Kreator - "Phantom Antichrist" (2012)
W temacie coraz to nowszych wydawnictw Kreatora, recenzowanie ich kolejnych płyt w sposób barwny, rozbudowany, a zarazem ciekawy dla czytelnika zakrawa na wyzwanie, nad którym nawet Tomasz Rożek musiałby się długo głowić, by wyskrobać coś sensownego i atrakcyjnego. Sprawy nie ułatwia, rzecz jasna, sam zespół, który od dłuższego czasu proponuje krążki bardzo do siebie podobne, mocno zachowawcze oraz z albumu na album przesuwające granicę melodii w rejony coraz bliższe najmniej ambitnych, mainstreamowych produkcji. Nasuwa się więc pytanie, ile na takim podejściu grupa Millego Petrozzy jeszcze pociągnie nie popadając w groteskę. I tu - co najciekawsze - wyłania się ich trzynasty pełniak z 2012 roku pt. "Phantom Antichrist", który z pechową trzynastką za wiele wspólnego nie ma, natomiast dowodzi nam, że w takiej milusiej i koniunkturalnej formule, kwartet o dziwo jest w stanie stworzyć utwory mogące zakotwiczyć się w głowie, które da się między sobą rozróżnić i które nie zawierają w tak wielkich ilościach żenującego słodzenia. Jak widać, wystarczy tylko chcieć.
Przychodzi mi więc to z pewnym trudem, bo poprzednie dwie płyty Niemców i Fina ganiałem za zachowawczość i klepanie w kółko tego samego, ale "Phantom Antichrist"...całkiem daje radę i dowodzi, iż w komercyjnej oprawie Kreator jest w stanie tworzyć piosenki, które nie brzmią na jedno kopyto oraz czymś się wyróżniają. Otóż, tym razem nie ma mowy, by utwór przelatywał, a za nim pozostawał niesmak z powodu braku charakternych riffów, umieszczania przekrzyczanych wokali czy - generalnie - bliźniaczo podobnych patentów. Nadal oczywiście melodyjny kierunek Stwórcy mnie w pełni nie przekonuje, a fragmentów rewelacyjnych się tu nie doszukałem, aczkolwiek resztkami obiektywizmu (?) jestem w stanie przyznać, że "Phantom...", choć ogólnie średni, to nie męczy w takim stopniu jak "Hordes Of Chaos", ma jeszcze więcej szybkiego popylania, większość kawałków może poszczycić się pewnymi haczykami oraz dość naturalnie brzmi (zwłaszcza gary, i nie walą plastikiem). Trudno chociażby ze sobą pomylić "The Few, The Proud, The Broken", "Death To The World", "United In Hate" czy "Civilization Collapse", w których bez większego napinania się można wyłapać indywidualny charakter.
Ponownie to co należałoby zredukować do minimum tyczy się tych nieszczęsnych melodyjek. Źle zagrane nie są, ale zalatują In Flames czy innym Soilwork, a z kreatorowym rdzeniem współgrają co najmniej dziwacznie. Raz, że niepotrzebnie wprowadza to spokojniejsze momenty na oddech, a dwa, że z automatu ginie gdzieś w tym wszystkim pazur i brzmi to jakby zespół bał się wrzucić na wyższy bieg. Takie rozwiązanie szczególnie nieciekawie się prezentuje, gdy zwarty i dynamiczny, thrash metalowy patent przeplatany jest słodzeniem rodem z Disneya - jakby dwa różne światy się przecinały i nie chciały ze sobą pójść na ugodę. Szczęście w nieszczęściu z tego jednak takie, że grupa nie przekracza tych granic przyzwoitości zbyt często, zaś momentalny nadmiar cukru jest tu do przełknięcia. W kwestii domknięcia mojego narzekactwa, muszę jeszcze wspomnieć o utworze tytułowym, który mimo że trzyma przyzwoity poziom oraz ma potencjał hiciarski, to jednak pod kątem refrenu i jego melodii zbyt mocno przypomina "Second Awakening" z "Violent Revolution".
Jako się rzekło, "Phantom Antichrist" to ogólnie mocny średniaczek, do przesłuchania raz na jakiś dłuższy czas. Kontynuuje on to co znane, wciąż szerokim łukiem omija dawną agresję i dodaje więcej melodii, aczkolwiek tym razem nie przegina z wesołkowatymi klimatami, potrafi przykuć uwagę i większość zawartych na nim utworów nie zlewa się w jedną, polepioną nijakością masę. Fakt, trzynastka Kreatora nie wzbudza wielkich emocji, ale ma tę przewagę na tle swojego poprzednika, iż nie drażni natłokiem melodii i słychać po zespole większą naturalność w tym stylu. Oczywiście, jeśli akceptujecie ich bardziej dostojne wydanie.
Ocena: 6,5/10
[English version]
About Kreator's newer releases, reviewing their subsequent albums in a colorful, extensive and at the same time interesting way for the readers borders on a challenge that even Tomasz Rożek (Polish physicist and PhD in physical sciences) would have to think about for a long time to come up with something sensible and attractive. Of course, the matter is not made any easier by the band itself, which for a long time has been offering albums that are very similar to each other, very conservative and, with each album, push the boundaries of melody closer and closer to the least ambitious, mainstream productions. So the question arises, how much further will Mille Petrozza's group go on with such an approach without falling into grotesque. And here - most interestingly - emerges their thirteenth full-length album from 2012 entitled "Phantom Antichrist", which has little in common with the unlucky thirteen, proves to us that in such an user-friendly and opportunistic formula, the quartet is surprisingly able to create songs that can get stuck in your head, that can be distinguished from each other and that do not contain such large amounts of embarrassing sweetening. As you can see, all you need is the will.
So it comes with some difficulty to me, because I criticized the previous two albums by the Germans and the Finn for their conservatism and repeating the same thing over and over again, but "Phantom Antichrist"...is good and proves that in a commercial formula, Kreator is able to create songs that do not sound samey and stand out in some way. Well, this time there is no way that the songs leave a bad feeling after the general lack of characteristic riffs, overdone vocals or putting similar patterns. Of course, the melodic direction of the Kreator still does not convince me fully, and I did not find any sensational fragments here, although with the remnants of objectivity (?) I am able to admit that "Phantom...", although generally average, is not as tiring as "Hordes Of Chaos", it has even more fast paces, most of the songs can boast some points and sound quite natural (especially the drums, and they do not hit with plastic). It's hard to confuse "The Few, The Proud, The Broken", "Death To The World", "United In Hate" or "Civilization Collapse", for example, each of which has its own unique character without much strain.
Again, what should be reduced to a minimum concerns these unfortunate melodies. They are not badly played, but they smack of In Flames or another Soilwork, and they work with the Kreator core at least strangely. First, it unnecessarily introduces calmer moments to take a breath, and second, that somewhere in all this the aggressiveness is automatically lost and it sounds as if the band was afraid to shift into a more brutal ways. Such a solution looks particularly uninteresting when the compact and dynamic, thrash metal pattern is interspersed with Disney-like sweetening - as if two different worlds intersected and did not want to come to an agreement. The happiness in this misfortune is that the group does not cross these boundaries of decency too often, and the momentary excess of sugar here is swallowable. To round off my complaint, I must also mention the title track, which, although it's of a decent standard and has hit potential, in terms of the chorus and its melody is too reminiscent of "Second Awakening" from "Violent Revolution".
As it was said, "Phantom Antichrist" is generally a strong average, to be listened to once in a while. It continues what is known, still avoiding the old aggression and adding more melodies, although this time it does not overdo it with cheerful atmospheres, it's able to catch attention and most of the songs included on it do not merge into one, glued together by colorlessness mass. Well, Kreator's thirteenth album does not arouse great emotions, but it has the advantage over its predecessor that it does not irritate with a multitude of melodies and you can hear more naturalness from the band in this style. Of course, if you accept their more dignified edition.
Rating: 6,5/10
Komentarze
Prześlij komentarz