Kreator - "Violent Revolution" (2001)
Po latach błądzenia lub też - w wersji dyplomatycznej - odkrywania siebie na nowo, Kreator wraz z nastaniem nowego tysiąclecia powrócił do thrash metalowych i odległych od eksperymentowania brzmień. Na to posunięcie zdecydowało się jednak aż 3/4 składu z "Endoramy", gdyż z Kreatora ewakuował się jedynie Tommy Vetterli, którego następcą został gitarzysta Sami Yli-Sirniö. Z Finem grupa otworzyła nowy rozdział, przy którym za punkt odniesienia (odświeżony) kwartet obrał sobie styl wyniesiony z "Coma Of Souls" (już okładka sporo zapowiada), aczkolwiek w znacznie bardziej melodyjnej oraz jeszcze przejrzystszej oprawie brzmieniowej. I co prawda nie był to aż tak ekscytujący powrót, za którym pojawił się szereg nowych, interesujących patentów, ale trzeba przyznać, że dzięki ukazaniu się ich dziesiątego longplaya w 2001 roku pt. "Violent Revolution", Kreator - przynajmniej z początku - zawrócił w stronę normalności i zaprzestał narażania fanów na ciągłe wolty stylistyczne.
Wiaaadomo, ma to też swoje minusy, bo takie podejście często objawia się sporą zachowawczością, wyrachowaniem, a nawet zgrywaniem się pod publikę, co można tutaj zaobserwować, aczkolwiek całościowo materiał na tyle trzyma się kupy i nie serwuje dziwnych, wyrwanych z kontekstu rozwiązań, że szybko wobec "Violent Revolution" przechodzi się do porządku dziennego. O żadnej, tytułowej rewolucji nie ma, rzecz jasna, mowy, to jednak kilka różnic na tle swoich thrashowych poprzedników on przynosi. Tak jak wspominałem, jest znacznie bardziej melodyjnie i przejrzyście brzmieniowo. Grupa pełnymi garściami czerpie z heavy metalowej chwytliwości, a nawet, o zgrozo, melo-deathowej interpretacji, jaką szczyciły się kilka lat wcześniej kapele pokroju In Flames (którzy notabene na heavy metalu się wzorowali, a że wyszło im jak wyszło to już inny temat), natomiast produkcja zdaje się być nieco bardziej klarowna, choć bez takiego podrasowania jak na "Endoramie" i delikatnie zmniejsząc ciężar. Na tym etapie, na szczęście, wszelkie tego typu próby wyważonego (czy, jak kto woli, dojrzalszego) thrash metalu nieszczególnie odbierały charakter Kreatorowi oraz nie redukowały całkowicie pocinania w dość żwawych tempach i ogólnej agresji.
Zdążyłem również wspomnieć, że "Violent Revolution" w bardzo istotnym stopniu odwołuje się do "Coma Of Souls". To prawda, bo niemało tamtejszej gracji i bardziej cywilizowanego spojrzenia na taką muzykę się tutaj pojawia. Są więc rozbudowane wstępy, tamtejsza bardziej kontrolowana agresja (bez pierwiastku chaosu), liczne szybko-średnie tempa, koncertowa chwytliwość i silniej zaznaczony mocny przekaz w tekstach. Ponadto, zdarzają się też zwroty akcji i przełamywanie klasycznych struktur, przez co do grupy Petrozzy powróciła dynamika, a zespół sensownie unika wpadania w ciągły schemat zwrotka-refren-zwrotka-refren (który poprzednim razem był straszliwą zmorą, mimo innej stylistyki). Równie dobrze poradził sobie nowy, gitarowy nabytek Kreatora Sami Yli-Sirniö. Z jednej strony, Fin przyniósł niemało solówkowego wymiatania, które zalatuje techniką późnego Death (choć zdecydowanie nie jest to ten sam poziom schuldinerowej finezji), a z drugiej, niemało melodyki i popisów, których nie powstydziłyby się kapele z nurtu heavy/power.
No właśnie, same melodie także dają radę. Czasem zdają się być trochę wciśnięte na siłę i rozmiękczają niektóre, mocniejsze fragmenty, aleee większością z nich grupa nie trzaska na lewo i prawo (jak to niestety bywało znacznie później) oraz współgrają z bardziej agresywną stroną krążka. Po raz pierwszy w swojej karierze kapela zresztą pokusiła się o balladowe intro/outro w normalnym utworze - "Replicas Of Life". I co ciekawe, kawałek to bardzo udany, począwszy od łagodnego wstępu/zakończenia z czystym śpiewem Mille, skończywszy na klasycznej, kreatorowej łupance. Reszta, już w stricte thrashowym i melodyjnym sosie, spisuje się nienagannie oraz przekłada znane patenty w chwytliwe i przyciągające na dłużej kawałki w typie "Ghetto War", "Reconquering The Throne", "All Of The Same Blood", "Bitter Sweet Revenge" czy tytułowego.
Zamykając etap eksperymentowania, Kreator w 2001 roku z dobrym rezultatem powrócił do thrash metalowej stylistyki, choć w wyraźnie bardziej melodyjnej formule. Trzeci rozdział grupy Millego Petrozzy okazał się, z biegiem czasu, co prawda najmniej ekscytującym i dość konserwatywnym w historii Stwórcy, to jednak komercyjnie pozwolił on kwartetowi wystrzelić jeszcze wyżej, a o samą muzykę nie trzeba było się obawiać, że będzie zbyt odległa od kreatorowego stylu. Bez względu na pewne wady i ogólny zastój w rozwoju, "Violent Revolution" zawiera sporo dobrych utworów na miarę klasyków, wpada w ucho i brzmi jak Kreator - z czym, w większości, wcześniej był problem.
Ocena: 7/10
[English version]
After years of wandering or - in the diplomatic version - searching for new identities, with the new millennium Kreator returned to thrash metal and sounds far from experimentation. However, this move was decided by as many as 3/4 of the "Endorama" line-up, as only Tommy Vetterli left Kreator, who was succeeded by guitarist Sami Yli-Sirniö. With Finn, the group opened a new chapter, choosing the style from "Coma Of Souls" as a point of reference (the cover art already refers to it a lot), albeit in a much more melodic and even clearer sound setting. And although it was not such an exciting return, followed by a number of new, interesting patterns, it must be admitted that by the premiere of their tenth longplay in 2001 entitled "Violent Revolution", Kreator - at least at the beginning - turned towards normality and stopped exposing fans to constant stylistic volte-faces.
Obviously, it also has its drawbacks, because such an approach often manifests itself in considerable conservatism, calculation, and even pandering to the audience, which can be observed here, although the material holds together so well and does not serve up strange, out-of-context solutions that do not appear on "Violent Revolution". There is no any titular revolution, of course, but it does bring a few differences compared to its thrash metal predecessors. As I mentioned, it's much more melodic and transparent in sound. The group is fully inspired by heavy metal catchiness, and even, holy crap!, the melo-death interpretation, which was boasted by bands like In Flames a few years earlier (who, by the way, were inspired by heavy metal, and how it turned out is another topic), while the production seems to be a bit clearer, although without such a boost as on "Endorama" and slightly reducing the heaviness. At this stage, fortunately, any such attempts at balanced (or, if you prefer, more mature) thrash metal did not particularly take away from Kreator's character, nor did they completely reduce the fast paces and general aggression.
I also managed to mention that "Violent Revolution" refers to "Coma Of Souls" to a very significant extent. This is true, because there is a lot of that grace and a more civilized view of such music. So there are extended introductions, that more controlled aggression (without the element of chaos), numerous fast-medium tempos, concert catchiness and a more strongly marked brutality in the lyrics. In addition, there are also plot twists and breaking of classical structures, by which the dynamics returned to Petrozza's group, and the band sensibly avoids falling into a continuous verse-chorus-verse-chorus pattern (which was a terrible nightmare last time, despite the different style). The new guitar acquisition of Kreator, Sami Yli-Sirniö, did equally well. On the one hand, the Finn brought a lot of solos that are reminiscent of late Death technique (although it's definitely not the same level of Schuldiner's finesse), and on the other, a lot of melodics and technical skills that heavy/power bands wouldn't be ashamed of.
Well, the melodies themselves are also good. Sometimes they seem a bit forced and soften some of the stronger parts, but in most of them the band feels naturally and they harmonize with the more aggressive side of the album (which was a huge problem on much later recordings). However, for the first time in their career, the band tried a ballad intro/outro in a normal song - "Replicas Of Life". And interestingly, the song is very successful, starting from the gentle intro/ending with Mille's clean singing, ending with the classic, Kreator's fast paces and aggression. The rest, already in a strictly thrash metal and melodic sauce, does an impeccable job and takes known patterns into catchy and long-lasting songs like "Ghetto War", "Reconquering The Throne", "All Of The Same Blood","Bitter Sweet Revenge" or the title track.
Closing the times of experiments, Kreator returned to thrash metal style in 2001 with good results, although in a clearly more melodic formula. The third chapter of Mille Petrozza's group turned out to be, over time, the least exciting and quite conservative in the history of Kreator, but commercially it allowed the quartet to soar even higher and there was no need to worry about the music itself being too far from Kreator's style. Regardless of certain flaws and the general stagnation in progress, "Violent Revolution" contains a lot of good songs on a par with classics, it's catchy and sounds like Kreator - which, for the most of the previous albums, was a problem before.
Rating: 7/10
Komentarze
Prześlij komentarz