Immolation - "Atonement" (2017)
Wygląda na to jakoby Immolation miało już swoje najlepsze lata za sobą i nic nie miałoby się w tej sytuacji zmienić. Tymczasem oni...i tak serwują kolejny bardzo dobry krążek. Tak samo jak na "Kingdom Of Conspiracy", tak i na "Atonement" trudno się tu doszukiwać jakiegoś przełomu, choć w ich przypadku trzymanie się zbliżonej stylistyki zbytnio mi nie przeszkadza. Najważniejsze, że to wciąż death metal na wysokim poziomie, który mimo, że coraz mniej podziemny, nadal potrafi przyciągnąć uwagę i nie robi za jakąś wysysającą kasę z fanów wydmuszkę. Kilka rzeczy oczywiście można było wykonać nieco lepiej, ale o tym w dalszej części recki.
Również i tym razem zespół serwuje rozwinięcie stylistyki znanej gdzieś od czasów co najmniej "Shadows In The Light". Standardowo, panowie świetnie tu zamieszali między brutalnością, chwytliwością i melodiami (gdzie pierwsze przeważa trochę bardziej niż na "Kingdom Of Conspiracy"), ale że inaczej podeszli do wszelkich ozdobników robiących za klimat to już pewna nowość. Pomijam, że w większości uczynili to na samych gitarach, ale nigdy wcześniej muzyka Immolation nie brzmiała w sposób jakby została wykonana pod jakąś ekranizację! Na "Atonement", Immolation zdecydowało się coraz mocniej podryfować sobie w klimatyczne rejony, a tym samym przesunąć ekstremę na nieco dalszy plan (mimo, że - jak wspominałem - materiał jest brutalniejszy od poprzedniego). Broni się to wszystko znakomicie (no bo to w końcu Immole), choć o wyziewności z lat 96-00 nie ma mowy.
Początek płyty może sugerować coś jednak innego. "The Distorting Light", "When The Jacklas Come" oraz "Fostering The Divide" to bowiem najmocniejsze i najbardziej zachodzące w pamięć kawałki na płycie, gdzie znalazło się wszystkiego po trochu z czego Immolation jest znane, a także sporo brutalności w stylu "Majesty And Decay". Dalej już ciśnienie nieco opada, choć nie znaczy to, że utwory lecą na jednym patencie - bardziej stawiają na wspominany klimat. Można wyróżnić w tym miejscu chociażby "Above All", "Thrown To The Fire", tytułowego czy "The Power Of Gods", ale po co, skoro wszystkie wzorowo wpisują się w stylistykę Amerykanów! A że już nie są na tyle brutalne...cóż, tu wracamy do wstępu recki. Poza tym, tradycyjnie świetnie spisują się poszczególni muzycy (w szczególności Ross Dolan za bardziej gardłowe wokale) czy nawet dosyć sterylne brzmienie (jedynie nic by nie zaszkodziło, gdyby zdecydowano się na inny sound werbla)!
No i z tego wszystkiego wyłania się więc kolejna po prostu bardzo dobra pozycja w dorobku Immolation. Aż takich rewelacji się na niej wprawdzie nie doszukałem, a chodzą słuchy po necie, że takie tu rzekomo występują, ale "Atonement" całościowo nadal może poszczycić się nieosiągalnym dla większości poziomem muzyki. Trudno zresztą o lepszą rekomendację dla "po prostu bardzo dobrej płyty". Takie też u Immolation są warte sprawdzenia.
Ocena: 8/10
[English version]
It looks like Immolation had its best years behind it and nothing would change in this situation. Meanwhile, they...are serving another very good album. The same as on "Kingdom Of Conspiracy", also on "Atonement" it's difficult to find any breakthrough here, although in their case sticking to a similar style does not bother me too much. The most important thing is that it is still high-level death metal, which, although less and less underground, still can attract attention and does not make the album a forced one. Of course, a few things could have been done a bit better, but more on that later in the review.
Also this time the band serves the extension of the style known somewhere from at least "Shadows In The Light". By default, the band mixed up brilliantly between brutality, catchiness and melodies (where the former prevails a little more than on "Kingdom Of Conspiracy"), but that they approached all decorations for the atmosphere differently. Apart from the fact that they mostly did it on guitars, but never before has Immolation's music sounded like it was made for some screen adaptation! On "Atonement", Immolation decided to drift more and more into climatic regions, and thus move the extreme to a background (even though - as I mentioned - the material is more brutal than the previous one). It all defends itself perfectly (because it is Immolation!), although there is no question of gullibility from the years 96-00.
The beginning of the album may suggest something different. "The Distorting Light", "When The Jacklas Come" and "Fostering The Divide" are the strongest and most memorable tracks on the album, where there is a bit of everything that Immolation is known for, as well as a lot of brutality in the style of "Majesty And Decay". The pressure drops a bit further, although it does not mean that the songs are based on one patent - they are more focused on the aforementioned atmosphere. You can distinguish here, for example, "Above All", "Thrown To The Fire", the title track or "The Power Of Gods", but why, since they all fit perfectly with the Immolation style! And as they are not so brutal ...well, here we come back to the introduction of the review. Besides, individual musicians are traditionally great (in particular Ross Dolan for throatier vocals) or even quite sterile sound (only nothing would hurt if a different sound of the snare drum was chosen)!
And from all this, another simply very good cd in Immolation's output emerges. I did not find such revelations on it, and there are rumors on the Internet that there are allegedly such revelations here, but "Atonement" as a whole still boasts an unattainable level of music for most. It's hard to find a better recommendation for "simply a very good album". These are also worth checking with Immolation.
Rating: 8/10
To jest album z gatunku takich, co z jednej strony nie przynoszą niczego nowego w twórczości zespołu a z drugiej zupełnie to nie przeszkadza i możnaby spokojnie posłuchać jeszcze więcej takiej muzyki. Mi w tej płycie podoba się z jednej strony sporo wolnych fragmentów, choć niezdecydowali się o stworzenie całkowicie wolnego kawałka a z drugiej jej niesamowita epickość, podobna do tej z Majesty And Decay ale w wersji jeszcze bardziej szlachetnej i epickiej. W sumie mi do tego krążka pasuje określenie "mainstreamowy death metal" ale nie uważam tego za obelgę czy zarzut. Ciekawe za co teraz się weźmiesz?
OdpowiedzUsuńPlanuję troche klasyki i parę uzupełnień (typu jakieś epki, demówki) do kilku kapel, o których pisałem w poprzednich latach.
Usuń