Akercocke - "Renaissance In Extremis" (2017)
Wydawać by się mogło, że Voices (bardziej) oraz The Antichrist Imperium (mniej) całkiem nieźle zdołały zapełnić pustkę po Akercocke i nie było co już płakać po rozlanym mleku, szczególnie że drugi album pierwszej z tych odnóg okazał się być doskonałą rekompensatą po tamtej stracie. Tymczasem, ni z tego ni z owego w 2016 roku doszło do...reaktywacji Akercocke! Na tą porwali się, rzecz jasna, Jason Mendonça, David Gray oraz Paul Scanlan, ale pojawili się także nowsi w temacie Samuel Loynes i Nathanael Underwood, którzy na wcześniejszych płytach nie grali. Nowy skład szybko się zaaklimatyzował i zacieśnił, co poskutkowało, że raptem rok później ukazał się tak długo wyczekiwany (bo po dziesięciu latach od poprzednika) szósty longplay tejże wyjątkowej ekipy - "Renaissance In Extremis". I co najbardziej intrygujące (a może nawet problematyczne - o tym zaraz), krążek ten w wielu kwestiach zaskakuje i wyrywa się w strony, o które trudno było Akercocke podejrzewać.
Mocowałem się jednak z tym albumem stosunkowo długo, by w pełni go zrozumieć, ale udało się i temat nie rozchodzi się o słynny syndrom sztokholmski. Jasnym jest więc, że "Renaissance In Extremis" nie ma nic wspólnego z zachowawczością "Antichrist". Ba, często nawet do starszych płyt nawiązuje on dość luźno i zdarza się, że bada kompletnie nowe grunty dla kapeli! Proste zatem, że fani poprzednich longów będą mogli mieć tu spore problemy z przebrnięciem przez całość i nie będzie to dla nich forma powrotu, jaką sobie wyobrażali po Akercocke. To o dziwo też się szanuje, bo zespół nie poszedł pod czyjeś dyktando i widać, że wciąż poszukiwał nowych rozwiązań do swojej muzyki. Trudności związane z początkowym przesłuchaniem i przyswojeniem owego krążka tyczą się jednak tego, że po "Renaissance..." w bardzo dużym stopniu czuć, iż panowie byli mocno pod wpływem ponownej fascynacji...Coroner, Voivod czy nawet Slayer. Dokładnie tak, zreformowany Akercocke na swoim powrotnym krążku zanurza się w bardzo jakościowy i dosyć techniczny thrash metal. I wiem, że takie wpływy przewijały się na ich pierwszych trzech płytach, aczkolwiek tam robiły one za detal, tutaj natomiast często gra to główne skrzypce.
Ale, ale, chwileczkę, nie tak prędko. To nie wszystko co "Renaissance In Extremis" oferuje - thrash nie jest jedyną składową tego wydawnictwa. Na pierwszym planie widnieje, przede wszystkim, progresja, która wciąż przekłada się u Akercocke na ciekawe, świetnie brzmiące i charakterne kompozycje. Okej, pewne ubytki tożsamości się zdarzają, ale gdy występują, to do parteru przywracają wokale Jasona, których pomylić z nikim innym się kompletnie nie da - zarówno czyste, jak i growlowane/wrzeszczane. Sam album nie jest też w takim stopniu ekstremalny co poprzednie pozycje, aczkolwiek wynagradza nam to wspomniana przed chwilą progresywna strona krążka, za którą kryją się nieoczywiste, pełne dźwiękowych labiryntów, ale potrafiące zaleźć za skórę i mające deathowo-blackowy ciężar kompozycje. Za przykład niech posłużą chociażby "First To Leave The Funeral", "A Particulary Cold September" (z solówką na...trąbce! - kolejna nowość), "A Final Glance Back Before Departing", "Familiar Ghosts" (z fajnym, plażowo-odjechanym wstępem) czy "Inner Sanctum" (ten jest najbliższy poprzednich płyt). Podobnie nieźle spisał się staro-nowy skład. Jason i Paul zjawiskowo sypią pomysłami na riffy i solówki, David Gray fajnie odnalazł się w bardziej thrashującej formule (choć jak dla mnie mógł zagrać dużo gęściej), o wokalach już wspominałem, toteż tutaj nikt nie będzie zdezorientowany, klawiszowe plamy ciekawie podbijają ogólny, zagadkowy klimat, a jedynie bas trochę ginie gdzieś w tle.
Nie jest więc to zbytnio typowy powrót, ale koniec końców, broni się on naprawdę bardzo dobrze i potrafi przykuć na długo. Akercocke bowiem powracając do wydawniczej gry skusili się przesunąć progresję i thrash metalowe fascynacje ponad wcześniejsze składowe i zaproponowali materiał mocno różniący się od swoich poprzedników. Co prawda, "Renaissance In Extremis" narzuca pewne wyzwania i trudności, aczkolwiek warto się do niego przekonać, bo jest tu cała masa klasowej i unikalnej muzyki. A jak szukacie stuprocentowego Akercocke w nowszym wydaniu, to zawsze możecie się skusić na "London".
Ocena: 8/10
[English version]
It would seem that Voices (more) and The Antichrist Imperium (less) managed to fill the gap left by Akercocke quite well and there was no point in crying of this split-up, especially since the second album of the first of these projects turned out to be a perfect compensation for that loss. Meanwhile, out from nothing in 2016...Akercocke was reactivated! Of course, Jason Mendonça, David Gray and Paul Scanlan were involved in this one, but also new members were Samuel Loynes and Nathanael Underwood, who had not played on previous albums. The new line-up acclimatized very quickly, which resulted in the release of the long-awaited sixth longplay only a year later by this unique band, called "Renaissance In Extremis". And what is most intriguing (and maybe even problematic - about this later), this album surprises in many ways and goes in directions that Akercocke could hardly have suspected.
However, I struggled with this album for a relatively long time to fully understand it, but I managed to do it and the topic does not concern the well-known Stockholm syndrome. It's therefore clear that "Renaissance In Extremis" has nothing to do with the conservative nature of "Antichrist". In fact, it often refers even to older albums quite conventionally and sometimes explores completely new ground for this band! It's simple, then, that fans of the previous albums will have a lot of trouble getting through the whole "Renaissance..." and it won't be a comeback for them that they imagined after Akercocke. Surprisingly, this is also respected, because the band did not follow anyone's dictation and it's clear that they were constantly looking for new solutions to their music. The difficulties associated with the initial listening and assimilation of this album, however, relate to the fact that after "Renaissance..." you can feel that the gentlemen were strongly influenced by a renewed fascination with...Coroner, Voivod and even Slayer. That's right, the reformed Akercocke dives into very high-quality and quite technical thrash metal on their comeback album. And I know that such influences were present on their first three albums, although there they were only a detail, but here they often play the main role.
But, wait wait wait. That's not all that "Renaissance In Extremis" offers - thrash metal is not the only component of this release. In the foreground there is, above all, progression, which Akercocke still comes into interesting, great-sounding and characterful compositions. Okay, some losses of identity do happen, but when they do occur, Jason's vocals make us realize who we are listening to - both clean and growled/screamed vocal parts. The album itself is not as extreme as the previous releases, although this is compensated by the previously mentioned progressive side of the album, which has non-obvious compositions, full of sound labyrinths, but very catchy and with a proper death-black heaviness. Examples include "First To Leave The Funeral", "A Particulary Cold September" (with a solo on...trumpet! - another novelty), "A Final Glance Back Before Departing", "Familiar Ghosts" (with a nice, beachy-cosmic intro) or "Inner Sanctum" (this one is closest to the previous albums). The old and new line-up did similarly well. Jason and Paul are phenomenal with ideas for riffs and solos, David Gray found his place in a more thrashing formula (although for me he could have played much thicker), I have already mentioned the vocals, so no one will be confused here, the keyboard inserts interestingly enhance the overall, mysterious atmosphere, and only the bass is a bit lost somewhere in the background.
So it's not a very typical comeback, but in the end, it presents itself really well and can catch your attention for a long time. Akercocke, returning to the releasing activity, were tempted to push progression and thrash metal fascinations beyond the previous components and proposed material that was very different from their predecessors. It's true that "Renaissance In Extremis" presents us with some challenges and difficulties, but it's worth trying it, because there is a lot of classy and unique music here. Well, if you are looking for 100% Akercocke in a newer version, you can always try "London".
Rating: 8/10
kupiłem ten album za 18 zł w empiczku. chciałem mieć akercocke, no bo to klasa i w ogóle, ale muszę się przyznać, że nigdy to do mnie nie trafiło. to nie jest zła muzyka, ale mnie kompletnie to nie jara. to co najlepsze w akercocke to okładki, zwłaszcza te z gołymi babami - to do mnie trafia. nie jest to zły zespół, ale kompletnie go nie rozumiem. eh
OdpowiedzUsuń