions (despite the lack of a regular guy responsible for the keyboard parts) and strongly satanic atmosphere. In this respect, the multidimensional, full of devil and thoroughly twisted "Son Of The Morning", "Praise The Name Of Satan", "Bathykolpian Avatar" and "Becoming The Advesary" are great in this aspect. Okay, "Choronzon" is a little bit less extreme than its predecessor, "Scapegoat" contains strange thrash metal influences (not entirely matched to the death/black core), and - again - has moderately necessary interludes (even though "Goddess Flesh" stands out for its atmosphere and spacious keyboards), but these are only minor things that do not affect the overall, extremely good reception of the album.
The third album by Akercocke is therefore another important step in the career of Jason Mendonça's band. By this release, these guys recorded the next part of their suit death-black vision in an equally professional setting as on "The Goat Of Mendes" and - without major changes - create very characterful compositions that became part of the band's classics. After all, what would Akercocke's recognition be without "Leviathan", huh? Nevertheless, as time quickly verified, Mendonça's group did not plan to stop at any progress.
Rating: 9/10
hellalujah :::
OdpowiedzUsuńŁadny tyłeczek
mmmm cycunie
Usuńa muzyka jeszcze lepsza ;)