Morbid Angel - "Kingdoms Disdained" (2017)
Drugi płytowy "kambek" Aniołków w przeciągu dekady, no nieźle, nieźle. Nic tylko pogratulować wytrwałości hehe. Cóż, poprzednim razem na "Illud..." kapela Azagthotha powróciła z czymś totalnie cudacznym i usilnie oderwanym od swojego stylu, na omawianym "Kingdoms Disdained" z kolei zdecydowała się praktycznie (o czym potem) zerwać z eksperymentami - postanowiła nagrać death metalowy krążek. Teoretycznie więc, z "Kingdoms..." byłoby wszystko w porządku, wszak wróciło to z czego grupa szerzej zasłynęła i czym potrafiła pochłonąć na długie godziny. Teoretycznie, bo w praktyce...znów wiele rzeczy zawiodło. Otóż, to kolejny album Aniołków, który został bardzo mocno skopany od strony produkcji i którego poziom kompozycji również pozostawia sporo do życzenia.
Morbidy tym razem postanowiły na pierwszy plan wysunąć bębny (które są zaaranżowane ciekawej niż poprzednio, tak swoją drogą), a resztę poza wokalami zdecydowali się odsunąć gdzieś na drugi lub dalszy plan. W efekcie, całość muzy straciła na czytelności, a wiele ciekawych (w szczególności gitarowych) patentów utonęło w dudniącej perce. Wystarczy sprawdzić zalatujący Portal, połamany rytmicznie "D.E.A.D.". Dopiero w wersji demo utworu (krąży po necie pt. "Battlebots") wyraźnie słychać wszystkie gitarowe niuanse i jakie jest tam dokładnie tempo! W wolniejszych utworach jest już nieco normalniej, bo Fuller nie zasuwa w nich zawrotnych temp, ale co z tego, gdy w takich "Paradigsm Warped", "The Pillars Crumbling" oraz "Garden Of Disdain" wkrada się nuda i brak pomysłów na rozwinięcie motywów.
Że wszystko obraca się w rejonach bliskich "Forumlas...", "Gateways..." i "Heretic" to żadna nowość, oczywistym było, że zespół na te płyty położy największy nacisk. Szkoda tylko, że na tej "wypadkowości" Morbidy również nieco poległy. Trudno wprawdzie było oczekiwać po nich czegoś nowego, wszak już raz się na tym przejechali, aleee samo wykonanie poszczególnych utworów - mimo jednego stylu - nadal pozostawia sporo do życzenia. Z jednej strony, zespół oferuje - pomijając okropny sound - porządne strzały pokroju "The Righteous Voice" (najlepszy z całego zestawienia!), "The Fall Of Idols", "Pilles Of Little Arms" czy "For No Master", z drugiej, niepotrzebnie rozwleczone wałki jak trzy wcześniej wymienione. Na płytę trafił jeszcze ciekawy odmieniec (w kontekście całej płyty rzecz jasna) "Declaring New Law (Secret Hell)", którego rytm może budzić skojarzenia z poprzednim longiem. Z perspektywy reszty kawałków jest to dosyć fajne urozmaicenie i ciekawa odskocznia od death metalowego grzania (z wypasioną solówką Vadima).
Ogólna ocena "Kingdoms..." to jednak spora zagwozdka, na krążku znalazło się trochę dobrych kawałków, nieźle nawiązujących do płyt z okresu "Formulas"-"Heretic", z drugiej strony, zaskakująco dużo średnich i po prostu nie godnych tej nazwy. Całości nie pomaga również przesadnie nieczytelne brzmienie - żaden to tam oldschool, raczej nieporadne jechanie pod gruzy typu Incantation (?). Pytanie tylko, czy tak powinien wyglądać kolejny powrót Morbid Angel? Trudno wyrokować, ale - w przeciwieństwie do "The Grey Eminence" - dużo lepiej byłoby, gdyby ten materiał wylądował pod szyldem Warfather.
Ocena: 6,5/10
[English version]
The second album "comeback" of the Angels in a decade, well, not bad, not bad. Just congratulations on their persistence haha. Well, last time on "Illud..." Azagthoth band returned with something totally bizarre and strongly detached from their style, on the discussed "Kingdoms Disdained" they decided to practically (about which later) break with experiments - decided to record a full death metal album. So theoretically, with "Kingdoms..." it would be all right, after all, what the group became famous for and what it was able to absorb for long hours returned. Theoretically, because in practice...many things have failed again. Well, this is another album of Angels, which was very strongly kicked from the production side and whose composition level also leaves a lot to be desired.
This time the Morbids decided to put the drums in the foreground (which are arranged in a more interesting way than before, by the way), and the rest, apart from the vocals, they decided to move to the background. As a result, all of the music lost its readability, and many interesting (guitar patents in particular) were lost in the pounding drums. Just check out the Portal-like, rhythmically broken "D.E.A.D.". Only in the demo version of the song (it is on the YouTube called "Battlebots") you can clearly hear all the guitar nuances and what is the exact tempo there! In slower songs it's a bit more normal, because Fuller does not hit the dizzying paces in them, but what if in such "Paradigsm Warped", "The Pillars Crumbling" and "Garden Of Disdain" there are boredom and lack of ideas for developing themes.
That everything revolves around "Forumlas...", "Gateways..." and "Heretic" is nothing new, it was obvious that the band would put the greatest emphasis on these albums. It's a pity that the Morbid Angel also failed a bit on this. It was hard to expect something new from them, after all, they had already done it once, but the very performance of individual songs - despite one style - still leaves a lot to be desired. On the one hand, the band offers - apart from the terrible sound - decent songs like "The Righteous Voice" (the best of the whole list!), "The Fall Of Idols", "Pilles Of Little Arms" or "For No Master", on the other, unnecessarily extended as the three mentioned above. There is also an interesting misfit on the album - in the context of the whole album, of course - "Declaring New Law (Secret Hell)", the rhythm of which can evoke associations with the previous album. From the perspective of the rest of the tracks, it's quite a nice variety and an interesting break from classic death metal playing (with a great solo by Vadim).
The general assessment of "Kingdoms..." is quite a nuisance, there were some good songs on the disc, quite reminiscent of the "Formulas"-"Heretic" albums, on the other hand, surprisingly a lot of medium and simply not worthy of the name of Morbid Angel. The whole thing is also not helped by the overly illegible sound - none of it is oldschool, rather something more clumsy. The only question is, should this be the next comeback of Morbid Angel? It's hard to judge, but - unlike "The Grey Eminence" - it would be much better if this material landed under the Warfather name.
Rating: 6,5/10
Widzę że Twoje noty tego albumu spadły od czasu jego premiery. Nie dziwię się bo faktycznie nie jest to rewelacja. Jak dla mnie za dużo tu utworów i za mało charakterystyczne są niektóre. Szczególnie środkowa, wolniejsza część płyty mocno rozczarowuje. Trey też mógłby bardziej popracować nad solami (i zrobić ich więcej) bo niektóre patenty robią się zbyt oklepane. Niby nikt tak nie gra ale ile można słuchać wałkowania tych samych efektów i brzmień. Jak pojawia się solo Vadima w Declaration... od razu robi się ciekawiej.
OdpowiedzUsuńMożna powiedzieć, że nastąpił obrót o 180 stopni. Ale tak to już jest jak się człowiek niepotrzebnie napali, a zwłaszcza na kapelę, którą bardzo lubi/lubił. No i jeszcze po drodze był ten nieszczęsny "Illud...".
UsuńTrey to ma ogólnie jakiś problem z solówkami. Polecam chociażby obejrzeć live'y z usa i przysłuchać się jego wykonom podczas utworu "I". Kakofonia to przy tym najdelikatniejsze określenie :) Obecnie, studyjnie jednak też nie jest lepiej, część z nich brzmi jakby przeniesiono je z "Formulas..." i odbito w krzywym zwierciadle.
Niestety z MA zostala tylko nazwa
OdpowiedzUsuńTeraz to jakieś nowe wcielenie Warfathera.
UsuńZdecydowanie słabszy album od IDI, ja oceniam 1/10. Kompletnie nic mi się nie podobało. Ale próbowałem tłumaczyć ludziom, że MA to albo może iść w kierunku domination, albo kontynuować heretic, tylko gorzej, to nikt nie słuchał. Bardzo dużo komentatorów w ogóle nie śledziło MA, tylko zatrzymało się na pierwszych 3 płytach, i każdy następny twór ocieniał na podstawie tego. MA się zmieniło i nie wróci do przeszłości, już sam skok między A a B był masakrycznie wielki. Dlatego też mówię - nie podobał wam się IDI? To teraz macie popłuczyny po H, a z czasem będzie jeszcze gorzej. Jeśli MA wyda następną płytę - L - to będzie jeszcze słabsza od tej
OdpowiedzUsuńnajgorszy album MA. narzekaliście na IDI, to macie Kingdoms of Shit
OdpowiedzUsuń