Cynic - "Carbon-Based Anatomy" (2011)
Nadproduktywność wydawnicza u powrotnego Cynica przeważnie nie miała zbytnio przełożenia na sensowniejszą ilość ciekawej muzyki, choć od czasu do czasu zdarzały im się jednak wyjątki. W każdym razie, po totalnie zbędnym "Re-Traced", Masvidal z resztą ekipy już raptem rok później uderzył z kolejną epką, ale wyłamującą się z tej reguły, ponieważ wyjątkowo dobrą! Co jeszcze ciekawsze, "Carbon-Based Anatomy" to żaden tam powrót w kierunku "Traced In Air" czy kontynuacja jałowych eksperymentów z "Re-Traced". Epka ta to jakby zwrot w wyraźnie innym kierunku (i nie, nie w czasy "Focus" czy demówek)! Przede wszystkim, "Carbon..." - pomimo pozostania w prog rockowych ramach - jawi się jako jedna z najbardziej nietypowych płyt w dorobku Cynic. No a mam tu na myśli sposób w jaki zespół odzyskał pomysł na siebie przy pozostaniu w lżejszych rejonach.
Tyczy się to największej nowości na epce tj. elektroniki, która zyskała na "Carbon..." niemal te same pole do popisu co właściwe instrumenty. Ambienty wciśnięto więc tam gdzie mają budować nastrój i tam, gdzie mają nadać one muzyce odpowiedniej dynamiki (również w osobne utwory). No i jak zazwyczaj takie rozwiązania skutecznie wybijają z rytmu muzyki i z dynamiką niewiele mają wspólnego, tak na tej epce naprawdę dobrze się to sprawuje! O nudnym plumkaniu nie ma mowy! Poza czystymi, wysokimi śpiewami Masvidala (których jest trochę przydużo - ale to już akurat standard nowszego Cynica) i ponownie trochę sennego klimatu, dzieje się tu - paradoksalnie - dosyć sporo; o wiele więcej niż na poprzedniej epce. Gitary odzyskały zatem charakter (czy nawet pazur), sekcja rytmiczna w osobach panów Malone'a i Reinerta zaszalała bardziej niż na "Traced...", a około-muzyczne dodatki fajnie podkreśliły specyficzny, kosmiczno-orientalny klimat.
No i wszystko to przełożyło się na bardzo równą całość. Mogą podobać się tu zarówno klimatyczne intra w typie "Bija!" oraz "Amidst The Coals", ale też pełniejsze utwory pokroju tytułowego, "Box Up My Bones" czy "Elves Beam Out". Po drugiej stronie, "Carbon-Based Anatomy" dużo zyskuje...odbierana naraz, tj. bez wyodrębniania poszczególnych kawałków. A to już z kolei zasługa jednakowo dobrych proporcji co do klimatu i ciekawych aranżacji, mimo, że muzyka tutaj nie należy do najbardziej żywiołowych.
Niejasny pozostaje tylko target tej epki. Ponownie, uważam, że muzyka w tym wcieleniu bardziej pasowałaby do Aeon Spoke aniżeli do Cynic. O podobnej rzeczy już mówiłem w przypadku "Re-Traced", ale "Carbon..." ma jednak tę przewagę, że słucha się go łatwiej, przyjemniej i bez zanudzania. No a to już z kolei spora rekomendacja z mojej strony w kontekście smętnego prog rocka.
Ocena: 7/10
[English version]
The recording overproductiveness of Cynic's comeback usually did not fit into a more meaningful amount of interesting music. But from time to time they had exceptions...anyway, after the totally unnecessary "Re-Traced", Masvidal and the rest of the band just a year later hit with another ep, but breaking out of this rule, because it was exceptionally good ep! What's even more interesting, "Carbon-Based Anatomy" is no return to "Traced In Air" or a continuation of the sterile experiments with "Re-Traced" ideas. This ep is like a turn in a clearly different direction (and no, not in the times of "Focus" or demos)! First of all, "Carbon..." - despite staying in prog rock style - appears to be one of the most unusual albums in Cynic's discography. Well, I mean the way the band regained the idea of itself while staying in the lighter areas.
This applies to the biggest novelty on the ep, ie. electronics, which gained on "Carbon..." almost the same laws as "proper" instruments. Therefore, the ambients were pushed where they are supposed to build the climate and where they are to give the music the right dynamics (also in separate songs). And as usually such solutions effectively break the rhythm of the music and have little to do with dynamics, it works really well on this ep! There is no boring "spitting" (and that's what it usually comes down to). Apart from Masvidal's clear, high-pitched vocals (which are a bit too much - but this is the standard of the newer Cynic) and again a bit of a sleepy atmosphere, there is - paradoxically - quite a lot interesting music; much more than on the previous ep. So the guitars regained their character, well, sometimes even distortion (especially in solos), the rhythm section in the persons of Malone and Reinert went crazy more than on "Traced...", and the ambient-like additions nicely emphasized the specific, cosmic-oriental climate.
And all this fit into a very consistent whole. Both atmospheric intros like "Bija!" and "Amidst The Coals", but also "fuller" songs like the title track, "Box Up My Bones" or "Elves Beam Out". On the other hand, "Carbon-Based Anatomy" gains a lot...without isolating individual songs, as a coherent whole! And this, in turn, is due to the equally good proportions in terms of climate and interesting arrangements, although the music here is not the most spontaneous.
Only the target of this ep remains unclear. Again, I think the music in this incarnation would be more suited to Aeon Spoke than Cynic. I have already mentioned a similar thing in the case of "Re-Traced", but "Carbon..." has the advantage that it's easier and more pleasant to listen to. Well, this is a big recommendation from me in the context of sleepy prog rock.
Rating: 7/10
Komentarze
Prześlij komentarz