Kreator - "Outcast" (1997)

Zbrutalizowany kierunek z "Cause For Conflict" średnio trafił w swoje czasy, toteż longplay podzielił losy "Renewal", tj. spotkał się z dość chłodnymi reakcjami i wkrótce po premierze połowa jego składu odpadła - z Kreatorem rozstali się wówczas pałker Joe Cangelosi oraz gitarzysta Frank Blackfire. Niezbyt przychylne opinie oraz zawirowania w składzie nie zaniechały jednak u Millego Petrozzy chęci natychmiastowej kontynuacji działalności zespołu oraz - i tu się robi dziwnie - dalszych eksperymentów próbujących dostosować muzykę Kreatora do aktualnych trendów - niezwiązanych z klasycznie rozumianym thrash metalem. Budzi to tym większe zakłopotanie, biorąc pod uwagę, jaki skład podpisał się pod "Outcast" - ósmym longplayem tejże ekipy wydanym w 1997 roku. Otóż, obok Millego Petrozzy i Christiana Gieslera, do Kreatora dołączyli tutaj ludzie dający nadzieję na gwałtowną zwyżkę formy, a nawet nową jakość, czyli gitarzysta Tommy Vetterli (wcześniej Coroner) oraz z powrotem dobrze znany nam Ventor.

I nie wiem co jest gorsze - to jak bardzo zmarnowano potencjał tak obiecującego składu czy jeszcze silniejsze wskoczenie w wir eksperymentów i brak wyciągnięcia wniosków z przeszłości. No mówiąc wprost, "Outcast" nie robi mi kompletnie, a każdorazowe przesłuchanie tego wydawnictwa tylko utwierdza mnie w przekonaniu dlaczego do ósmego longplaya Petrozzy i spółki nie warto w ogóle wracać. Żeby nie było, nie jest to najgorszy krążek, jaki wylądował w dyskografii Kreatora, bo tutaj mam innego faworyta, aczkolwiek marne to pocieszenie, gdy "Outcast" bardzo niewiele do niego brakuje i w naprawdę wielu fragmentach jej poziom wręcz załamuje. 

Na ósemce, zespół całkowicie porzucił agresywny i doprawiony nowoczesnością thrash metal znany z "Cause For Conflict", a zamiast tego zwrócił się on w bardzo stonowane, heavy metalowo-rockowe klimaty, które - że tak zażartuję - odznaczają się prostymi rytmami, przyjaznym, gitarowym piłowaniem, okazjonalnymi, ładnie brzmiącymi partiami gitary prowadzącej (o solówkowym wymiataniu można tutaj zapomnieć) oraz dość refleksyjną aurą, bliższą kapel parających się szeroko pojętym metalem klimatycznym. Trafiają się też niektóre, rozjechane pomysły z "Renewal", zaś jedynym łącznikiem "Outcast" z poprzednikami są wokale Millego - wyższe niż ostatnim razem i standardowo bardzo dobre, a ponownie niezbyt przekonujące jedynie pod kątem tych czystych.

Jak wspominałem, nie za bardzo jest jednak w czym na "Outcast" wybierać. Podobać się tu mogą "Leave This World Behind", "Whatever It May Take", "Phobia" oraz "Stronger Than Before", w których trafiło najmniej zamulania i najwięcej konkretów, choć trudno po nich nie odnieść wrażenia, że brzmią one niczym, po prostu, dużo uboższa wersja schyłkowego Coronera (tak, tego z kompilacji). Reszta materiału już niespecjalnie nadaje się do słuchania. Niby są tam jakieś patenty na utwory i odmówić im fachowej realizacji się nie da, aczkolwiek odrzuca ich zadziwiająca jałowość pod względem melodyki, kurczowe trzymanie się średnich temp, przekombinowane, niby-industrialne dodatki mające podbijać klimat i nudne, typowo piosenkowe oraz bliźniaczo do siebie podobne struktury - a przypomnę, że kompozycji jest aż 13. Nie popisał się także skład udzielający się na "Outcast" - o czym nadmieniałem na początku. Mille Petrozza wypryskał się z pomysłów na przyciągające kawałki, bas Christiana Gieslera zepchnięto na ostatni plan, Tommy Vetterli nie prezentuje niczego co przypominałoby jego charakterystyczny, techniczny kunszt, zaś Ventor ograniczył się do bardzo prostego wystukiwania rytmów.

Po bardzo dobrym, choć niedocenionym, ciosie jakim był "Cause For Conflict", trudno więc uwierzyć, że zespół nagrał taką cieniznę jak "Outcast" właśnie. O ile jeszcze zwrot w bardziej przystępne i stonowane brzmienia byłby do przełknięcia, tak największym problemem na ósmym krążku Kreatora są jego pozbawione życia kompozycje - wszystkie w barrrdzo podobnym tonie, mocno rozwodnione i wybrakowane z czegokolwiek, do czego chciałoby się przy nich powracać. Nie pomógł też odświeżony skład, który zagrał na "Outcast" na pół gwizdka, kompletnie nie mając związku z tym, czym wcześniej VentorTommy Vetterli zachwycali. Co tu ukrywać, ilekroć mam styczność z "Outcast", czyli mocno odświętnie, to towarzyszą mi te same odczucia - iż jest to w dyskografii Kreatora wydawnictwo totalnie zbędne.

Ocena: 3/10


[English version]

The brutalized direction of "Cause For Conflict" didn't quite hit the mark, so the longplay shared the same scenario as "Renewal", i.e. it received less than enthusiastic reactions and shortly after its premiere half of its line-up dropped out - drummer Joe Cangelosi and guitarist Frank Blackfire parted ways with Kreator. However, the unfavorable opinions and the continuous line-up changes didn't stop Mille Petrozza from wanting to continue the band's activity immediately and - this is where it gets weird - further experiments trying to adapt Kreator's music to current trends - unrelated to classically understood thrash metal. This is even more questionable, considering the line-up that signed "Outcast" - the eighth longplay of this band released in 1997. Well, next to Mille Petrozza and Christian Giesler, Kreator was joined by people who gave hope for a sudden increase in form and even a new quality, namely guitarist Tommy Vetterli (formerly Coroner) and the return of the well-known Ventor.

And I don't know what's worse - how much the potential of such a promising line-up was wasted or the even stronger plunge into the vortex of experiments and the lack of conclusions from the past. To put it bluntly, "Outcast" does nothing for me at all, and every time I listen to this release, it always confirms my belief why the eighth longplay by Petrozza & co. is not worth returning to at all. Just to be clear, this is not the worst album in Kreator's discography, because here I have another favorite, although it's poor consolation, when "Outcast" is very close to it and in many fragments its level is simply debilitating.

On the "Outcast", the band completely abandoned the aggressive and modern-spiced thrash metal known from "Cause For Conflict", and instead turned to very subdued, heavy metal-rock sounds, which - if I may joke - are characterized by simple rhythms, friendly, guitar patterns, occasional, nicely sounding lead guitar parts (you can forget about many of solos here) and a rather reflective aura, closer to bands dealing with broadly understood gothic metal or - generally - atmospheric music. There are also some, twisted ideas from "Renewal", and the only connection of "Outcast" with its predecessors are Mille's vocals - higher than last time and as usual very good, and again not very convincing only in terms of the clean ones.

As I mentioned, there's not much to choose from on "Outcast". You might like "Leave This World Behind", "Whatever It May Take", "Phobia" and "Stronger Than Before", which have the least sluggishness and the most character, although it's hard not to get the impression from them that they sound like a much poorer version of the late Coroner (yes, the one from the compilation). The rest of the material is not particularly suitable for listening. Supposedly there are some patterns for songs and it's impossible to deny their professional production, although they are put off by their surprisingly weak melodies, keeping of medium paces, too complicated, industrial-like additions intended to enhance the atmosphere and boring, typically song-like and identical structures - and let me remind you that there are as many as 13 compositions. The line-up participating in "Outcast" also didn't do a great job - as I mentioned at the beginning. Mille Petrozza ran out of ideas for catchy tracks, Christian Giesler's bass was relegated to the background, Tommy Vetterli doesn't present anything resembling his characteristic technical majesty and Ventor limited himself to very simple drumming.

After the very good, though underrated, release that was "Cause For Conflict", it's hard to believe that the band recorded such a disappointment as "Outcast". While a return to more accessible and subdued sounds would be bearable, the biggest problem on Kreator's eighth album is its lifeless songs - all in a very similar tone, without any interesting ideas and devoid of anything to return to. The refreshed line-up, didn't help either, having absolutely no connection with what Ventor and Tommy Vetterli had previously delighted with. Needless to say, whenever I come into contact with "Outcast", which is very rarely, I have the same feelings - that it's a completely unnecessary release in Kreator's discography.

Rating: 3/10

Komentarze

Popularne posty