Hate Eternal - "Upon Desolate Sands" (2018)

Tego się nie spodziewałem! Nie sądziłem, że "Upon Desolate Sands" zdoła zdeklasować kilka starszych longplayi Hate Eternal i że będzie on jednym z moich ulubionych. Nieczęsta rzecz, ale tak właśnie się stało! Owy krążek nie ma kompletnie nic wspólnego z twórczym wypaleniem i zniżką formy, no a nie ma co ukrywać, po takim czasie aktywnej działalności i sporej ilości nagranych płyt można było przypuszczać, że coś takiego w końcu także i Hate Eternal dotknie (w podobnym stopniu co wiadomy zespół, z którego Erik się wywodzi). Tymczasem stało się zupełnie odwrotnie! Przy "Upon..." można wręcz powiedzieć, że Erik Rutan z resztą kolegów zdołał przesunąć poprzeczkę jeszcze wyżej niż poprzednim razem. Przypomnę tylko, że już sam "Infernus" był naprawdę bardzo dobry...

Tymczasem na "Upon Desolate Sands" Erik Rutan razem z J.J. Hrubovcakiem i - nowym nabytkiem - Hannesem Grossmanem pokazali, że w wielu aspektach można było podejść do tej muzyki jeszcze inaczej, ale jednocześnie zachowując jej w pełni ekstremalny charakter. Materiał jest mniej duszny niż kilka poprzednich, co za tym idzie, w utworach znalazło się więcej przestrzeni, no a wszystko to przełożyło się na jeszcze lepsze wyczucie kiedy podejść do kawałka bardziej technicznie, melodyjnie czy...prościej. Zapewniam jednak, że względem napierdalania (a jest tego oczywiście sporo), elementy te zostały w sam raz wkomponowane, bez jakichkolwiek kalkulacji. Cieszy również fakt jak dobrze w muzykę Hate Eternal wpasował się Grossman. Jego bębnienie nie odbiega znacząco od standardów jakie panowały wcześniej w Hate Eternal, toteż wciąż na pierwszym planie dominują szybkie tempa - z czym Hannes perfekcyjnie sobie radzi, ale wie on też jak urozmaicać te wolniejsza tempa i nie zapędza się w techniczne szaleństwa rodem z Obscury.

Czysto kompozycyjnie już, "Upon Desolate Sands" to pokaz wszystkiego co najlepsze w amerykańskim death metalu. Co więcej, materiał ten na każdym kroku przewyższa "Kingdoms Disdained" (album, po którym właśnie czegoś takiego oczekiwałem) - zarówno od strony produkcji, pomysłów, melodii, rozwijania motywów czy ogólnych proporcji. Naprawdę nie miałbym nic przeciwko, gdyby w takim stylu Aniołki właśnie podążyły! Na "Upon Desolate Sands" bowiem pasuje mi niemal każdy element: brutalność, zwolnienia, melodyjność, piaszczysty klimat czy mocarne, rutanowskie brzmienie - wszystko trzyma perfekcyjne proporcje. W takiej sytuacji fejwority to już więc kwestia wybitnie indywidualna, ja bym wskazał na "Nothingness Of Being", tytułowy (odpowiednik...tytułowego z "Infernus"), "What Lies Beyond", "All Hope Destroyed" czy "Vengeance Strenth", ale tak naprawdę wszystkie z nich w tym kontekście - każdy jest odpowiednio inny w tej formule i czerpie z wyraźnie innych patentów. Chyba nie trzeba też dodawać, że w ten właśnie prosty sposób powstała im jedna z (naj)lepszych płyt jaka znalazła się pod nazwą Hate Eternal. Wcześniej tak znakomitego krążka tak prostymi środkami nie popełnili.

Ocena: 9,5/10

[English version]

I did not expect this! I didn't think that "Upon Desolate Sands" would outclass a few older Hate Eternal lps and that it would be one of my favorites. Not quite an infrequent case, but that's what happened! This disc has absolutely nothing to do with a creative burnout and a reduction in form, and there is nothing to hide, after such a time of activity and a large number of recorded albums, it could be assumed that something like this would eventually also affect Hate Eternal (to a similar extent as known band Erik comes from). Meanwhile, quite the opposite happened! With "Upon..." I can even say that Erik Rutan and the rest of his band managed to move the level even higher than last time. Let me just remind you that "Infernus" itself was really very good... 

Meanwhile, on "Upon Desolate Sands" Erik Rutan together with J.J. Hrubovcak and - the new member - Hannes Grossman showed that in many aspects it was possible to approach this music differently, but at the same time retaining its completely extreme character. The material is less stuffy than the few previous ones, so there is more space in the songs, and all this came into an even better feeling when to approach the song more technically, melodically or...more simply. However, I can assure you that when it comes to brutality (and there is a lot of it, of course), these elements have been perfectly integrated, without any calculations. It's also pleasing to see how well Grossman fits into Hate Eternal's music. His drumming does not differ significantly from the standards that prevailed in Hate Eternal, so fast paces still dominate the foreground - which Hannes copes perfectly with, but he also knows how to diversify the slower paces and does not go into technical madness straight from the Obscura. 

Purely in terms of composition, "Upon Desolate Sands" is a show of all the best in American death metal. What's more, this material at every step surpasses "Kingdoms Disdained" (the album from which I expected something like this) - both in terms of production, ideas, melodies, motif development and general proportions. I really wouldn't mind if the Angels just followed suit like that! On "Upon Desolate Sands" I like almost every element: brutality, slowing down, melodiousness, sandy climate or powerful, rutanic sound - everything keeps perfect proportions. In such a situation, favorities are an extremely individual matter, I would point to "Nothingness Of Being", the title one, "What Lies Beyond", "All Hope Destroyed" or "Vengeance Strenth", but in fact all of them in this context - each one is correspondingly different in this formula and extracts on clearly different patents. Needless to say, it was in this simple way that they created one of the best albums which are under the name of Hate Eternal. Previously, they had not committed such an excellent disc with such simple means.

Rating: 9,5/10

Komentarze

Popularne posty