Nocturnus - "Thresholds" (1992)
Rzekło mi się w recce "The Key", że po swoim debiucie, w składzie Nocturnus zaczęły pojawiać się poważne rysy. Cóż, "Thresholds" jest tego pierwszym (ale o dziwo nie ostatnim) potwierdzeniem. Odpadł basista Jeff Estes, a gitarniacy Sean McNenney i Mike Davis oraz klawiszowiec Louis Panzer zaczęli robić wszystko, by Mike Browning - główny założyciel Nocturnus - przestał być częścią zespołu i utracił prawa do nazwy. Nie wyszło tak jakby powyższa trójka tego sobie życzyła i póki co, na "Thresholds" odebrano mu jedynie obowiązki wokalne. Te zostały objęte wówczas przez nowego w zespole Dana Izzo, no i pomimo licznych spięć oraz generalnie nie za ciekawej atmosfery, Amerykanie zdołali zarejestrować ten longplay, i to w 10 dni!
Na tamten czas...nie pozostawało nic innego jak tylko życzyć każdej kapeli takich krążków, gdy dopadną ich problemy personalne! Muzycznie i koncepcyjnie, "Thresholds" to kontynuacja tematów z "The Key", a przy tym granie jeszcze ciekawsze i o znacznie większym rozmachu. Krok na przód objawia się na tej płycie chociażby od strony gitar, wykorzystania parapetów (szczyt osiągnęły w "Aquatica" doskonale imitując wodny klimat), partii perkusji (w "Gridzone" pojawiają się nawet klasyczne blasty!) czy odważniejszego basu (sesyjnie nagrywał Chris Anderson) - czyli w większości tego co już teoretycznie zmian nie potrzebowało. Ba, sam Dan Izzo - mimo że zdarza mu się lecieć na jednym wydechu - wypada ogólnie dość ciekawie i wprowadza pewną świeżość na tle - co by nie mówić, bardzo dobrych - wokali Browninga z poprzedniego krążka. Słowem: wszystko powinno zakwalifikować "Thresholds" na maksymalną ocenę. No i niby tak...ale nie do końca!
Największą bolączką "Thresholds" jest bowiem jego kartonowe brzmienie - w szczególności perkusji. Przy tak rozbudowanych utworach jak np. "Climate Controller" czy "Subterranean Infiltrator" można nawet z początku stwierdzić, że muzyka totalnie straciła na czytelności! Heh, pozostaje się tylko cieszyć, że z kolejnymi odsłuchami, "Thresholds" odbiera się wyłącznie lepiej i że da się do tej produkcji przekonać. Przy takich perełkach jak "Tribal Vodoun" (świetny plemienny klimat!), "Arctic Crypt", "Alter Reality" czy wymienionych wyżej zresztą nie mogło być innej opcji. Muzyka na tej płycie to na tyle znakomity pokaz geniuszu i nieszablonowego podejścia do death metalu ze strony Nocturnus, że nie sposób jest tego nie docenić. Do całości układanki zabrakło nieco solidniejszej produkcji.
Ocena: 9/10
Rok po wydaniu "Thresholds" pojawiła się - nagrana już bez Mike'a Browninga, choć wykorzystująca jego pomysły - epka "Nocturnus", na której znalazły się 2 nowe utwory - "Possess The Priest" i "Mummified". Razem z debiutującymi tu Emo Mowerym (bas) i Jamesem Marcinkiem (perkusja) miała to być zapowiedź trzeciego albumu, który miał zawierać zupełnie inny materiał od "Ethereal Tomb", a który finalnie się nie ukazał. Ciekawostką jest też fakt, że ilość pierwotnie nagranych utworów na ten materiał była większa, bo podobno zdołano nagrać ich...aż 4! No a same powyższe dwa kawałki oczywiście warto sprawdzić. Pomimo słabszej jakości wypadają naprawdę interesująco - lepiej śpiewa Dan Izzo, a pozostali członkowie zdołali utrzymać w nich pomysłowość z "The Key" i "Thresholds", a przede wszystkim, wyższy poziom niż na "Ethereal Tomb".
[English version]
I was told in the "The Key" review that after their debut, the Nocturnus lineup started to show some serious scratches. Well, "Thresholds" is the first (but surprisingly not the last) confirmation. Bassist Jeff Estes was eliminated, and guitarists Sean McNenney and Mike Davis and keyboardist Louis Panzer began to do whatever it took to ensure that Mike Browning - the main founder of Nocturnus - ceased to be part of the band and lost the rights to the band name. It didn't work out as if the three of them wished it, and so far, on "Thresholds", only his vocal duties have been taken away from him. These were then taken over by the new vocalist Dan Izzo in the band, and despite numerous tensions and generally not very interesting atmosphere, the Americans managed to record this lp in 10 days!
At that time...there was nothing else but to wish each band such discs when they had personal problems! Musically and conceptually, "Thresholds" is a continuation of the themes from "The Key", and at the same time death metal even more interesting and with a much greater momentum. The step forward is visible on this album, for example, in terms of guitars, the use of keyboards (they reached the pinnacle in "Aquatica", perfectly imitating the water atmosphere), the drums parts (in "Gridzone" there are even classic blasts!) or bolder bass (Chris Anderson recorded sessions during sessions) - which is mostly what theoretically did not need to change. Well, Dan Izzo himself - even though he happens to sing on one exhale - is generally quite interesting and introduces a certain freshness against the background of - after all, very good - Browning's vocals from the previous album. In a short: everything should qualify "Thresholds" for the maximum score. Well, yes...but not really!
The biggest problem with "Thresholds" is its poor sound - especially the drums. With such complex tracks as "Climate Controller" or "Subterranean Infiltrator", you can even say at the beginning that the music has completely lost its legibility! Heh, the only thing left to do is to be glad that with subsequent auditions, "Thresholds" is only perceived better and that you can convince yourself of this production. With such gems as "Tribal Vodoun" (great "tribal" atmosphere!), "Arctic Crypt", "Alter Reality" or the above-mentioned, there could be no other option. The music on this album is such an excellent show of genius and unconventional approach to death metal on the part of Nocturnus that it's impossible to underestimate it. There was only not enough solid production for the whole this genius.
Rating: 9/10
A year after the release of "Thresholds" appeared - recorded without Mike Browning, although using his ideas - ep "Nocturnus", which included 2 new songs - "Possess The Priest" and "Mummified". Together with the debuting Emo Mowery (bass) and James Marcinek (drums), it was supposed to be a preview of the third album, which was supposed to contain completely different material from "Ethereal Tomb", and which was not finally released. An interesting fact is that the number of originally recorded songs for this material was greater, because they reportedly managed to record...as many as 4! Well, and of course the above two tracks are worth checking out. Despite the lower quality, they are really interesting - Dan Izzo sings better, and the other members managed to keep the ingenuity of "The Key" and "Thresholds" in them, and above all, a higher level than on "Ethereal Tomb".
Małe sprostowanko. Jeff Estes poleciał jednak nie nagrywał basa na The Key, zrobił to Mike Davis. Estes przychodził nachlany do studia, nie był w stanie grać. Identyczna sytuacja była w Malevolent Creation z 3 płytami kolejno Stillborn, Eternal i I Cold Blood. Basy nagrał Fasciana, bo Blachowicz zalewał gębe na sesjach. Przykre acz prawdziwe. Wkladki do płyt mówiły co innego, jednak prawda była inna. Na The Key to samo. Takie drobiazgi
OdpowiedzUsuńW ogóle na The Key to brzmi jakby nie było basu w ogóle. Poziom głośności tego instrumentu prawie jak na And Justice All. Browninga chcieli wywalić, bo był miernym bębniarzem jak i vocalistą. Jego gra to tragedia zwłaszcza na centralkach. To dziwne, bo minęlo od The Key do Paradox minęło 29 lat, a facet wciąż gra tak samo słabo. Nie zmienia to faktu, ze to zajebiście miły człowiek i dobry rozmówca, bardzo sentymentalny i mocno zakorzeniony w czasach przeszłych.
OdpowiedzUsuńłostatnio czytołem że jedna z polskich grup chciała zaprosić Browninga do zagrania perki na swojej płycie, Browning odmówił tłumacząc, że to zbyt trudne dla niego i nie da rady. Przynajmniej szczery typ
UsuńMożliwe, Estes po prostu pasował mi do tej teorii i w sumie potwierdza, że wewnątrz tej ekipy było wtedy tylko gorzej. Nie zmienia to też faktu, że na "The Key" faktycznie skromnie ten bas potraktowali, nawet na epce "Nocturnus" zabrzmiał już dużo sensowniej (w "Mummified" jest nawet chwilowa solówka hehe).
OdpowiedzUsuńCo do stylu gry Browninga zgodzę się połowicznie. Jego bębnienie nie było niczym niesamowicie wielkim i ekstrawaganckim, aczkolwiek miało swój urok i do całości grania Nocturnus...jednak jakoś pasowało! Trzeba dodać, że na "Paradox" to pewien progres jest. Zresztą, o tym za niedługo w recce, a szerszy opis na ten temat powinien się pojawić ;)