Voices - "London" (2014)

Niebywałe jak można być płodnym i wylewnym muzycznie! W rok od bardzo obiecującego oraz świetnie wypełniającego lukę po zgonie Akercocke "From The Human Forest Create A Fugue Of Imaginary Rain", panowie z Voices wyskoczyli z następnym krążkiem, tym razem króciutko i wymownie nazwanym "London". Budzi to jednak spory podziw, bo na obecnym rynku niezwykle rzadko kiedy płyty wypuszczane rok po roku przekładają się na zwyżkę formy, oryginalność i odkrywanie nowej formuły w znajomych patentach, a "London" to właśnie krążek, który - jak zaraz udowodnię - spełnia te trzy kryteria bez zająknięcia oraz wbija swoją zawartością w glebę. Ciekawe jest też to o tyle, że drugi longplay Petera Benjamina i spółki przebija nawet kilka starszych pozycji kapeli bez której londyńskie Głosy mogłyby w ogóle nie powstać. Tak więc, "London" wylądował dokładnie tam gdzie "Words That Go Unspoken, Deeds That Go Undone" - na totalnych wyżynach garniturowego metalu.

Podważyć się tego zdecydowanie nie da. "London" to ten sam poziom geniuszu co nadmieniony krążek z 2005 roku, a zarazem ogromny powiew świeżości do dobrze znanego stylu. Nowinką jest na pewno szybko rzucający się w słuch koncept albumu - jeśli z jakiegoś względu olaliście wizualny aspekt krążka. Panowie Benjamin, Gray, Loynes oraz Abela przenoszą nas bowiem w dość rozbudowaną historię rozterk Artysty i jego perspektyw postrzegania tytułowego Londynu jako miasta pełnego przepychu, przygnębienia, przestępczości i deprawacji. To jedna z interpretacji, bo zgłębiając się w teksty można doszukiwać się jeszcze innego dna. Po co o tym jednak wspominam, gdy zwykle pomijam warstwę liryczną? A no z tego względu, że tu się inaczej nie da. Wątek ten daje nam poczucie obcowania z muzyczną ekranizacją (zbyt) prawdziwych, londyńskich realiów, kapitalnie uzupełnia się z metalową stroną krążka, zaś same kompozycje za sprawą kwestii narratora (i narratorki!) doskonale trzymają w napięciu, przez co zwyczajnie chce się wiedzieć jaki będzie finał historii. Opowieść jest więc na tyle wciągająca i pełna tajemniczej aury, że jak już zaczniecie z nią obcować, to nie będziecie chcieli jej przerwać - coś jak z kryminałami Agathy Christie.

Wreszcie, muzyka. Ta zadziwiająco sprawnie łączy podejście do pisania utworów z debiutu Głosów, jak i przywołanego już "Words That Go Unspoken...", czyniąc muzykę tego kwartetu równie zróżnicowaną co Aker, a pod kątem intensywności będącą nawet o krok dalej od powyższego zespołu (tak, David Gray przeszedł tu samego siebie!). Nie ma więc żadnego problemu, gdy zespół przeskakuje od deszczowych klimatów po ekstremalne wyziewy i gdy kończy na kojącym motywie, którego nie powstydziła się Lykathea Aflame. "London" należy do potężnie zakręconych i doskonale łączących przeciwności. Czego tutaj zresztą nie ma! "Music For The Recently Bereaved" z kapitalną dramaturgią, opętany "The FuckTrance", "Megan" z perkusyjną solówką, którą nie pogardziłyby awangardowe/jazzowe formacje, kojący "The Ultimate Narcissist", intrygujący i z rozbudowanymi, kobiecymi wokalami "Hourglass", a to tylko wycinek atrakcji i nowinek, jakie "London" oferuje. Ba, przy takim zakręceniu, brutalności i nietypowych klimatach, naprawdę świetnie wypadają również łagodne i zwiewne patenty. Melodie są wyszukane, natomiast czyste, o mocno popowym zabarwieniu wokale Benjamina, jak na ironię, bardzo fajnie podkreślają powagę krążka lub też dają chwilę wytchnienia od mglistego ciężaru, jakiego pełno na krążku. Mówiąc dosadniej, "London" zmiata w drobny mak pod każdym względem. 

Jeśli zatem ktoś tęskni za ambitną i maksymalnie ekstremalną formułą Akercocke, ten bez wahania powinien sięgnąć po drugi album Voices. Otóż, "London" wyśmienicie kontynuuje tematy z "Words That Go Unspoken...", a przy tym oferuje ciekawą, liryczną opowieść, zaś od strony czysto muzycznej, wybornie przesuwa tenże szykowny styl w awangardowe rejony i zamiast tak silnego szatanowania ma w zanadrzu wyjątkowy, deszczowo-miejski klimat. Trudno więc o lepszą rekomendację lotu do Londynu niż tą, którą zaproponowali Voices.

Ocena: 10/10


[English version]

It's amazing how prolific and musically effusive you can be! A year after the very promising "From The Human Forest Create A Fugue Of Imaginary Rain" which perfectly filled the gap after Akercocke's split-up, the gentlemen from Voices released another album, this time briefly and eloquently named "London". However, this arouses great admiration, because in the current situation it's extremely rare for albums released year after year to come into an increase in form, originality and the discovery of a new formula in familiar patterns, and "London" is an album that - as I will soon prove - meets these three criteria. It's also interesting in that the second lp by Peter Benjamin & co. even outperforms several older titles of the band, without which the Voices could not have existed at all. So, "London" landed exactly where "Words That Go Unspoken, Deeds That Go Undone" did - at the absolute peak of suit metal.

It's definitely impossible to dispute this. "London" is the same level of genius as the above-mentioned album from 2005, and at the same time a huge breath of freshness to a well-known style. What's new is definitely the album's concept, which catches your attention quickly - if for some reason you missed the visual aspect of the album. Gentlemen Benjamin, Gray, Loynes and Abela take us to a rather extensive story of the Artist's dilemmas and his perspectives on perceiving the titular London as a city full of overwhelm, dejection, crime and depravity. This is one of the interpretations, because if you delve deeper into the lyrics, you can find another meaning. But why do I mention this when I usually ignore the lyrical layer? And because there is no other way here. This thread gives us the feeling of being in touch with a musical adaptation of (too) real London realities, it perfectly complements the metal side of the album, and the compositions themselves, by the narrator's lines, keep us in suspense, which makes us want to know what it will be like. The story is so absorbing and full of a mysterious aura that once you start listening to it, you won't want to stop - something like Agatha Christie's crime stories.

Finally, music. This surprisingly effectively combines the approach to writing songs from the debut of Voices and the already mentioned "Words That Go Unspoken...", making the music of this quartet as diverse as Akercocke, and in terms of intensity even a step further from the well-known band (yes, David Gray outdid himself here!). So there is no problem when the band moves from rainy climates to extreme brutality and when it ends with a soothing motif straight from Lykathea Aflame. "London" is a powerfully twisted music that perfectly combines opposites. And what do we have here! "Music For The Recently Bereaved" with great dramaturgy, the possessed "The FuckTrance", "Megan" with a drum solo that avant-garde/jazz bands would be proud of, the soothing "The Ultimate Narcissist", the intriguing "Hourglass" with extensive, female vocals, and this is just a fragment of the attractions and novelties that "London" offers. In fact, with such twists, brutality and unusual atmosphere, the gentle and ethereal patterns are also really great. The melodies are sophisticated, while Benjamin's clean, pop-like vocals, ironically, emphasize the seriousness of the album or provide a moment of respite from the foggy heaviness of the album. To put it bluntly, "London" blows away in every respect.

Therefore, if someone misses the ambitious and extreme formula of Akercocke, they should listen to the second album Voices without hesitation. Well, "London" perfectly continues the themes from "Words That Go Unspoken...", and at the same time offers an interesting, lyrical story, and from the purely musical side, it perfectly moves this suit style into avant-garde regions and instead of such strong Satanism it has unique, rainy-urban atmosphere. Therefore, it's difficult to find a better recommendation for a flight to London than the one proposed by Voices.

Rating: 10/10

Komentarze

  1. Cieszę się, że człowiek może prezentować tego typu wrażliwość na sztukę, bez bycia nazywania p... Nie jestem fanem grupy, ale cenię sobie recenzję i opinię. To jest akurat ważne, aby pisać o tym co się lubi. Sprawdzę, prawdopodobnie mnie nie zachwyci, ale dobrze jest takie rzeczy poznawać

    OdpowiedzUsuń
  2. ale to dlatego, że nigdy nie byłem fanem Akercocke, nie dlatego że coś cośtam

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty