Napalm Death - "Fear, Emptiness, Despair" (1994)

Dla niektórych skok w death metal na "Harmony Corruption" był nie do przyjęcia, dla innych zaś to "Utopia Banished" stanowiła maksimum możliwości Napalm Death. Na tle tego co jednak nadeszło po czwórce, płyty z 1990 i 1992 roku... nie miały nic wspólnego z chęcią wyjścia poza przyjęte przez nich standardy i stanowiły monolit brutalnego nakurwiania. No właśnie, nie upłynęło wiele czasu od "Utopii...", a kwintet postanowił spróbować sił w innym graniu, mocno odbiegającym od grindcore'a. Na pytanie czy takie ryzyko w ogóle się opłacało i przystawało do patentów z poprzednich płyt miał odpowiedzieć piąty longplay w dorobku brytyjskiej grupy pt. "Fear, Emptiness, Despair", który ukazał się w 1994 roku. To tutaj rozpoczęła się dla Napalm Death seria poszukiwań oraz badanie nowego gruntu.

Po trzech grindcore'owych i jednej death metalowej płycie, kwintet nie odciął się całkowicie od ciężkiego grania i swoich markowych patentów, ale bardzo wyraźnie zrezygnował z hałasowania, szybkości oraz brutalności. Zamiast tego, Napalm Death postawili na średnie tempa z masywną ścianą dźwięku, udziwnili klimat, znacząco naznaczyli partie gitarowe nabierającym wówczas siły groove metalem, nawiązującego m.in. do Sepultury z "Chaos A.D.", Fear Factory (co ciekawe, na pierwszej płycie... Amerykanie wzorowali się na Napalm Death) czy Machine Head, a za podstawę obrali sobie niezbyt rozbudowany i średnio ekstremalny (sic!) death metal. W skrócie, dużo mniej napierdalania i radykalnych form, natomiast zdecydowanie więcej chęci pokazania, że się umie grać oraz tworzyć klimat. No i cóż, decydując się na taki krok, "Fear, Emptiness, Despair" okazał się być jedną z gorszych płyt w dorobku Napalm Death, do której mało kto wzdycha, a którą wielu wolałoby - razem z trzema następnymi - wymazać z dyskografii.

Na piątce słychać, że epoka grindcore'a dla Napalm Death dogorywała i potrzeba była istotnych zmian, ale zabrakło pomysłu jak ciekawie to poprowadzić, by sensownie wejść w obce dla siebie rejony i pokazać nową twarz. Sporo utworów cierpi na podobnie średnie tempa, bliźniaczo grooviaste riffy i małą dynamikę, a klimat całości jest dość niejasny do określenia, wręcz zamulający. Miała być psychodelia, wyszły flaki z olejem. Wątpliwości wzbudza również wokal Barneya. Czasami zdarza mu się zaryczeć w starym stylu, gdzie słychać energię; innym razem, czyli przez jakieś 70% krążka, pokrzykuje bez przekonania. Mamy jeszcze dodatki pod postacią kilku noise'owo brzmiących gitar, mówionych wstawek, histerycznej papugi Mitcha Harrisa czy nieco połamanych zagrywek perkusyjnych, ale to tylko szczegóły, które nie zacierają ogólnego, niedookreślonego wrażenia co do tej płyty - tak, słuchaczowi również może się to udzielać.

Łatwo więc wysnuć, że w unowocześnionym obliczu Napalm Death wypada najlepiej tam, gdzie... po prostu, grają po staremu! W każdym razie, bardzo fajnie prezentują się najbrutalniejsze w zestawie "Throwaway" i "Primed Time", a z tych utrzymanych w średnich tempach "Armageddon X 7", "Hung", "Plague Rages" i "Remain Nameless", bo zdają się być najbardziej agresywnymi, nie zawierają przeciągania i są dość nieźle wygrowlowane. Do pełni szczęścia brakuje tylko partii solowych, z których na "Fear, Emptiness Despair" całkowicie zrezygnowano, ale już na poprzedniej płycie było tego malutko, a tutaj zapewne by nie pasowało. Pozostałe utwory da się wysłuchać i nie powodują wielu bólów, choć nudzą bardzo szybko, a ich monotonia sprawia, że tylko wyczekuje się momentu kiedy płyta się wreszcie skończy. Nie pomaga również produkcja, która zgrabnie łączy klarowność z brudem (jedynie bas się nie uchował), aczkolwiek nie ma ona większego wpływu na lepszy odbiór muzyki.

Pierwsze wejście w eksperymenty nie było zatem najlepszym rozwiązaniem dla Napalm Death. Zespół niby nie przeszarżował po całości (jak np. według niektórych Pestilence), bo zachował swoje znane składowe, a z drugiej strony, tam gdzie spróbowali oni innych klimatów wypadli dość sztucznie i bez porywających pomysłów. "Fear, Emptiness, Despair" nie jest oczywiście tragicznym krążkiem i dostarcza trochę świeższego spojrzenia na napalmową nakurwiankę, ale jako całość nie zostało to stosownie ze sobą zespolone, nie oferując tak zapadających w pamięć motywów jak w latach poprzednich. W poszukiwaniach Napalm Death wypadł za to znacznie lepiej dwa lata później.


Czas dzielący "Fear, Emptiness, Despair" i "Utopia Banished" nie przyniósł zbyt wiele unikalnych, pomniejszych wydawnictw. "The World Keeps Turning EP", "Live Corruption" i (kolejne) "The Peel Sessions" prezentują w większości szerzej znany materiał, natomiast większe rarytasy znalazły się na singlach "Nazi Punks Fuck Off", czyli cover Dead Kennedys, niezły "Aryanism" i alternatywną wersję "Contemptuous", a także "Hung" zapowiadający album z 1994 roku, gdzie trafił jeszcze "Truth Drug" mogący spokojnie zepchnąć któryś z bardziej zamulających utworów z głównego repertuaru krążka.

[English version]

For some, the leap into death metal on "Harmony Corruption" was unacceptable, while for others, "Utopia Banished" marked Napalm Death's maximum possibilities. Compared to what followed, however, the albums from 1990 and 1992... lacked any desire to transcend their established standards and were a monolith of brutal music. Indeed, it wasn't long after "Utopia..." that the quintet decided to try a different style of music, one that diverged significantly from grindcore. The question of whether such a risk even made sense and was consistent with the principles of their previous albums was answered by the British band's fifth album, "Fear, Emptiness, Despair", released in 1994. Here Napalm Death began a series of explorations for new identity.

After three grindcore albums and one death metal album, the quintet hasn't completely distanced themselves from heavy music and their trademark patterns, but they've clearly abandoned brutality. This time, Napalm Death opted for mid-tempo, massive wall of sound, twisted the atmosphere, and significantly infused the guitar parts with the then-gaining groove metal, referring to Sepultura with their "Chaos A.D.", Fear Factory (interestingly, on their first album... the Americans took inspiration from Napalm Death), and Machine Head, but they based it on a rather uncomplicated and moderately death metal. In short, there's much less brutality, noise and radical forms, and much more emphasis on showing off their playing skills and creating atmosphere. Well, having decided to take such a step, "Fear, Emptiness, Despair" turned out to be one of the worse albums in Napalm Death's catalog, one that few people look up to and which many would prefer to erase - along with the next three - from the discography.

On their fifth album, it's clear that Napalm Death's grindcore era was dying and needed significant changes, but they lacked a compelling way to approach it, to meaningfully explore new territories and showcase a new face. Many tracks suffer from similarly mid-tempo tempos, twin groovy riffs, and low dynamics, and the overall atmosphere is rather vague, even muddy. It was supposed to be psychedelia, but it turned out to be dull as dishwater. Barney's vocals also raise doubts. Sometimes he roars in his old style, where you can hear the energy; other times, which is 70% of the album, he shouts without conviction. There are also additions in the form of a few noise-sounding guitars, spoken word interludes, Mitch Harris's hysterical parrot vocals, and slightly technical drum patterns, but these are mere details that don't cover the overall, vague impression of this album – yes, the listener can relate to that too.

It's easy to conclude that Napalm Death's modernized sound is best when they... simply play the old way! Well, the most brutal tracks on the set, "Throwaway" and "Primed Time", are excellent, as are the mid-tempo tracks, "Armageddon X 7""Hung""Plague Rages" i "Remain Nameless", as they seem to be the most aggressive, compact and quite well sung. The only thing missing for complete enjoyment is the solos, which were completely omitted on "Fear, Emptiness, Despair" but there was a small amount of them on the previous album, and they probably wouldn't fit here. The remaining tracks are listenable and don't cause much pain, though they get boring very quickly, and their monotony makes you wait for the album to finally end. The production, which deftly combines clarity with grime (only the bass is missing here), doesn't help matters much, though it doesn't significantly improve the overall album.

So, the first venturing into experimentation wasn't the best solution for Napalm Death. The band didn't overdo it entirely (as some would argue, for example, with Pestilence), as they kept their familiar patterns, but on the other hand, where they tried different genres, they came off rather artificial and lacking compelling ideas. "Fear, Emptiness, Despair" isn't a terrible album, of course, and offers a somewhat fresh perspective on the Napalm Death brutal and noisy music, but as a whole, it didn't quite fit together, failing to offer the same memorable themes as in previous years. Napalm Death, on the other hand, fared much better in their explorations two years later.

Rating: 5,5/10

At the times between "Fear, Emptiness, Despair" and "Utopia Banished" didn't yield many unique, smaller releases. "The World Keeps Turning EP", "Live Corruption", and (next) "The Peel Sessions" mostly feature more widely known material, while more significant rarities were found on the singles "Nazi Punks Fuck Off", including a Dead Kennedys cover, a decent "Aryanism", and an alternative version of "Contemptuous", as well as "Hung", which prefaced the 1994 album, which also included "Truth Drug", which could easily push any of the worse tracks off the album's main repertoire.

Komentarze

  1. Witam,wróciłem do Obituary i czekam na pierwsze cztery płyty w boxie Godly begins które właśnie wychodzą. Pozdrawiam za fajnego bloga ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. lepszym pomysłem jest polowanie na remaster Roadrunnera na allegro, wiele z nich jest po 30/40 zł

      Usuń
    2. Remastery są ale tylko Cause of Death i The End Complete, praktycznie World Demise i Slowly we rot w takich cenach nie ma, pozatym to wydanie czterech pierwszych płyt będzie w zwykłych pudełkach,nie żadne ekopaki

      Usuń
    3. Czyli to, co najlepsze. Jak ja polowałem na te remastery, to miałem to co wymieniłeś jeszcze z empiku za 25.99 za sztukę, po czym jeszcze udało mi się złowić slowly we rot za 60 zł w takim małym kiosku metalowym, bo facet akurat jeszcze to miał.

      World Demise i Back From the Dead kupiłem w Music Corner w Krakowie, z 15 lat temu za 40 zł w sekcji używane. Ten sklep już nie istnieje, albo się przeniósł tam, gdzie nie ma słońca, tak więc... Ostatnio widziałem w jednym sklepie re-edycję koncertówki "Dead", ale nie jestem fanem koncertówek, więc nie kupiłem, choć jakaś część mnie tego żałuje.

      Jeśli faktycznie z tym boxem jest tak jak mówisz, to wtedy się to opłaca. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie ma zbyt wiele czasu na zastanowienie, bo takie rzeczy po prostu szybciutko schodzą tak, jakby ludzie nie mieli nic lepszego do roboty niż śledzić, co jaki sklep ma nowego. I to jeszcze w czasach, gdzie się uważa, że muzyka w fizycznym formacie idzie do lamusa - ja tego nie zauważyłem, a raczej przeciwny trend.

      Warto przede wszystkim sprawdzać na discogs, czytać opisy i nie spieszyć się z zakupem, pod tym względem panuje kompletne szaleństwo. nowe re-edycje bywają chore cenowo i zazwyczaj jest tak, że kupisz coś, a potem się to pojawia na nowo ale w innej wersji, nieraz lepszej.

      Dam ci przykład. jeden sklep miał do sprzedania Hazael - Thor za 59,90, a pół roku później Thrashing Madness wznowiło to lepiej, bo w deluxe papierze, z wywiadem, kontekstem, skanami itp itd i to wszystko było za 45 zł. Tylko skąd ja mogłem wiedzieć, że TM nagle wznowi takiego klasyka. Jednocześnie, nie posiadam Imperator - Time Before Time i jakoś nikt mnie nie chce wyręczyć w poszukiwaniach normalnej ceny. Ostatnie wydanie to Nuclear War Now i jakoś nie widzę, żeby ktoś się kwapił i uczynił to dostępne. I prawdopodobnie, będzie ponownie tak, że jednak nagle się pojawi, zniknie, a potem pojawi się nowa, lepsza wersja. Planowana jest też pełna re-edycja dyskografii Magnus przez Awakening Records z wypasioną obwolutą, to ja już po prostu wymiękam, bo ja mam wersję ich debiutu wydaną przez Reaper Records, którą pewnie mógłbym sprzedać za 100 zł, oraz drugą płytę z bonusami wydaną przez Deathrune, co też pojawia się w wysokich cenach. I jaką opcję wybrać? Gdzie człowiek po prostu chce posłuchać muzyki i się nią cieszyć, a tu taki biznes się z tego robi...

      O tego typu praktykach zamierzam pisać szerzej i je nagłaśniać, bo uważam to trochę za nienormalne. Nigdy nie myślałem, że ludzie będą się licytować za zwykły plastik, a tu taki zonk.

      Usuń
    4. Płyta Cannibal corpse Butchered at birth na allegro była raz za 1500 zł a raz i za 2500 zł,jak do tego doszło,nie wiem

      Usuń
    5. I co się okazało, że wyszło właśnie wczoraj wznowienie Cannibal corpse Butchered at birth i jest za 60 zł

      Usuń
    6. to jest wersja back in black. samo Metal Blade, z jakiegoś względu nie chce wznowić (domyślam się o co chodzi, bo okładka miała mieć wymiar anty-aborc..., wiecie o co chodzi). Back in Black działa na rynku brytyjskim, zastanawia mnie, dlaczego to ląduje potem w Polsce, Bałtach, Rumunii, Węgrach, może nikt nie chce tego kupować na wyspach...

      Podejrzewam, że ta wersja, nie zawiera liner notes, gdzie Alex Webber tłumaczy historię płyty, na pewno też nie ma klipu, ani bonus tracka. Co ciekawe, jest użyte oryginalne logo Cannibal Corpse. Możecie tego nie wiedzieć, ale Christ Barnes zastrzegł to logo i grupa nie mogła go używać, dlatego przy wszystkich re-edycjach używali nowego logo. Taka głupota, ale ma swoją historię.

      Może to kogoś zdziwić, ale nie posiadam tej płyty i sam się zastanawiam nad zakupem tej wersji. Jest to wciąż za drogo i na razie jeszcze czekam, jak to wpłynie na rynek. Niestety, ale tak to właśnie wygląda i może właśnie o tym sam powinienem pisać. Po to, aby ludzie nie dali się robić w ciula i aby mieli całokształt informacji. Nikt tak naprawdę nie potrzebuje fizycznego nośnika, bo jest internet, dlatego jeśli chce się coś kupić, to warto wybrać pełnowartościowe wydanie, zamiast badziewia i nabijać kasę oszustom.

      Usuń
    7. Okazuje się, że ta nowa wersja kanibali posiada książeczkę teksty i adnotacje, jednak nie ma bonusu live co akurat dobrze,a logo jest użyte nowe, barnes powiedział że jak nie zmienią logo to poda ich do sądu, swoją drogą wolę to nowe logo

      Usuń
    8. no to sobię jednak kupię. a co sobie będę żałował. dzięki za info

      Usuń
  2. Ałć, ała, AŁA, ale żeby tak mnie obuchem po twarzy...

    Swoją drogą, określenie papugi Mitcha jest genialne, doskonale oddaje jego styl.

    A teraz troszkę prywaty. Twist the Knife (Slowly) to jest chyba pierwszy utwór Napalm Death jaki usłyszałem w życiu i to jeszcze jak byłem w pierwszych klasach podstawówki (drugim był usłyszany wiele lat później Breed to Breathe, ale to przy innej okazji).

    Otóż, była swego czasu taka fajna seria gier Mortal Kombat. I powstał film na podstawie tych gier, a jako że miałem światowych kuzynów co to często jeździli na giełdy itp itd (takie czasy były), to zawsze mieli same nowinki i to nie byle jakie, bo nie tylko najnowsze gry Mortala na najnowsze konsole, ale również komiksy z Malibu Comics, jak i .. ścieżka dźwiękowa. Mieli obie wersje na kasetach, tą z samego filmu i akompaniament, czyli selekcja wybranych popularnych artystów. I wśród nich był właśnie wspomniany ND. Nie rozumiałem wtedy takiej muzyki, ale podobała mi się ta różnorodność styli. I jak najbardziej zapamiętałem utwór. Potem jeszcze widziałem logo ND w filmie dla dzieci Matylda z 1996 r. (brat tytułowej postaci nosił koszulkę z ich logo), i tak już zacząłem kojarzyć nazwę.

    Nie ma to jak marketing.

    A płyta wyśmienita. Wręcz doskonała. Przynajmniej dla mnie. Powiedziałbym, że Smear Campaign miało coś wspólnego z F,E,D, choć była oczywiście brutalniejsze. Obie płyty są bardzo introspektywne i bardziej skupione na wewnętrznych przeżyciach. Z tego co kojarzę, Shane Embury był w latach '90 w szpitalu z jakiegoś powodu i parę tekstów napisał na tamte płyty, większość z nich mających osobisty charakter, niż polityczno-społeczny. I to chyba on też ukształtował tą płytę w taki sposób, bo w podobnym czasie wydarzyły się również projekty Meathook Seed i Blood From the Soul. Polecam

    OdpowiedzUsuń
  3. Meathook Seed Embedded ,Donald Tardy i Trevor Peres na wokalu, swoją drogą świetna płyta

    OdpowiedzUsuń
  4. hellalujah :::

    Meathook Seed rządzi, zwłaszcza B.I.B.L.E.
    Fantastyczny zespół.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bible to jest nu metal, jak można to polecać, poza tym pisz z wujka google a nie anonimowo

      Usuń
    2. hellalujah :::

      Panie mutant, jak anonimowo? Patrz wyżej.
      W sumie w zwisie w jakim stylu jest płyta, dla mnie majstersztyk.

      Usuń
    3. Panie Hellelujah, warto mieć swoje konto na google. Muszę też przyznać, że nie zawsze wczytuje. przykładowo teraz, miałem opcję konta google dopiero po czwartym odświerzeniu. nie wiem czy to co mówię , pomoże, ale lepiej to napisać, niż żeby OP nie wiedział. jest chyba jakiś błąd, bo nie ma możliwości pisania z konta google, niż po którymś refreshu. tak tylko piszę, to nie jest zarzut, ale wiele razy się mocowałem z tym systemem.

      poza tym, proszę zaglądać na różne blogi, nie będę siebie reklamował, ale warto.

      Usuń
    4. To chyba coś ogólnie jest z bloggerem, że ich hosting nawala. Na fonie zdarzają się największe cyrki - potrafi pojawić się szare pole na wzór utracenia połączenia. Za którymś razem już jest okej i co jakiś czas to działa bez zarzutu, by potem znowu do tego wrócić. Najpłynniej działa przez komputer

      Usuń
    5. z mojej strony, kilka razy jak zrobisz refresh, to ci się odsłania opcja konto google i wtedy dopiero postuję, pragnę zauważyć że nie robię niczego wcześniej. można zrobić test, to można pisać do mnie na meil mutilator małpa interia kropka eu. można przetestować jak to działą. jestem chętny do pomocy z funkcjonowaniem emaila

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty