At The Gates - "To Drink From The Night Itself" (2018)
Odnoszę wrażenie, że muzycy At The Gates po reaktywacji (zbyt) mocno polubili "Slaughter Of The Soul". Najpierw zespół zaserwował w tych klimatach powrotny "At War With Reality", 4 lata później, omawiany właśnie "To Drink From The Night Itself". I nie byłoby w tym niczego złego, ponieważ taki poniekąd styl tej kapeli, tyle, że wszystkie te elementy, które poprzednio robiły robotę, tutaj wypadają jakoś tak...zwyczajnie. W tym miejscu należy wrócić do tego o czym wspominałem przy okazji recenzji "At War...", mianowicie do braku większego rozwoju i (delikatnego) jechania na sentymentach. Wcześniej kwintet miał z górki, wystarczyło nagrać im cokolwiek w starym stylu i wszyscy byli zadowoleni, na "To Drink..." z takim podejściem już wiele tu nie nawojowali - wyszedł im z tego dosyć wtórny i średnio porywający materiał.
No więc, caluteńkie "To Drink..." odtwórczo powtarza znane patenty, zespół oferuje podobny feeling grania, znajome melodie, charakterystyczne wokale Tomasa, sound gitar, nawet rozmieszczenie utworów jak i niedoróbki. Inaczej wypada tutaj produkcja czy taki detal jak proporcje między melodiami a szybszym łojeniem (z przewagą tego drugiego), ale tak naprawdę to tylko drobnostki nie mające zbytnio przełożenia na jakiś drastycznie inny odbiór krążka na tle poprzednika. I żeby nie było, że jestem ultra czepliwy, owszem, da się w już znanym stylu rzeźbić w miarę ciekawie, tyle, że u At The Gates A.D. 2018 brakuje ciekawych pomysłów na rozwinięcie znanych motywów.
Problem jest tym większy, że same w sobie utwory nie są jakieś słabe. Największą bolączką tego albumu jest zaskakująco duża ilość miałkich patentów zmieszanych z tymi zajebistymi. I tak trafiają się fajne "A Stare Bound In Stone", "In Death They Shall Burn", tytułowy, a z tych wolniejszych "In Nameless Sleep" albo "The Colours Of The Beast", a z drugiej strony obiecujące "The Chasm", "A Labyrinth Of Tombs", "Palace Of Lepers", które jednak popadają w nudnawe schematy lub mają takie se melodie. Wyraźnie słychać profesjonalny poziom wykonania i sporo starań pod względem zróżnicowania materiału, ale cuś jakby życia i pasji w tym graniu brakuje.
Wnioski klarują się zatem proste. Wydaję mi się, że po kapeli o taaakim stażu powinno wymagać się więcej niż odgrzewanych kotletów. Mimo, że "To Drink From The Night Itself" nie wypada źle, ba!, słucha się go całkiem fajnie, to jednak nie porywa tak jak "At War With Reality", nie wspominając o klasykach. Cieszy, że płyta powstawała krótko i nie odwlekano jej jak np. u Carcass, ale "To Drink..." jawi mi się jako kalka "At War...". Taka całkiem przyzwoita, ale w większości rozczarowująca.
Ocena: 6/10
[English version]
I have the impression that the musicians of At The Gates after reactivation (too) liked "Slaughter Of The Soul". First, the band served the return of "At War With Reality" in these climates, 4 years later, the discussed "To Drink From The Night Itself". And there would be nothing wrong with that, because this is the style of this band, except that all the elements that previously did the job are somehow...ordinary here. Here it's necessary to come back to what I mentioned while reviewing "At War...", namely not to develop much and being too sentimental. Previously, the quintet had it downhill, it was enough to record something in the old style for them and everyone was happy, for "To Drink...", in turn, it's not so beautiful, the material can irritate with its redundancy.
Well, the whole "To Drink..." imitatingly repeats well-known patents, the band offers a similar feeling of playing, well-known melodies, characteristic Tomas vocals, guitar sound, even the arrangement of songs and shortcomings. The production is different here, or a detail such as the proportion between melodies and faster play, but in fact these are just trifles that do not do a drastically different perception of the disc compared to its predecessor. Well, it can be sculpted in a well-known style in a rather interesting way, but with At The Gates A.D. 2018 lacks interesting ideas for developing well-known themes.
The problem is even bigger that the songs themselves are not weak. The biggest problem with this album is the surprisingly large amount of flimsy patents mixed in with the awesome ones. And so there are cool "A Stare Bound In Stone", "In Death They Shall Burn", title track, and the slower ones like "In Nameless Sleep" or "The Colors Of The Beast", but on the other hand, promising "The Chasm", "A Labyrinth Of Tombs", "Palace Of Lepers" fell into boring patterns or had average melodies. You can clearly hear the professional level of workmanship and a lot of effort in terms of material differentiation, but something like life and passion in this playing is missing.
The conclusions are therefore simple. It seems to me that after a band with such experience, you should require more than the well-known things. Despite the fact that "To Drink From The Night Itself" does not sound bad, well!, it is quite nice to listen to, but it does not captivate like "At War With Reality", not to mention the classics. I am glad that the album was written shortly and it was not delayed, like for example Carcass records, but "To Drink..." seems to me to be a worse version of "At War...". A pretty decent one, but mostly disappointing.
Rating: 6/10
Komentarze
Prześlij komentarz