Edge Of Sanity - "Cryptic" (1997)

Wygląda na to, że rok 1997 nie należał u Edge Of Sanity do najbardziej poukładanych. Najpierw ukazał się totalnie niespójny "Infernal", który poróżnił samą kapelę...parę miesięcy później "Cryptic" w odmienionym składzie, na którym sensu jeszcze mniej. Co najciekawsze, powodów tego nie doszukiwałbym się w pełni w odejściu Dana Swanö (tłumaczył to przemęczeniem formuły) i zastąpieniu go Robbanem Karlssonem (znanego wcześniej z Pan.Thy.Monium...projektu Swanö), a po prostu w obranej stylistyce, która odstaje zbyt mocno od poprzednich dzieł, nawet na tle "Infernal"! Bo o wcześniejszej ewolucji stylu (tj. stopniowej z płytę na płytę) czy nawet jej typowej kontynuacji, na "Cryptic" nie ma mowy.

Przede wszystkim, płyta ta na każdym kroku dowodzi, że znalazła się pod niewłaściwym szyldem i że nie poświęcono jej zbyt wiele czasu. Szwedzi - tym razem pod dowództwem Andreasa Axelssona - postanowili bowiem tu skręcić...w death'n'rolla. Nawiązania do starszych płyt na "Cryptic" to z kolei raptem parę melo-deathowych riffów, jedna (!) progowo brzmiąca wstawka (w środku "Hell Written" - ale w to należy wziąć duży cudzysłów) i szybsze, a zarazem prostsze bębnienie Benny'ego Larssona, w stylu mogącym przywodzić na myśl nawet "Nothing But Death Remains" (choć blasty w paru miejscach jednak się zachowały). Tylko tyle. Reszta to już granie niespecjalnie związane z EoS. Przeważnie sporo bujania, podobnie prostych schematów (w sam raz na radiowe standardy, gdyby puszczano w nich cięższą muzę) garażowego nieładu (mimo, że produkcja jest dość dobra) i...męczenia buły. Najgorsze, że same w sobie kawałki nie są na "Cryptic" jakoś specjalnie długie, ba!, większość z nich (a znalazło się ich 8) ledwo dobija do czterech minut.

Niespecjalna ilość ciekawych pomysłów i wspomniane schematy sprawiają, że całość "Cryptic" potrafi solidnie męczyć, a w efekcie, że mało który utwór się tu wyróżnia in plus. Może podobać się zwodniczo porządny, otwierający album "Hell Written" (chyba najlepszy z całego zestawienia), chwytliwy i z sensownymi blastami "Born, Breed, Bleeding", od biedy "Uncontroll Me" (choć w tym pojawia się już sporo zbędnych powtórzeń) czy kończący "Bleed You Dry", w którym znalazło się trochę melodyki i klimatu nawiązujących do płyt ze Swanö. Pozostałe, choć przyzwoite i bez błazenady, jawią się jako zwykłe wypełniacze i kawałki, które nudzą już po minucie słuchania. Jedyne do czego (czy raczej kogo) nie mogę się przyczepić to do pana Karlssona, który - mimo, że nie tak różnorodny jak Dan Swanö - dał od siebie na tej płycie wiele i zagrowlował zupełnie inaczej niż w Pan.Thy.Monium.

Nieźle dobrany frontman, chęci pogrania prościej, bardziej koncertowo i bez progresywnych wstawek to jednak - jak pokazuje "Cryptic" - nic co do Edge Of Sanity szczególnie pasuje. Dziwi to tym bardziej, ponieważ Andreas Axelsson i pozostali instrumentaliści byli ważną częścią EoS, a po tej płytce odnoszę wrażenie, że Szwedzi robili wszystko, by przekształcić własną markę w jakiś zupełnie inny i niespójny względem pozostałych płyt twór.

Ocena: 4/10

[English version]

It seems that 1997 was not the most organized for Edge Of Sanity. First, the totally incoherent "Infernal" was released, which divided the band itself...a few months later "Cryptic" with a changed line-up, which makes even less sense. Most interestingly, I would not find the reasons for this fully in the departure of Dan Swanö (he explained it with exhaustion of the previous formula) and his replacement with Robban Karlsson (previously known from Pan.Thy.Monium...Swanö project), but simply in the chosen style, which stands out too much from the previous cds, even against the background of "Infernal"! Because of the earlier evolution of the style (ie. by degrees from record to record) or even its typical continuation, "Cryptic" is out of this content. 

First of all, this album proves at every turn that it was under the wrong band name and that not much time was spent on it. The Swedes - this time under the command of Andreas Axelsson - decided to turn here...into death'n'roll. References to older albums on "Cryptic" are only a few melo-death riffs, one (!) prog metal insert (in the middle of "Hell Written" - but you should take large quotation marks here) and faster and easier drumming by Benny Larsson, in a style that could even bring to mind "Nothing But Death Remains" (although the blasts in a few places are still there). Only this. The rest is playing not particularly related to EoS style. Usually a lot of slows down, similar simple patterns (just right for radio standards, if they had heavier music in them) of garage disorder (although the production is quite good) and...silting. The worst part is that the tracks on "Cryptic" are not particularly long, well!, most of them (and there were 8 of them) barely reach four minutes. 

A small amount of interesting ideas and the aforementioned patterns make the whole of "Cryptic" quite tiring, and as a result, few songs stand out in a plus. Here you may like the deceptively decent opening album "Hell Written" (probably the best of the whole list), catchy and with meaningful blasts "Born, Breed, Bleeding", halfly "Uncontroll Me" (although there are a lot of unnecessary repetitions in this) or ending "Bleed You Dry", which included a bit of melody and atmosphere reminiscent of Swanö era. The rest, while decent and without embarrassment, appear as ordinary fillers and songs that get boring after just a minute of listening. The only thing (or rather whom) I can't fault is Mr. Karlsson, who - although not as diverse as Dan Swanö - gave a lot on this album and sang completely differently than in Pan.Thy.Monium. 

A well-chosen frontman, willingness to play simpler, more live and without progressive inserts, are - as "Cryptic" shows - nothing particularly fits to Edge Of Sanity. This is even more surprising, because Andreas Axelsson and other instrumentalists were an important part of EoS, and after this record I have the impression that the Swedes did everything to transform their own band into some completely different and inconsistent composition with respect to other albums.

Rating: 4/10

Komentarze

  1. Nigdy nie polubilem tej plyty jako EOS, nie dlatego że nie ma tam Swano. Muzycznie nie ma nic wspólnego z EOS, riffy z innej paki, klimat inny, brzmienie inne. Nawet przy dość słabym Infernal, ktory mimo wszystko brzmiał jak EOS, to Cryptic wypada jak side project byłych muzyków EOS, ktorzy zaczęli interesować się innymi klimatami. Co by nie pisać, ten zespół JEDNAK bez Swano nie ma racji bytu. Coś jak Death bez Chucka, Morbid Angel bez Treya czy Crowbar bez Kirka. Taka prosta prawda. Cryptic jako jakaś tam płytka death n rollowa do auta albo do piwa jakiejść nieznanej kapelki jest spoko. Jako album EOS leży i kwiczy.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty