Benediction - "Transcend The Rubicon" (1993)

Zwykło się rzec, że to trzeci album jest tym najlepszym. Noo...w przypadku Benediction wybór z mojej strony padłby raczej na "dwójkę", choć trzeba przyznać, że "Transcend The Rubicon" również wypada bardzo okazale i oferuje sporo porządnego death metalu. A że nie robi już takiego wrażenia jak poprzednik, no cóż...materiał ten nie przynosi aż tylu zmian ile było między "Subconscious Terror" a "The Grand Leveller", ale nie oznacza to, że jest jakiś słabszy czy nie godny uwagi. "Trójka" to przede wszystkim solidne death metalowe rzemiosło, longplay sklecony w większości według sprawdzonych wzorców i - nie ma co się oszukiwać - głównie skierowany do tych, którzy polubili wcześniej "The Grand Leveller". Na szczęście, jest to jednak udana kontynuacja. Niczym niby nie zaskakuje, ale dobitnie pokazuje, że mimo podobnego stylu, kwintetowi nie skończyły się pomysły. W porównaniu do poprzednika, więcej na "Transcend The Rubicon" nieco wolniejszego grania, mniej za to wyskoków w bardziej ekstremalne rejony (a tych też nie było poprzednim razem zbyt dużo). Oczywiście nie równa się to z tym, że kapeli zmiękła faja, bo jednak i tutaj chłopaki serwują muzykę bardzo konkretną i na odpowiednio wysokim poziomie. Inne trochę są tu proporcje łojenia i melodii, wyraźnie różni się też produkcja (bez tylu dołów), poza tym - jak już wspominałem - wszystko jest utrzymane w stricte death metalowych klimatach. Całość rozpoczynają najbliższe poprzedniczce "Unfound Mortality" oraz "Nightfear", potem z kolei zespół trochę zwalnia przy "Paradox Alley" i mniej więcej takie tempo utrzymuje już do końca płyty. I szczerze powiedziawszy przy tych następnych po "Paradox Alley" kawałkach zespół serwuje tu najlepszy "hity", wystarczy wspomnieć o "Face Without Soul", "Bleakhouse", "Painted Skulls", "I Bow To None" czy "Violation Domain" - głowa sama przy nich lata (choć tak naprawdę wszystkie są warte polecenia). Każdy z tych kawałków to bardzo konkretny deathowy wpierdol, całkiem nieźle zróżnicowany i bez jakiejkolwiek monotonii. Mnie tyle w zupełności wystarcza, by co jakiś czas odpalić sobie tenże krążek, wprawdzie zdarza się to rzadziej niż np. "The Grand Leveller", ale jednak...

Ocena: 8/10

Komentarze

Popularne posty