Sceptic - "Pathetic Being" (2001)
Wnioskuję, że na przełomie lat 2000/2001 Krakowianie ze Sceptic byli wobec siebie stanowczo zbyt krytyczni. No bo wierząc na słowo wkładce "Pathetic Being", z uzyskanego dźwięku na tej płycie (ale kto wie czy z samej muzyki również - wbrew temu co tam napisali) zespół nie był specjalnie zadowolony. Stąd też...takie info traktuję jako swego rodzaju nieudany żart, bo płyta ta wyraźnie przewyższa "Blind Existence", brzmi potężnie i jest od niej jeszcze ciekawsza! Nie przeszkodziły w tym nawet takie istotne rzeczy jak przetasowania w składzie (choć te towarzyszyły Sceptikowi od zarania dziejów) czy lipne przyjęcie debiutu.
Po odejściu Marcina Urbasia i Kuby Koguta, na ich miejscu znaleźli się - kolejno - Michał Senajko oraz Maciek Zięba. No i o ile od strony perkusyjnej Maciek nie odbiega od wcześniejszych standardów Kuby, tak po śpiewie Michała Senajko da się odczuć nieco inny feeling - mimo że mocno nawiązuje do Urbasia. Przede wszystkim, Michał zdecydowanie bardziej preferuje wyższe skrzeczenie aniżeli growl czy okazjonalne czyste zaśpiewy (ostatnie się nie pojawia), w czym troszkę upatruje wadę "Pathetic Being". Bo jednak wokalnie, zróżnicowanie tych partii jest dużo mniejsze niż na debiucie.
Mimo tego, "Pathetic Being" to - jak wspominałem - materiał lepszy od "Blind...". Tym razem wpływów "Unquestionable Presence" znalazło się znacznie mniej, a zamiast tego, do głosu doszło sporo melodyki "The Sound Of Perseverance". Wzorzec oczywiście wyborny, a jeszcze mając na uwadze jak zespół Jacka Hiro potrafi cudze wpływy przemycić do siebie, wiadomym było, że muzyka zyska na tym jeszcze ciekawszych odcieni. No i zyskała, co słychać w złożonych i zagranych z porządnym wykopem "Lost Identity", "Only Lies", "Ancestor Of All Powers" czy "Children Eyes". Ponadto, niemałe wrażenie robi tu "Arctic Crypt", cover Nocturnus, który zabrzmiał niczym autorski kawałek i nie gorsze, melodyjny instrumental "Particles Of Time", na szczęście nie robiący tu za rozmiękczacza. Produkcyjnie też jest sam wypas (może poza dziwnym soundem talerzy - choć idzie szybko przywyknąć), z czego znów, na szczególną pochwałę zasługują gitary ze swoim mięsistym dźwiękiem i wyraźny bas.
We wszystkim tym dziwi więc tak krytyczna opinia muzyków i ponownie średni odbiór krążka. Drugi album Sceptic to bowiem jeszcze lepszy pokaz umiejętnego inspirowania się dokonaniami Death i Atheist oraz jeszcze większe pole do popisu Jacka Hiro i pozostałych kolegów. Właściwie, same rzeczy, które mogły zagwarantować kapeli solidny rozgłos za granicą...
Ocena: 9/10
[English version]
I conclude that at the turn of 2000/2001 the Cracovians from Sceptic were far too critical for themselves. Well, believing the word from the "Pathetic Being" booklet, the sound obtained on this album (but who knows whether the music itself also - contrary to what they wrote inside) was not particularly pleased to the band. Hence...I treat such info as a kind of unsuccessful joke, because this album clearly exceeds "Blind Existence", sounds powerful and is even more interesting than debut! Even such important things as reshuffles in the line-up (although these had accompanied Sceptic since the beginning) or the mediocre acceptance of their debut did not prevent this from releasing it.
After the departure of Marcin Urbaś and Kuba Kogut, they were replaced by Michał Senajko and Maciek Zięba. And while Maciek does not deviate from the earlier standards of Kuba from the drums side, Michał Senajko's singing has noticeably a slightly different feeling - despite the fact that it strongly refers to Urbaś. First of all, Michał definitely prefers higher harsh screaming than growl or occasional clean vocals (the last one does not appear), which is a bit of a disadvantage of "Pathetic Being". Because vocally, the differentiation of these parts is much smaller than on the debut album.
Despite that, "Pathetic Being" is - as I mentioned - better cd than "Blind...". This time the influence of "Unquestionable Presence" was much less, and instead, a lot of "The Sound Of Perseverance" melodies were added. The pattern is, of course, excellent, and bearing in mind, Jacek Hiro's band can smuggle different bands influences into themself music, but the music gained even more interesting shades. And it gained, as can be heard in "Lost Identity", "Only Lies", "Ancestor Of All Powers" or "Children Eyes" composed and played with a decent power. In addition, "Arctic Crypt", a cover of Nocturnus, sounded like their original song and not worse, the melodic instrumental song "Particles Of Time", fortunately not making a softener here - makes a great impression. The grazing itself is also production (maybe except for the strange sound of the cymbals - although it's going to get used to it quickly), of which again the guitars with their "fleshy" sound and clear bass deserve special praise.
In all this, the critical opinion of the musicians and the average reception of the disc are surprising. The second album of Sceptic is an even better show of skilful inspiration from the cds of Death and Atheist and even more interesting show of Jacek Hiro's band talent. Actually, these things could guarantee the band solid career abroad...
Rating: 9/10
Z tym średnim przyjęciem dokonań Sceptica wśród fanów to jest tak, że na przełomie wieków polska scena stała przede wszystkim death metalem, ale niekoniecznie takim jak robił zespół z Krakowa. Wtedy większość zespołów odbiegających od grania pod Deicide, wczesny Morbid Angel czy Vadera miała mocno pod górę. Zresztą techniczny death metal w ogóle wydawał się wtedy kierunkiem już mocno historycznym a na świecie nie było w zasadzie jego przedstawicieli. Renesans takiego grania zaczął się wraz z reaktywacją Cynic, kiedy to zaczęły powstawać i osiągać spore sukcesy takie kapele jak Obscura czy Vektor. Sceptic po porostu nie trafili w swoj czas z wydawaniem płyt, co w żadnym razie nie umniejsza wartości tym pozycjom. I fajnie że je się wznawia na rynku.
OdpowiedzUsuńAmen. Parafrazując Autothralla, nawet gdyby Death Metal zniknął na zawsze, to Polska dalej byłaby jednym z najważniejszych krajów DM. W tamtym okresie mieliśmy zespołów od groma, które kompletnie ignorowały ówczesne mody, czyli bardziej Black / Gothic / NuMetal / Groove. Dzisiaj po latach dopiero są doceniane, ale wciąż musi minąć trochę czasu, aż pojawi się moda na takie granie. I choć polskie płyty są czasami zbyt siermiężne i przekombinowane, są jednocześnie bardzo przemyślane i spójne, robione z pasji. Tego się nie da oszukać
UsuńW nawiązaniu do wypowiedzi powyżej - w Polsce rządził nie tyle death metal (w mniejszym stopniu) co różnego rodzaju gothic metale i gothic rocki w postaci Artosis, Moonlight, Aion, Tower i wszelkiego barachła wydawanego przez Morbid Noise ;)
OdpowiedzUsuńA co do Sceptica - bardzo lubię pierwszą płytę ale tej jakoś nie mogę przejść, może to przez brzmienie, może przez wokal - nie wchodzi i koniec
Pamiętam jak się gadało o Hate jak wychodzily kolejno i 3 pierwsze płyty, troche później o Sceptic. A mówiło się, że jedni rżną pod Deicide a drudzy pod Death. Potem Hate zmieniło styl a Sceptic przestał istnieć. Porblem niektorych kapel polegał na tym, że zabardzo chcieli grać jak ich idole. Nie oszukujmy się, zżynanie do niczego dobrego nie prowadzi, nie na dłuższą metę. Chłopaki mieli wysoki warsztat, piszę o Sceptic teraz, ale niezbyt wiele talentu na stworzenie rzeczywiście swojego stylu. Zawsze jak sie mysli o Sceptic, to nasuwały się i dalej się nasuwają trzy wyrazy, polska kalka Death. Mieliśmy trochę kapel na naszym rynku, które od pierwszego albumu brzmiały i grały po swojemu, nie ma co wszystkich wymieniać, Vader, Armagedon, Violent Dirge, Cryptic Tales, Damnable, Damnation , nieslusznie posądzny o kopiowanie Immolation, jednak do zupełnie inne granie. Ale to już inna bajka i nie w temacie.
OdpowiedzUsuńMimo wszystko, Sceptic też bym wymienił w Twojej wyliczance. Może nie na pierwszych miejscach, ale gdzieś tam dalej już tak. Powiem więcej, gdyby inni byli podobną "kalką", jak mówisz, to wypadałoby tylko tego typu zagrywki wychwalać.
UsuńHate grał pod Deicide a później zaczął grać (i wyglądać) pod Behemotha. Dlatego nie zrobił kariery na tak zwanym zachodzie bo zawsze był kopią czegoś. Co innego na Wschodzie, bo wiem, że tam koncertowali aż miło. No i charakter ATF nie pomagał.
UsuńZgadzam się z przedmówcami, ale dodam że gdzieś tam w jakimś obiegu Hate dopiął swego i osiągnął "jakiś" status. Jak miałbym porównywać, to do kanadyjskiego Necronomicon (który nomen omen również zaczął grać jak behemocz). My trochę niedoceniamy polskich kapel, a zdziwilibyście się jak bardzo polskie granie jest popularne np. w meksyku czy w brazylii. Ale to dlatego że tam też są ciągoty do brutalnego grania opartego o Death / Thrash.
Usuń