Immolation - "Unholy Cult" (2002)
Zwieńczenie najlepszego okresu u Immolation, czyli "Unholy Cult". Przełom XX i XXI w. należał bowiem do najbardziej barwnych spośród całego dorobku tych Amerykanów. To właśnie wtedy wydali oni w bardzo krótkim czasie cztery, niezwykle wpływowe na smolisty i mocno powyginany death metal płyty, a przy tym każdy z tych krążków był wyraźnie od siebie inny. Co ciekawe, jak czas pokazał, omawiany wyznaczył kierunek...dla większości następnych albumów samych bohaterów recki (nie wspominając o tych inspirujących się Immolation)! W każdym razie, na "Unholy..." ekipa Rossa Dolana postanowiła kontynuować swoją wizję ponurej ekstremy z poprzednich wydawnictw, choć tym razem postarali się oni dorzucić trochę więcej stonowanych brzmień, zmniejszyli dawkę blastowania (ale nie tak znowu drastycznie) i mocniej skupili się na łkającej, bardzo pesymistycznej atmosferze. Powstał więc z tego nieco łatwiej przyswajalny materiał od "Failures For Gods" i "Close To A World Below", aczkolwiek nie wyszło z tego granie ustępujące poziomem swoim poprzednikom. Ba, Amerykanie z Immolation po raz czwarty zdołali stworzyć potężny, death metalowy album, a przy tym kolejny, który pokazał, że również w ekstremie da się przez tyle albumów być różnorodnym.
Na całe szczęście, żadna z tych nowinek, o których nadmieniłem co nieco wyżej, nie odebrała "Unholy Cult" mocy czy ekstremalnego charakteru całości. Wsłuchując się w wyczyny Vigny i Hernandeza wciąż można porządnie się zaskoczyć pomysłowością i finezją obu panów, a patrząc na to z ogólnej perspektywy, nie wyszedł im z tego żaden indywidualny popis, a doskonale przemyślana i niezwykle wciągająca death metalowa rzeźnia, wśród której słychać przede wszystkim zespół. Tym razem, kwartet postarał się znacznie wyraźniej przemieszać mordercze tempa z tymi wolniejszymi i - jak wspominałem - postawić na jeszcze bardziej łkający klimat. Przez to też takie kawałki jak "Wolf Among The Flock", "Of Martyrs And Men", "Bring Them Down", "Sinful Nature" czy "A Kingdom Divided" mimo że wciąż ekstremalne (na czele z growlem Rossa), dopuszczają miażdżące zwolnienia, pewną melodyjność (nie mylić ze słodzeniem) oraz całkiem sporą ilość hipnotyzujących zagrywek gitarowych wywołujących tą specyficzną, niepokojącą atmosferę.
Wobec tego, ocena "Unholy Cult" wydaje się jasna, klarowna i nie wymagająca przesadnie wielkich wywodów. Piąty album Immolation to kawał doskonałej, death metalowej muzyki powalającej natłokiem wirtuozerii Roberta Vigny i Alexa Hernandeza, ale również ciekawych rozwinięć z poprzednich albumów i znakomitego, posępnego klimatu. "Unholy..." zatem z przytupem zamknął szczytowy okres Immolation. Najpierw poprzez dość szybkie zmiany w składzie po jego wydaniu, później z kolei, za sprawą kolejnych wydawnictw, które choć wciąż utrzymywały bardzo dobry poziom i nie dopuszczały żadnych wpadek, to jednak trochę ustępowały tym nagranym w latach 91-02.
Ocena: 10/10
[English version]
The culmination of the best period of Immolation - "Unholy Cult". The turn of the 20th and 21st centuries was one of the most colorful of the entire output of these Americans. It was then that they released four extremely influential albums for tarry and heavily twisted death metal in a very short time, and at the same time each of these discs was clearly different from each other. Interestingly, as time has shown, the discussed set the direction...for most of the next albums of the Immolation themselves (not to mention those inspired by them)! Anyway, on "Unholy..." the Ross Dolan's band decided to continue their vision of the gloomy extreme music from previous releases, although this time they tried to go into a little more subdued sounds, reduced the dose of blasting (but not so drastically again) and focused more in a sobbing, very pessimistic atmosphere. So this resulted in a slightly more easily digestible material from "Failures For Gods" and "Close To A World Below", although it did not result in a performance inferior to its predecessors. In fact, the Americans from Immolation managed to create a powerful, death metal album for the fourth time, and at the same time another one that showed that even in the extreme it's possible to be diverse through so many albums.
Fortunately, none of these novelties, which I mentioned a bit above, took away from "Unholy Cult" the power or extreme character of the whole. Listening to the exploits of Vigna and Hernandez, you can still be quite surprised by the ingenuity and finesse of both men, and looking at it from a general perspective, they did not come out with any individual performance, but a well-thought-out and extremely addictive death metal brutality, among which you can hear above all the band. This time, the quartet tried to mix the murderous tempos with the slower ones much more clearly and - as I mentioned - focus on an even more sobbing atmosphere. Because of this, such songs as "Wolf Among The Flock", "Of Martyrs And Men", "Bring Them Down", "Sinful Nature" or "A Kingdom Divided", although still extreme (led by Ross' growl), allow crushing slowdowns, some melody (not to be confused with sweetness) and quite a lot of hypnotic guitar patterns that cause this specific, disturbing atmosphere.
Therefore, the assessment of "Unholy Cult" seems clear, transparent and does not require excessively great arguments. The fifth album of Immolation is a piece of excellent, death metal music that overwhelms the virtuosity of Robert Vigna and Alex Hernandez, but also interesting developments from previous albums and an excellent, gloomy atmosphere. "Unholy..." thus closed the peak period of Immolation with a bang. First, through quite quick changes in the line-up after its release, then in turn, by subsequent releases, which, although still maintained a very good level and did not allow any mishaps, were slightly inferior to those recorded in 91-02.
Rating: 10/10
10/10
OdpowiedzUsuń