Kreator - "Terrible Certainty" (1987)

Kreator napierający bezlitosną oraz zdziczałą muzyką, część trzecia. Nie minął nawet rok od pełnego furii i thrashowej brutalności "Pleasure To Kill", a Niemcy zdążyli skompletować nowy skład i materiał na kolejny krążek oraz, przede wszystkim, wciąż przepełniała ich bardzo imponująca, młodzieńcza werwa przekładająca się na chęć wypuszczania następnych, bezwzględnych ciosów. Tak też to wyglądało w praktyce, bo już w 1987 roku ukazał się trzeci longplay ekipy Millego Petrozzy, zatytułowany "Terrible Certainty". Krążek niby nie wprowadzający większych zmian i stojący obecnie nieco w rozkroku między swoim bardziej ikonicznym poprzednikiem, ale utrzymujący niezwykle wysoki poziom, przynoszący lepszą realizację studyjną oraz wciąż dysponujący odpowiednio wyziewnymi i zapadającymi w pamięć utworami.

Nie jest więc to album wpisujący się w sztucznie później nakręcany syndrom trzeciej płyty, aczkolwiek "Terrible Certainty" dowodzi, iż nie potrzeba tuzina zmian i innowacji, by tworzyć porywające i świeże (sic!) kompozycje. Wspominałem o skompletowaniu nowego składu. I tak, ten aspekt trzeba nieco doprecyzować. Trio z "Pleasure..." pozostało nienaruszone, zaś do kapeli lada moment po premierze dwójki dołączył nowy, drugi gitarzysta Jörg Tritze. Pod kątem muzycznym, zmiana nie jest jakaś kolosalna, ale odczuwalna do tego stopnia, że więcej na "Terrible..." grania na dwie gitary. Pozostałe składowe Kreator, w gruncie rzeczy, nie zostały jakoś bardziej naruszone. Nadal przeważa agresywne i wyziewne łojenie przeplatywane okazjonalnymi galopadami oraz chwytliwszymi rytmami do wymachiwania kłakami (lub ich brakiem - w przypadku starszego pokolenia). Okej, da się odczuć odrobinę mniej wcześniejszej dziczy (kwestia lepszej, bardziej przejrzystej oprawy brzmieniowej), a zespół wyłącznie porusza się wokół tego co już dobrze znane z "Pleasure...", ale bez względu na brak większego przełomu, "Terrible..." świetnie kontynuuje kreatorowy styl i bynajmniej do zachowawczych nie należy.

Czuć po prostu, że na trzecim długograju, zespół Petrozzy wyśmienicie odnalazł się w agresywnej i naładowanej energią muzyce, która większych upiększeń czy ścigania się z kimkolwiek wówczas nie wymagała. Dla przykładu chociażby w "Blind Faith", "Storming With Menace", "Toxic Trace" czy "One Of Us" Niemcy stawiają na thrashową intensywność i przysłowiowy cios między oczy, ale nie brak tym kawałkom chwytliwości (czy tam zaczepności), dobrej melodii czy sensownych, średnich temp. Tak zresztą wygląda całość "Terrible...", która brzmi bardziej świadomie kompozytorsko od swojego poprzednika i - to jest ciekawe - nie wadzą jej nieco dłuższe struktury, mimo ogólnie prostych środków wyrazu oraz bazowania na "Pleasure...". Za równie udane należy uznać wokalną dominację Millego, który zaśpiewał w swoim charakterystycznym, jadowitym stylu w niemal wszystkich kawałkach z "Terrible Certainty". Niemal, bo "As The World Burns" to jedyny utwór zaśpiewany przez Ventora i - o ironio - najsłabszy w zestawieniu.

"Terrible Certainty" stanowi zatem podobną skalę klasyki co "Pleasure To Kill". Trzeci pełniak Niemców z Kreator to bowiem kolejna wyśmienita porcja naładowanego furią i wyziewnością thrashu, która mimo ukazania się ledwie rok po poprzedniku, podtrzymała wcześniejszy, imponujący poziom. A wszystko to przy większym budżecie (i wiedzy) na produkcję, nieco dłuższych strukturach utworów i braku odkrywania nowego ja - w teorii czynnikom sprzyjających łagodzeniu czy zjadaniu własnego ogona.

Ocena: 9/10


[English version]

Kreator striking with merciless and feral music, part three. Not even a year has passed since "Pleasure To Kill", full of fury and thrash brutality, and the Germans managed to assemble a new line-up and material for the next album and, above all, they were still filled with a very impressive, youthful verve, which came into the willingness to unleash further, ruthless aggressiveness. This is how it looked in practice, because in 1987 the third lp of Mille Petrozza's band was released, titled "Terrible Certainty". The album doesn't seem to introduce any major changes and currently stands a bit behind its more iconic predecessor, but it maintains an extremely high level, brings better studio production and still has appropriately intense and memorable songs.

Therefore, it's not an album that fits into the artificially created later third album syndrome, although "Terrible Certainty" proves that you do not need a dozen changes and innovations to create gripping and fresh (sic!) compositions. I mentioned a new line-up. And yes, this aspect needs to be clarified a bit. The trio from "Pleasure..." remained intact, and a new, second guitarist, Jörg Tritze, joined the band shortly after the premiere of the second album. Musically, the change is not huge, but noticeable to the extent that there is more playing on two guitars on "Terrible...". The remaining components of Kreator were, in fact, not affected any further. Aggressive and effusive thrash metal still prevails, interspersed with occasional gallops and catchier rhythms to headbang. Okay, you can feel a bit less of the previous wilderness (also a matter of better, more transparent sound), and the band only moves around what is already well known from "Pleasure...", but regardless of the lack of a major breakthrough, "Terrible..." perfectly continues the creative style and is by no means conservative.

You can simply feel that on their third longplay, Petrozza's band found their way perfectly into aggressive and energetic music that did not require any major changes or competing with anyone at that time. For example, in "Blind Faith", "Storming With Menace", "Toxic Trace" or "One Of Us", the Germans focus on thrash intensity and the aggressiveness, but these songs also have a lot of catchiness, good melodies or sensible, medium tempos. To be honest, this is what the whole "Terrible..." looks like, which sounds more consciously composed than its predecessor and - this is interesting - it's not hindered by slightly longer structures, despite the generally simple means of expression and being based on "Pleasure...". Mille's vocal dominance should be considered equally successful, as he sang in his characteristic, venomous style in almost all the songs from "Terrible Certainty". Almost, because "As The World Burns" is the only song sung by Ventor and - ironically - the weakest on the list.

"Terrible Certainty" is therefore a similar classic to "Pleasure To Kill". The third full-length album by the Germans from Kreator is another excellent portion of thrash charged with fury and savagery, which, despite being released only a year after its predecessor, maintained the previous, impressive level. And all this with a larger budget (and knowledge) for production, slightly longer song structures and the lack of discovering a new self - in theory, things conducive to easing or burning out ideas.

Rating: 9/10

Komentarze

  1. hellalujah :::

    Zadziwiająco słabo znam tę płytę. Ale pewnie jak wielu.
    Bo to coś pomiędzy ich wykutym w historii metalu stylu z dwóch pierwszych – via Thrash/Black Metal..
    to następna płyta jeszcze nie jest tą najlepszą
    ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. najlepszze Kreatory to pierwsze dwa

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam te stare płyty starych zespołów te właśnie mniej znane i propagowane, między dwoma pierwszymi a dwoma następnymi, które są bardziej znane,brzmienie , pomysły, brud,to nie nowe płyty Kreatora są złe,tylko cały przemysł muzyczny brzmi inaczej, dlatego stara muzyka najlepsza

    OdpowiedzUsuń
  4. Dlaczego tutaj taką kaszankę reklamujecie, weźcie w końcu jakiś dobry metal np vital remains puśćcie, nie znoszę thrashu jest nudny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to najpierw płaczecie żeby recenzował Kreator, a potem narzekacie hur dur dlaczego znowu Kreator? człowiek to jednak wybitnie wredna istota

      Usuń
    2. Dobra wypierdalaj jak nie hołdujesz starej traszerskiej szkole nakurwu.

      Usuń
  5. No bo to jest życie, facet se pisze o kreatorach niech se pisze i o zenku i o czym tylko chce, jak się nie podoba to się opuszcza lokal, biadolą narzekają, jak mi zespół nie pasuje albo nagrywa płytę co mi nie pasi to jej nie kupuję nie słucham, a ludzie to masochistyczni, coś ich uwiera i biadolą narzekają a nic nie zmieniają w swoim życiu, a założyć sobie bloga i pisać co tylko się lubi. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty